Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Youssef Sleiman, dyrektor szpitala w Czerwonej Górze bez tajemnic. Poznajcie lekarza, który od lat z sukcesami kieruje lecznicą

Matriał Miasta i Gminy Chęciny
Youssef Sleiman – lekarz pulmonolog i od 2013 roku dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego imienia Świętego Rafała w Czerwonej Górze. To także konsultant wojewódzki do spraw pulmonologii oraz kierownik Oddziału III Chorób Płuc w lecznicy w Czerwonej Górze.
Youssef Sleiman – lekarz pulmonolog i od 2013 roku dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego imienia Świętego Rafała w Czerwonej Górze. To także konsultant wojewódzki do spraw pulmonologii oraz kierownik Oddziału III Chorób Płuc w lecznicy w Czerwonej Górze.
Pochodzi z Libanu, od 28 lat pracuje w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym imienia Świętego Rafała w Czerwonej Górze. Kiedy dziewięć lat temu zaproponowano mu funkcję dyrektora lecznicy, nie był zachwycony, placówka była mocno zadłużona, a on chciał leczyć ludzi, a nie walczyć z biurokracją... Poznajcie historię Joussefa Sleimana, szefa Szpitala w Czerwonej Górze.

Skąd Pan pochodzi?
Pochodzę z Libanu. W trakcie studiów w Bułgarii poznałem moją żonę i los tak chciał, że jestem w Polsce już od wielu, wielu lat. Po przyjeździe do kraju moją pierwszą pracą była właśnie ta w szpitalu w Czerwonej Górze. Pracuję tutaj od 1994 roku do chwili obecnej, czyli już 28 lat. To tu rozwinąłem się zawodowo. Już tak mam, że nie lubię w życiu zmian.

Czy już od dzieciństwa chciał Pan zostać lekarzem?
Już w liceum, będąc na profilu biologicznym, myślałem o tym, żeby pójść na medycynę. Uważam, że to bardzo szlachetny zawód.

A kiedy pojawiła się decyzja, aby zostać specjalistą chorób płuc?
Musze się przyznać, że pulmonologiem zostałem, gdyż akurat tylko taką miałem możliwość. Marzyłem, aby zrobić specjalizację z kardiologii. Ale to były inne czasy. W Polsce było wówczas wielu młodych, początkujących lekarzy, bardzo mało miejsc specjalizacyjnych, zatem pójście na specjalizację z kardiologii nie było wcale takie proste. A, ponieważ staż podyplomowy odbywałem w szpitalu w Czerwonej Górze, a po jego zakończeniu, miałem możliwość pracy na Oddziale Chorób Płuc, to zdecydowałem, że rozpocznę specjalizację z pulmonologii. Patrząc z perspektywy czasu, uważam, że była to trafiona decyzja. I czuję się spełniony jako lekarz w tej specjalności.

Czy trudno było Panu nauczyć się języka polskiego? Jaki jest Pana język ojczysty?
W Libanie mówi się w języku arabskim, natomiast językiem urzędowym jest język arabski i francuski. W szkole przedmiotów takich jak, matematyka, fizyka, czy chemia uczyłem się po francusku. Jeśli chodzi o język polski, to nauczyłem się go już trochę w Bułgarii od mojej żony. Poza tym mieszkając w akademiku, często przebywałem w towarzystwie Polaków. Oni mówili do mnie po polsku, zaś ja odpowiadałem im po bułgarsku. Rozumiałem ich, ale jakoś miałem w sobie taką blokadę, żeby mówić po polsku. W sumie w Bułgarii mieszkaliśmy siedem lat, więc języka polskiego się nasłuchałem. Potem, gdy przyjechaliśmy do Polski, to już nie miałem wyjścia i musiałem odważyć się mówić po polsku. Przed rozpoczęciem pracy musiałem zdać egzamin z języka polskiego. Kupiłem więc książkę dla studentów-obcokrajowców, „wykułem” ją na pamięć, a następnie przystąpiłem do egzaminu z języka na Politechnice Świętokrzyskiej i zdałem go na piątkę.

-Wspomniał Pan, że od 1994 roku pracuje w szpitalu w Czerwonej Górze. Od którego roku pełni Pan funkcję dyrektora lecznicy?
Zacznijmy od tego, że w ogóle nie myślałem o tym, żeby zostać dyrektorem. Nie było to moim marzeniem, ani moim celem. Nie wyobrażałem sobie nie pracować w zawodzie. Powiem Pani, że przy podpisywaniu pierwszej umowy na stanowisko dyrektora, zaznaczyłem jasno ówczesnemu Marszałkowi województwa świętokrzyskiego, że jeśli nie będę mógł jednocześnie pracować jako lekarz, nie jestem zainteresowany pracą na stanowisku dyrektora. Wiadomo, pełnię rolę dyrektora lecznicy, jak najlepiej potrafię, ale zdecydowanie większą satysfakcję odczuwam, pracując na oddziale z pacjentami. Dyrektorem jestem od 2013 roku. Wcześniej byłem zastępcą kierownika oddziału. Pracując na oddziale widziałem wiele nieprawidłowości w zarządzaniu szpitalem. Miałem swoją wizję rozwoju szpitala i wiele pomysłów, zwłaszcza, że pulmonologia była traktowana po macoszemu, jak zło konieczne. Ówczesny dyrektor nie był zainteresowany jej rozwojem. A ja z kolei, jako pulmonolog, uważałem, że nasz szpital, zresztą pulmonologiczny z założenia, jest jak taka perełka w zakresie pulmonologii, tylko trzeba stworzyć możliwości jej rozwoju. Wracając do pytania – na początku, przez trzy miesiące, pełniłem funkcję pełniącego obowiązki dyrektora. Po upływie tego okresu, został ogłoszony konkurs na stanowisko dyrektora, do którego nie przystąpiłem, gdyż nie byłem zainteresowany jego objęciem. Stanowisko pełniącego obowiązki dyrektora traktowałem jako stan tymczasowy i muszę przyznać, iż z niecierpliwością oczekiwałem nowego dyrektora i momentu, kiedy będę mógł wrócić wyłącznie do pracy z pacjentami. I udało się, przyszedł nowy dyrektor, ale niestety na krótko. Szybko okazało się, że nie jest to właściwa osoba do sprawowania tego stanowiska. Ponownie zostałem zobligowany do pełnienia funkcji pełniącego obowiązki dyrektora przez kolejne miesiące. Chciałbym jednak podkreślić, że już w chwili pierwszej nominacji na pełniącego obowiązki, mając na uwadze dobro szpitala, zacząłem wprowadzać swoją wizję jego rozwoju i poprawy finansowej. Pamiętam, kiedy po raz pierwszy dostałem wynik finansowy szpitala i dokładnie go przeanalizowałem. Zauważyłem, wówczas, że są rzeczy, które w ogóle nie powinny mieć miejsca, bo koszty są zbyt duże. Zacząłem wprowadzać konkretne zmiany. Gdy minęło pół roku, zauważyłem, że sytuacja szpitala zaczyna ulegać poprawie. Personel szpitala oraz pacjenci również zaczęli dostrzegać zmiany. Gdy po raz kolejny zostałem poproszony, aby startować do konkursu, stwierdziłem, że szkoda byłoby zaprzepaścić tej ciężkiej pracy. Funkcję dyrektora Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego imienia Świętego Rafała w Czerwonej Górze pełnię więc nieprzerwanie od 2013 roku. To już dziewięć lat. Nie ukrywam, że dużo mnie to kosztuje. Większą połowę mojego czasu stanowią sprawy związane z dokumentacją i administracją. Z jednej strony mam satysfakcję patrząc na to, jak rozwija się nasz szpital, ale z drugiej strony, satysfakcją jest przede wszystkim dla mnie to, kiedy mogę popracować z pacjentami i kiedy ich stan zdrowia się poprawia. Teraz siłą rzeczy mam mniej czasu dla pacjenta. Nie ma cudów. Oczywiście w dalszym ciągu jestem lekarzem i kierownikiem Oddziału III Chorób Płuc. Na szczęście mam wokół siebie dobrych ludzi, wspaniałych, oddanych pacjentom, współpracowników, na których zawsze mogę liczyć i dzięki temu, to wszystko funkcjonuje. Rozwój naszego szpitala to nie tylko moja zasługa. Moją zasługą jest to, iż  udało mi się lata temu przekonać personel szpitala, że to nasz wspólny szpital, który daje nam zatrudnienie, a to co uda nam się osiągnąć, jest dla dobra naszych pacjentów, naszych rodzin, mieszkańców województwa i kraju.

Co było najtrudniejsze w objęciu funkcji dyrektora?
Były momenty, kiedy bywało bardzo ciężko. Na początku szpital był bankrutem. Mieliśmy podpisany kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia opiewający na 50 milionów złotych, a zadłużenie szpitala wynosiło ponad 40 milionów złotych, czyli 80 procent kontraktu. Musieliśmy spłacić wymagalne zadłużenie, czyli 20 milionów złotych, nie mając pieniędzy nawet na fundusz socjalny. Oczywiście w pierwszym roku musiałem tłumaczyć i przekonywać personel, że trzeba zrobić wszystko, co w naszej mocy, żeby to wyprostować. I udało się. Ogólnie staram się kontrolować każdą część szpitala, nie tylko tą medyczną, bo siłą rzeczy szpital to jednostka, która ma różne działy wzajemnie ze sobą powiązane. Każdy dział uzależniony jest od drugiego. Nieważne, ekonomiczny, techniczny, czy medyczny. I to mnie trochę kosztuje takiej logistyki, która często bywa bardzo męcząca. To jest tak, jak w łańcuchu. Jeśli ominiemy choćby jedno ogniwo, to niestety, ale sukcesu nie osiągniemy. Jestem dumny, że udało mi się dobrać takich współpracowników, którzy są lojalni wobec miejsca pracy i zaangażowani. Tym sposobem, szpital już w 2014 roku miał dodatni wynik finansowany. W mojej ocenie, jeżeli personel widzi, że „góra” nie jest czymś zainteresowana to nie można liczyć na to, że personel będzie bardziej lojalny wobec zakładu pracy niż ten, który zajmuje się jego kierowaniem.

Odnoszę wrażenie, że bieżący 2022 rok jest spektakularny, jeśli chodzi o zmiany. Najpierw szpital zyskał dwie nowe izby przyjęć, dwa w nowej lokalizacji Oddziały Chorób Płuc i Gruźlicy oraz Dział Badań Czynnościowych Układu Oddechowego, a raptem kilka miesięcy później kolejny wyremontowany Oddział Chorób Płuc, Laboratorium Prątka Gruźlicy oraz Oddział Chemioterapii Dziennej i Ambulatoryjnej wraz z Pracownią Leków Cytostatycznych. To wszystko dla dobra pacjenta…

Tak. Lepsze warunki to mniejsze sale, więcej węzłów sanitarnych. Automatycznie pacjent ma mniejsze ryzyko zakażenia. Moim celem jest to, żeby pacjent w szpitalu nie tylko czuł się komfortowo, ale również nie był narażony na dodatkowe infekcje. Mowa tu o zakażeniach wewnątrzszpitalnych, których nie można całkowicie wyeliminować. Występują one w każdym szpitalu, na całym świecie. Oczywiście dokładamy wszelkich starań, aby było ich jak najmniej, bo zakażenia szpitalne są trudne do leczenia, gdyż są powodowane przez bakterie, często oporne na antybiotyki.

Tak, w tym roku rzeczywiście szpital przeszedł metamorfozę. Moim marzeniem było rozwinąć część pulmonologiczną, bo to przecież jest szpital głównie pulmonologiczny. I udało się, z czego jestem bardzo dumny. Jednak muszę przyznać, że w przeciągu tych dziewięciu lat mojego kierowania szpitalem, otworzyliśmy i zmodernizowaliśmy inne oddziały jak np. ortopedię i oddział intensywnej terapii. Poza tym stworzyliśmy nowoczesną pracownię endoskopową.

Już tak się przyjęło, że szpital w Czerwonej Górze słynie z pulmonologii.
To prawda. I  jesteśmy dumni z tego, że nazwa Czerwona Góra jest kojarzona z pulmonologią, a w ostatnim okresie często podawana jako przykład dobrze prosperującej wysoce specjalistycznej lecznicy. Zwłaszcza, że szpital jest bardzo dobrze wyposażony w najnowocześniejszy sprzęt, umożliwiający zdiagnozowanie każdego pacjenta, z każdą chorobą pulmonologiczną, a co więcej, szpital zapewnia pacjentom z ciężką niewydolnością oddechową dalsze leczenie tlenem w warunkach domowych lub za pomocą respiratora (wentylacji domowej). Jesteśmy jednym z nielicznych szpitali publicznych w Polsce, któremu udało się otworzyć tzw. ośrodek domowej wentylacji. Poza tym, w 2021 roku, otworzyliśmy długo wyczekiwany i jedyny w województwie Zakład Opiekuńczo – Leczniczy dla pacjentów wentylowanych. Do pełnej kompleksowości brakowało nam jedynie chemioterapii. Po długich staraniach, trwających niestety kilka lat, udało nam się utworzyć Oddział Chemioterapii Dziennej i Ambulatoryjnej. Mam nadzieję, że po podpisaniu umowy z NFZ z początkiem grudnia br. zaczniemy przyjmować pierwszych pacjentów. Do tej pory pacjentów z rakiem płuc, wymagających chemioterapii, przekazywaliśmy do Świętokrzyskiego Centrum Onkologii. Oczywiście w dalszym ciągu będziemy współpracować ze Świętokrzyskim Centrum Onkologii, ponieważ jest część pacjentów, która wymaga leczenia w warunkach stacjonarnych, gdyż nasza chemioterapia dotyczy pacjentów leczonych w warunkach hospitalizacji jednodniowej.

Wiem, że w szpitalu powstaje też pierwszy w regionie ośrodek ortopedii onkologicznej. To kolejny przełomowy krok w stronę dalszego rozwoju lecznicy.
Tak, nie zakończyliśmy rozwoju naszego szpitala (śmiech). Cały czas w planach mamy jego dalszy rozwój. Posiadamy chirurgię ogólną i onkologiczną, gdzie pracuje czterech lekarzy posiadających specjalizację z chirurgii onkologicznej. Mamy urologię, gdzie, jako jedyny ośrodek w województwie robotem operujemy raka prostaty, wypełniając przy tym wymaganą normę NFZ. W związku z tym, jesteśmy też przodującym ośrodkiem w zakresie leczenia raka prostaty. Zajmujemy się również leczeniem nowotworów nerki i pęcherza moczowego. Obecnie jesteśmy w trakcie remontu II piętra szpitala, przeznaczonego na potrzeby Oddziału Torakochirurgii z zamiarem oddzielenia części onkologicznej oddziału od części ogólnej. Jedynym oddziałem szpitalnym, niezajmującym się dotychczas przypadkami onkologicznymi była ortopedia. Jednak i to uległo już zmianie, gdyż za zgodą konsultanta krajowego ds. ortopedii, nasz ośrodek został wytypowany do leczenia przerzutów nowotworowych do kości. Pierwsze zabiegi zostały przeprowadzone we współpracy ze specjalistami ortopedii z innych ośrodków spoza województwa. Patrząc na statystyki Ministerstwa Zdrowia, można powiedzieć, że nasz szpital jest drugim w województwie ośrodkiem, zaraz po Świętokrzyskim centrum Onkologii, pod względem liczby pacjentów diagnozowanych i leczonych z powodu nowotworów. To wielki powód do dumy.

Zawód lekarza to dla Pana praca, życiowa misja, a może pasja? Za co Pan ceni najbardziej bycie lekarzem?
Po pierwsze – misja, a po drugie zawód lekarza to sztuka. W życiu nie można wszystkiego nauczyć się z książki, ponieważ oprócz teorii równie, o ile nie bardziej ważna, jest praktyka. Kolejnym bardzo istotnym elementem w procesie diagnostyczno-leczniczym jest odpowiednie podejście psychologiczne do pacjenta, rozmowa z pacjentem, umiejętność wsłuchania się w jego problemy i potrzeby. Z doświadczenia wiem, że nieraz sama rozmowa z pacjentem daje lepsze efekty niż chociażby tabletki. Tak więc, do osiągnięcia pełnego sukcesu konieczna jest pełna współpraca pomiędzy chorym i lekarzem.

Co Pan lubi robić w wolnym czasie? Co jest dla Pana odskocznią od pracy zawodowej?
Przyznam szczerze, że zbyt dużo wolnego czasu nie mam (śmiech). Ale jak już znajdę wolną chwilę, to najbardziej lubię zajmować się swoim ogródkiem. Przebywanie wśród kwiatów i drzew mnie uspokaja, poprawia nastrój. Zawsze powtarzam – kwiaty nie narzekają (śmiech). Są to więc chwile, kiedy mogę oderwać się od problemów związanych z pracą. Lubię też słuchać spokojnej muzyki, szczególnie francuskiej. Mam w domu kota i dwa małe pieski, które bardzo się cieszą, jak tylko wchodzę do domu. One również nie narzekają i zawsze są pozytywnie nastawione. To również wpływa na mnie bardzo kojąco. To są w sumie takie małe rzeczy, które mnie cieszą, ale jak już wspomniałem, wiele tego wolnego czasu nie mam.

Czyli jest Pan estetą wrażliwym na piękno przyrody.
Bardzo lubię przyrodę. Będąc pulmonologiem myślę, że wytwarzam dużo tlenu (śmiech), gdyż mając niezbyt duży ogródek, sam posadziłem aż 200 drzew. Teraz zastanawiam się, jak to będzie, kiedy wszystkie urosną (śmiech). Moja własna fabryka tlenu, moja enklawa i mój własny mikroklimat. Kiedy człowiek żyje wśród przyrody, wśród tych drzew, czuje się spokojny, wyluzowany.

Małymi krokami zbliża się nowy 2023 rok. Jakie są Pana plany, cele i marzenia?
Powiem tak – marzę, żeby był spokój. Naprawdę. Najpierw przeżyliśmy dwa lata tragedii covidowej. Na początku pandemii było tragicznie. Nie mieliśmy nawet czym leczyć tych pacjentów, którzy do nas trafiali. Jednak, jako personel szpitala, staraliśmy się zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby uratować jak najwięcej pacjentów. W mojej ocenie, jako szpital daliśmy sobie radę z covidem. Chociaż byli pacjenci, którzy niestety umierali. Wie Pani jak to jest, każdy chce odnosić sukcesy, ale w medycynie samych sukcesów niestety mieć nie można. Personel miał przez to traumę psychiczną. Mam nadzieję, że takiego stanu nie będziemy mieli już nigdy w życiu i, że taka pandemia zdarza się raz na sto lat i mamy ją już za sobą. Ale teraz z kolei jest strach przed wojną. Pochodzę z Libanu. Jako mały chłopiec, mając osiem lat, przeżyłem wojnę i naprawdę nie życzę tego nikomu. Wojna to coś jeszcze okrutniejszego niż covid, bo z covidem, jak widać można walczyć, a z okrucieństwem wojny to już niekoniecznie. Modlę się, aby to nas nie spotkało. Kolejną kwestią jest sytuacja finansowa szpitala. Mam nadzieję, że uda nam się utrzymać stan finansowy na tym samym poziomie, pomimo drastycznego wzrostu kosztów. Ważną kwestią dla mnie są godziwe zarobki personelu szpitala, który z takim poświęceniem walczy o życie i zdrowie pacjentów.

Panie Dyrektorze, czy można powiedzieć, że ten szpital jest dla Pana drugim domem?
Spokojnie można tak powiedzieć. Mogę powiedzieć nawet, że więcej mieszkam w szpitalu niż w domu. Mało tego, żyję tym szpitalem. Nawet, jak z niego wychodzę to cały czas o nim myślę. Nieraz nawet w domu żona patrząc na mnie mówi: „Gdzie jesteś? Pewnie w szpitalu…” (śmiech). Ale tak jest. Siedzę, myślę, kalkuluję, analizuję. Nie da się tak całkowicie wyłączyć. Co więcej, nawet z domu mam widok na Czerwoną Górę (śmiech). Z całym przekonaniem mogę więc stwierdzić, że jest to mój drugi dom. Lubiłem ten szpital od zawsze. Nawet jak był biedny i trudno się w nim pracowało. Teraz jestem dumny, że mamy taki szpital, który jest dobrze postrzegany, nowocześnie wyposażony i uznawany nie tylko w naszym województwie, czy kraju, ale także poza jego granicami.

Bardzo dziękuję za ciekawą rozmowę. Życzę dalszych sukcesów, zarówno osobistych, jak i zawodowych oraz realizacji wszystkich planów i zamierzeń.

Katarzyna Kazusek

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Grupę krwi u człowieka można zmienić, to przełom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie