Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z lufą przy skroni! Wstrząsające opowieści kobiet, które przeżyły bandycki atak w Kielcach

/minos/
Trzymając pistolet przy głowie kobiety, bandyta polecił drugiej "idź po kasę, bo ją zastrzelę" - tak według relacji świadków wyglądał napad na aptekę w centrum Kielc. Trwa proces tyczący serii ataków z grudnia ubiegłego roku.

Seria napadów

Seria napadów

W grudniu ubiegłego roku w centrum Kielc doszło do serii napadów. Mężczyzna terroryzował ekspedientki przedmiotem wyglądającym jak broń i żądał pieniędzy. W krótkim czasie zaatakowane zostały w ten sposób apteka, delikatesy, sklep z ubrankami dla dzieci a wreszcie sklep z kosmetykami, z którego rabuś zabrał prócz pieniędzy laptop i komórkę. W dzień po tym ostatnim napadzie policjanci zatrzymali w centrum Kielc 28-latka, który miał przy sobie broń gazową i komórkę skradzioną wieczór wcześniej. Mężczyzna został oskarżony o cztery rozboje i nielegalne posiadanie broni. W procesie toczącym się przed Sądem Okręgowym w Kielcach na ławie oskarżonych zasiada także drugi 28-latek. Prokuratura zarzuca mu udział w ostatnim ze wspomnianych napadów. Za rozbój z użyciem niebezpiecznego narzędzia grozi kara od trzech do nawet 15 lat więzienia.

Przed Sądem Okręgowym w Kielcach o dramatycznych wydarzeniach opowiadały wczoraj pracownice apteki. Napad na ten punkt zapoczątkował serię. Był 15 grudnia, krótko po godzinie 19. Szefowa apteki była na zapleczu, za ladą stała 23-letnia farmaceutka. Nie było żadnych klientów, gdy do apteki wszedł mężczyzna w ciemnej kurtce.

- Miał założony kaptur, ale twarz była widoczna. To był ten człowiek - mówiła wczoraj 23-latka, wskazując na jednego z oskarżonych. Mężczyzna nic nie mówił. Podszedł do wystawy i zaczął oglądać leki. Kiedy 23-latka zwróciła się do kobiety na zapleczu, mężczyzna zorientował się, że w aptece jest ktoś jeszcze. Wtedy też do punktu weszła kolejna pracownica - 41-latka. Młodsza koleżanka wpuściła ją za ladę przez wąskie drzwiczki zamykane od wewnątrz na zasuwkę. Zanim zdążyły je zamknąć…

- Mężczyzna kopnął w drzwi. Zaczęłyśmy mocno pchać, żeby je zamknąć, a on pchał z drugiej strony. Już prawie udało nam się je zamknąć, kiedy on uniósł rękę, w której miał broń. Cofnęłyśmy się - opowiadała wczoraj 41-latka.
Mężczyzna wszedł za kobietami do części za ladą.

- Kazał nam klęknąć, a gdy to zrobiłyśmy, przystawił mi do głowy broń. Czułam metalową lufę na skroni. Krzyczałam "proszę pana ja mam małe dzieci. Niech mi pan nie robi krzywdy". Włożyłam rękę między lufę a głowę, a on wtedy przystawił mi pistolet do szyi - opowiadała wczoraj przez łzy pracownica apteki i wspominała, że napastnik nakazał jej koleżance "idź po kasę, bo ją zastrzelę".

23-latka przez chwilę zawahała się. Spojrzała w stronę klęczącej właścicielki apteki. Kobieta poleciła przynieść wszystko z kasy. Nie było tam wiele, bo około 180 złotych.

- Kiedy mu je dałam, nie wierzył, że w kasie było tylko tyle. Jeszcze raz kazał sobie przynieść wszystko - relacjonowała 23-latka.

Kobietyzaczęły tłumaczyć napastnikowi, że naprawdę nie ma więcej. Zaproponowały, aby sam zajrzał do szuflady. - Kazał nam położyć się na podłodze i nie podnosić, dopó-ki nie wyjdzie. Usłyszałyśmy kroki i trzaśnięcie drzwiami - opowiadały farmaceutki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie