Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z ojca na syna, dwie rodzinki z powodzeniem wychowują własne i cudze dzieci

Iwona Rojek
Alina Grabalska miała w rodzinnym domu dziecka już 18 dzieci, aktualnie wychowują z mężem ośmioro. Pan Stanisław znajduje jeszcze czas na rzeźbienie
Alina Grabalska miała w rodzinnym domu dziecka już 18 dzieci, aktualnie wychowują z mężem ośmioro. Pan Stanisław znajduje jeszcze czas na rzeźbienie
Alina Grabalska z mężem Stanisławem wychowali dwoje własnych i 18 obcych dzieci. W ich ślady poszedł biologiczny syn Daniel, też założył z żoną Anną rodzinny dom dziecka.

Alina i Stanisław Grabalscy z Miąsowej, koło Jędrzejowa po wychowaniu dwóch własnych synów zdecydowali się na założenie Rodzinnego Domu Dziecka. W ich domu ciepło znalazło 18 obcych dzieci. Niektóre już się usamodzielniły i odeszły obecnie przebywa w nim ośmioro dzieciaków, w tym jeden chłopiec z zespołem Downa. który ze względu na swoją niesamodzielność zostanie z nimi już do końca życia. Dwoje dzieci zaadoptowali, bo ich rodzice zapomnieli całkiem o swoich pociechach.
Na podwórku u Grabalskich jest głośno i gwarno, część dzieci kąpie się w przydomowym basenie, inne bawią się w namiocie, pozostałe obierają ziemniaki do obiadu.

Na igraszki nie ma czasu

- Tak dużo dzieci sprawia, że moją żonę ciągle "boli głowa" i nie ma już siły na igraszki - śmieje się Stanisław Grabalski. - To prawda, że dzieci wymagają ciągłej opieki i na własne przyjemności i odpoczynek nie wystarcza już czasu - przyznaje pani Alina. - Ale nie żałujemy tego co robimy. - Mam to szczęście, że we wszystkich obowiązkach, w opiece nad dziećmi mąż cały czas mi pomaga. Nie odczuwamy żadnej pustki, która przytrafia się wielu rodzicom po opuszczeniu domu przez dzieci. Biologiczny syn Radek jest prawnikiem i mieszka w Zamościu, a drugi Daniel poszedł w nasze ślady. Z naszymi dziećmi chętnie przebywa też jego córka, a nasza wnuczka Gabrysia, nie spieszy jej się do powrotu do domu. Pani Alina opowiada, że nie spodziewała się, że rodzinny dom dziecka będzie chciał założyć też ich syn Daniel. - Na początku trochę mu odradzałam, bo wiedziałem, że to niełatwy kawałek chleba, trzeba rozwiązywać wiele problemów, ale kiedy jemu i synowej Ani urodziły się własne dzieci, Gabrysia i Ksawery byli na to zdecydowani - mówi Alina Grabalska.

- Mieliśmy to szczęście, że możemy cały czas czerpać z doświadczeń rodziców - podkreśla Daniel. - Mieszkamy niedaleko, w Brusie i często korzystamy ze wsparcia najbliższych. - Teraz jedna nasza podopieczna pojechała na wakacje do biologicznej mamy, która stara się o jej powrót do domu, drugi 1,5 roczny chłopiec bedzie adoptowany. Adopcyjna rodzina, która go u nas odwiedza już go pokochała. Daniel podchodzi do swojej roli z ogromnym zaangażowaniem. Uważa, że rola ojca w rodzinie jest bardzo ważna, bilbordach w Kielcach zachęca ojców do brania urlopów tacierzyńskich. - Może dlatego, że miałem dobry przykład z domu - śmieje się.

Grabalscy cieszą się, że ich trud został dostrzeżony, są jednym z najczęściej wyróżnianych i nagradzanych Rodzinnych Domów Dziecka w województwie świętokrzyskim. Jako rodzina widzieli się z Andrzejem Leppperem, prezydentem Bronisławem Komorowskim, wojewodą Bożentyną Pałką Korubą, marszałkiem Adamem Jarubasem, posłem Arturem Gieradą. Ostatnio otrzymali świetną, pojemną pralkę od zawodnika Vive Tauronu, Michała Jureckiego, która przy tylu dzieciach bardzo im się przydaje.
Stanisław Grabalski, który przy tylu domowych obowiązkach ma jeszcze czas na swoja pasję rzeźbienie i kolekcjonowanie kluczy otrzymał odznakę Przyjaciel Dzieci, a jego żona Alina została wyróżniona przez Wojewodę Świętokrzyskiego "za wdrażanie systemowych rozwiązań w opiece i wychowaniu dzieci oraz pozyskiwanie funduszy na realizację dodatkowych zajęć dla dzieci". Dostała także dyplom uznania za organizację zawodów biegowych "Polska Biega". - Zarówno syn z synową jak i my staramy się, aby przebywające u nas dzieci wszechstronnie się rozwijały . - Jeździmy z nimi na zajęcia teatralne prowadzone przez aktorkę Dorotę i Artura Anyżów w Chęcinach, bierzemy udział w wielu projektach społecznych, uczymy dzieci miłości i przyjaźni - wylicza Alina. - Często nocują u nas koleżanki naszych pociech, niedawno były na wakacjach nad morzem, planujemy stworzenie sztuki teatralnej i wystawienie jej dla lokalnej społeczności. Staramy się wydobywać z dzieci wszystkie ich talenty, czytają Kazania Świętokrzyskie, Jagoda wygrała wojewódzki konkurs piosenki żołnierskiej i konkurs recytatorski, Kasia wybiera się na medycynę.

Miłość od pierwszego wejrzenia

Ale, żeby założenie takiego rodzinnego domu dziecka bylo możliwe musi istnieć między ludźmi zgoda i zrozumienie. - Poznaliśmy się na zabawie i żona od razu się we mnie zakochała - opowiada z uśmiechem Stanisław. - A może zakochała się w mojej książeczce mieszkaniowej - żartuje. - Po półtora roku znajomości pobraliśmy się i rok po ślubie udało nam się postawić ten niewielki dom. Alina śmieje się, że mąż chyba do tej miłość dojrzewał dłużej, ale przeżyte wspólnie lata świadczą o tym, że dobrali się.
Rodzinny Dom Dziecka założyli w 2003 roku. Ona pracowała wtedy w kancelarii komorniczej, Stanisław w PKS w Jędrzejowie jako zastępca dyrektora. Na pytanie dlaczego zdecydowali się wychowywać obce dzieci, Alina po namyśle odpowiada, że z kilku ważnych powodów. - Jakoś zawsze bałam się samotności, nie wyobrażałam sobie, że moje dzieci odejdę z domu i zostaniemy z mężem sami - mówi. - To kojarzyło mi się z nudą i smutkiem. Poza tym lubiłam być w ruchu, a przy takiej gromadce dzieci nie mogę usiąść ani na chwilę. I trzeci najważniejszy powód to taki, że kocham dzieci, mam z nimi znakomity kontakt. One to wiedzą i chyba dobrze się z nami czują. Obydwoje małżonkowie przyznają, że tak wychowują dzieci, że u nich nie ma żadnych tematów tabu. - Niektóre dzieci trafiły do nas prosto ze szpitala, zaraz po urodzeniu, ale od razu mówimy im, że mają biologicznych rodziców, a my jesteśmy zastępczymi - wspomina Stanisław.

- Wiem, że ludzie często nie decyduję się na bycie rodzicami zastępczymi, ani na adopcję, bo boją się obcych dzieci - uważa Alina Grabalska. - Ale nie ma się czego bać. Te dzieci są takie same jak inne.

Alina i Stanisław Grabalscy prowadzą placówkę opiekuńczo wychowawczą typu rodzinnego. Wychowują obecnie ośmioro dzieci.
Zarówno w Kielcach jak i w całym województwie świętokrzyskim brakuje rodzin zastępczych, ludzi, którzy zdecydowaliby się wychowywać obce dzieci. Dlatego Daniel i Ania Grabalscy propagują rodzicielstwo zastępcze również na facebooku. Wystarczy napisać Daniel Grabalski Rodzinny Dom Dziecka i zobaczyć ile radości może dać wychowanie, zarówno własnych jak i obcych dzieciaków. Sami zachęcają do zakładania rodzin zastępczych i rodzinnych domów dziecka.

Nasze pociechy wiedzą, że ich rodzice się nie sprawdzili i ciągle ich zawodzą, u nas mają poczucie bezpieczeństwa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie