[galeria_glowna]
Do sądu trafił akt oskarżenia 40-letniego zakonnika z Pińczowa. Według ustaleń prokuratury, duchowny wykradł, a potem sprzedał przez Internet książki, obrazy i szaty liturgiczne, warte łącznie blisko 500 tysięcy złotych. Zakonnik przyznaje się i tłumaczy, że pieniądze chciał przeznaczyć na ubogich.
Ta wieść jesienią ubiegłego roku obiegła Polskę.
GDZIE TE OBRAZY?
Kryminalni zatrzymali 40-letniego franciszkanina z pińczowskiego zgromadzenia. Duchowny był podejrzany o to, że sprzedawał cenne rzeczy, stanowiące majątek klasztoru. Rzecz wyszła na jaw, gdy jeden z ojców zauważył, iż ze ścian refektarza, czyli klasztornej jadalni, zniknęły obrazy z przełomu XVII i XVIII wieku, które dotychczas tam wisiały, a na ich miejsce pojawiły się reprodukcje innych płócien. Brakowało obrazów "Święta Pulcheria", "Święta Barbara z kielichem", "Zakonnik z krucyfiksem", "Jonasz wychodzący do Niniwy" oraz "Wniebowzięcie Najświętszej Marii Panny ze świętą Anną i świętym Józefem". Wszystkie były umieszczone w rejestrze zabytków, a warte łącznie około 80 tysięcy złotych.
Policjanci dowiedzieli się, że paczki w nietypowych rozmiarach wysyłał ostatnio 40-letni zakonnik, który święcenia przyjął 14 lat temu. Duchowny został zatrzymany.
FRANCISZKANIN W INTERNECIE
- Zaczęło się mozolne śledztwo. Ustaliliśmy, że przedmioty pochodzące z klasztoru za pomocą internetowego portalu aukcyjnego zostały sprzedane kilkunastu kolekcjonerom z całego kraju. Do wszystkich dotarliśmy, wszystkie skradzione przedmioty udało się odzyskać - opowiada prokurator Wiesław Koziara, wiceszef Prokuratury Rejonowej w Pińczowie, i wylicza: - 40-letni zakonnik został oskarżony o kradzież 1310 książek, 31 obrazów, kilku sztuk szat liturgicznych, takich jak ornaty czy stuły, oraz różańców, krzyżyków, dzwonków.
Wartość tego, co według prokuratury zakonnik sobie przywłaszczył, ustalano z pomocą biegłych. Oszacowano ją na 495 tysięcy złotych. Żadna ze skradzionych rzeczy w rozumieniu przepisów nie miała "szczególnego znaczenia dla kultury". Wobec zakonnika zastosowano tak zwane poręczenie osobiste.
GENERAŁ ZARĘCZYŁ
- Za to, że zatrzymany nie będzie utrudniał postępowania, zaręczył swym słowem generał prowincji zakonu. 40-latek przyznaje się do zarzucanych mu czynów. Tłumaczy, że sprzedawał przedmioty, które wydawały mu się zbędne, a środków potrzebował na wspomaganie ubogich. Z naszych ustaleń wynika, że część gotówki rzeczywiście trafiła do kilku osób - relacjonuje prokurator Wiesław Koziara.
Akt oskarżenia duchownego trafił do Sądu Okręgowego w Kielcach. Zakonnikowi może teraz grozić do dziesięciu lat więzienia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?