Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zamiast o sprawach najważniejszych, politycy debatują o… debatach

Paweł WIĘCEK, Współpraca Paweł Kowalski
Cała polska klasa polityczna oraz publiczność od kilku dni żyją pytaniem, czy przed wyborami dojdzie do rozmowy Tusk - Kaczyński. Prezes na razie uparcie odmawia debaty z kimkolwiek. Czemu główna partia opozycyjna unika konfrontacji z rządem i pozostałymi ugrupowaniami?

Debaty polityczne to niewątpliwie jedna z największych zdobyczy demokracji, systemu, którego istotą jest możliwość swobodnej artykulacji własnych poglądów i opinii.

NIEOBECNOŚĆ TO INFANTYLIZM

Agnieszka Migoń, dyrektorka Świętokrzyskiego Centrum Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej, pozarządowej organizacji zajmującej się od przeszło 20 lat krzewieniem idei obywatelskości w społeczeństwach lokalnych, podkreśla, że porządnej debaty politycznej nie zastąpi ani ulotka, ani plakat.

- Debata jest niezwykle istotna jeśli chodzi o prezentację poglądów partii. Dla ludzi to jedyna opcja, by zapoznać się z programami, planami, działaniami. Zaproszenie do wzięcia udziału w debacie niesie za sobą świadomość obecności. Dlatego jeśli ktoś odrzuca udział w rozmowie, lekceważy wyborców. Koncentracja uwagi i sił na tym, gdzie i w jakich okolicznościach, w jakiej stacji telewizyjnej, pod jakimi warunkami debata ma się odbyć, to infantylizm - uważa dyrektor Migoń.

POLSKI ESKTREMISTA

Na Zachodzie, jak podkreśla profesor Ryszard Czarny, były ambasador Polski w krajach skandynawskich, kierownik Katedry Krajów Europy Północnej na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego w Kielcach, prezes Kaczyński swoim zachowaniem skazałby się na polityczny niebyt.

- Jeśli uznamy, że w krajach nordyckich standardy są wysokie, to tam ktoś o tego typu zapatrywaniach i tak zmieniających się co chwila sposobach własnej reakcji nie ma żadnej szansy. Nikt na niego by nie zagłosował. Takich ludzi nazywa się po prostu ekstremistami - mówi profesor Czarny.

ZIMNA KALKULACJA

Zdaniem doktor Agnieszki Kasińskiej-Metryki, politolog z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, specjalistki od marketingu politycznego, unikanie debat przez Jarosława Kaczyńskiego to z rozmysłem zbudowana strategia. Jej fundamentem jest nie tylko trauma po przegranej dyskusji prezesa z Donaldem Tuskiem w 2007 roku, kiedy Platforma Obywatelska odsunęła Prawo i Sprawiedliwość do władzy.

- Na tle innych narzędzi marketingowych o debatach mówi się, że mają największy ciężar gatunkowy, bo z nich wyborca może się najwięcej dowiedzieć. W sztabie wyborczym Prawa i Sprawiedliwości dokonano kalkulacji zysków i strat. Sztabowcy widocznie doszli do wniosku, że na debatach można sporo stracić, a niewiele zyskać - ocenia Kasińska-Metryka.

Dodaje, że prezesowi Kaczyńskiemu nie zależy na poprawie jakości demokracji poprzez uczestnictwo w debacie. - Wiele osób ogląda debaty, ale podczas badań opinii publicznej okazuje się, że wyborcy i tak odchodzą od telewizorów z przekonaniem, że ich kandydat był lepszy niezależnie od tego, jak obiektywnie wypadł. Do debaty z prezesem Kaczyńskim nie dojdzie także z tego powodu, że PiS nie ma potencjału kadrowego. Partia będzie odbijać pałeczkę, że zawiodła ekipa rządząca, choć to PiS postawiło warunki niemożliwe do spełnienia - twierdzi Agnieszka Kasińska-Metryka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie