Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zboża ci u niego dostatek - zaglądamy do gospodarstwa laureata plebiscytu "Rolnik Roku 2012" Tadeusza Gajosa

Bartłomiej BITNER
Sprzęt w pracy rolnika to podstawa. Tadeusz Gajos dobrze o tym wie, bo maszyny znacznie ułatwiają uprawę roślin.
Sprzęt w pracy rolnika to podstawa. Tadeusz Gajos dobrze o tym wie, bo maszyny znacznie ułatwiają uprawę roślin. Łukasz Zarzycki
Tadeusz Gajos z Zagórza zajął drugie miejsce w powiecie i trzecie w województwie świętokrzyskim w konkursie "Rolnik Roku 2012". Odwiedziliśmy go w jego gospodarstwie i porozmawialiśmy o trudach pracy na roli.
Tadeusz Gajos trzyma w dłoniach ziarna kukurydzy. Rolnik postawił na uprawę zboża.
Tadeusz Gajos trzyma w dłoniach ziarna kukurydzy. Rolnik postawił na uprawę zboża. Łukasz Zarzycki

Tadeusz Gajos trzyma w dłoniach ziarna kukurydzy. Rolnik postawił na uprawę zboża.
(fot. Łukasz Zarzycki)

Zaczynał od 7 hektarów pola i jednego konia. Dziś jego gospodarstwo jest ogromne, znajduje się na nim wiele sprzętów, ze zwierząt tylko tuczniki. - To dlatego, że prawie wszyscy rolnicy wybrali odpowiedni kierunek swoich działań. Ja postawiłem na zboże - mówi Tadeusz Gajos.

Dzień gali finałowej - 27 listopada 2012 roku - był i nadal jest jednym z ważniejszych dni w życiu rolnika z Zagórza leżącego w gminie Nagłowice, powiat jędrzejowski. Tadeusz Gajos był bardzo dumny, że nie tylko jego gospodarstwo, ale przede wszystkim ciężka praca zostały nagrodzone. Drugie miejsce w powiecie i trzecie w województwie dobitnie to podkreślają.
- Ogromnie się cieszę, że uzyskałem takie pozycje w konkursie. Jestem wdzięczny tym, którzy na mnie głosowali - powiedział tuż po ogłoszeniu wyników, którym towarzyszyły niemałe emocje. Kiedy już opadły, dwa tygodnie po finale, odwiedziliśmy go w jego gospodarstwie. Zobaczyliśmy, jak wygląda jego praca i posłuchaliśmy opowieści o trudach pracy i wielu związanych z tym wyrzeczeniach.

OD ŚWITU DO NOCY

- Ludziom, którzy nie żyją z roli, może się wydawać, że nasza praca wcale nie jest tak ciężka. Bo na przykład skoro mamy sprzęt, to on nam wiele ułatwia przy robocie w polu. Ale to nie do końca tak - zaczyna Tadeusz Gajos. - Gospodarstwo jest duże i wymaga poświęcenia wiele czasu. Trzeba wszystkiego dojrzeć po kilka razy dziennie, zobaczyć czy wszystko jest w porządku. A pracy jest huk. Zaczyna się ona wczesną wiosną, bo pod koniec marca. Wtedy trzeba zaorać pole i odpowiednio je nawieźć. Później, w kwietniu, przychodzi czas na siew zboża. Następnie muszę roślin pilnować, żeby należycie rosły, a to wiąże się także z ich pryskaniem, żeby nie chorowały. A w połowie wakacji już zaczynają się żniwa, które trwają do października tak naprawdę. Wtedy to zbiera się plony kukurydzy - opowiada o swojej pracy w wielkim skrócie.

Trud podkreśla syn Piotr, który wspomaga tatę w rolniczych obowiązkach. - Latem śpimy czasami tylko po trzy godziny na dobę. Późnym wieczorem, a w zasadzie to już nocą kończymy pracę w polu, natomiast już po godzinie 4 nad ranem wstajemy, żeby oporządzić zwierzęta. Lekko nie ma - przyznaje.

Ale ciężka praca się opłaca. Rolnicy dobrze o tym wiedzą, bo jej efektem są potem plony, a te poprzez na przykład skup zboża oznaczają zarobki. Im mocniej będą się starać w ciągu roku, tym samym uzyskają lepsze efekty.

PRZEDE WSZYSTKIM ZBOŻE

Tadeusz Gajos przez ponad ćwierć wieku bardzo rozwinął swoje gospodarstwo. - Zaczynałem w 1984 roku. Wtedy miałem tylko 7 hektarów pola i konia. Teraz za to mam 120 tuczników i tyle samo hektarów uprawnej ziemi - mówi. A ziemia według gospodarza, jest bardzo cenna.

- Dzisiaj nie ma tak jak dawniej, że każdy rolnik zajmował się po trochu hodowlą bydła i uprawą roślin i tym samym żył zarówno ze sprzedaży pszenicy czy żyta, oprócz tego zwierząt na ubój, ale też tego, co one wcześniej mu dawały, a więc mleka czy jajek. Teraz każdy się specjalizuje. Jeden dba o produkcję mleka, drugi o to, by utuczyć zwierzęta i sprzedać je do rzeźni. Mąż natomiast postawił na zboże - mówi Renata Gajos, żona laureata.

- Na ziemi uprawiam między innymi rzepak, pszenicę i kukurydzę. Te rośliny są opłacalne, w przeciwieństwie do hodowli zwierząt. Dlatego też praktycznie w swoim gospodarstwie ich nie mam. Kiedyś były i krowy, i kury, i nawet króliki, ale teraz? Teraz to tylko są tuczniki - opowiada Tadeusz Gajos.

Mężczyzna przyznaje, że ze zwierzętami, oprócz kwestii cen ich skupu, jest jeszcze kilka problemów. - Wydaje mi się, że teraz są one słabsze niż kiedyś. Tak jakby częściej były podatne na choroby. A jak już pojawiłby się wirus, to pewnie wszystkie od razu byłyby zainfekowane - uważa.

Między innymi z tego powodu hoduje tylko tuczniki. Ma ich 120 sztuk i nie lada z tym problemy. Bo choć nie są agresywne, to jednak potrafią czasami nabroić.

- Najbardziej chyba wtedy, gdy chce im się pić. Nie dość, że często niszczą smoczki, to kiedyś spowodowały zalanie pomieszczenia, w którym są hodowane - przyznaje Renata Gajos.

Syn Piotr także pomaga tacie w pracy na roli. Między innymi opiekuje się tucznikami, których w gospodarstwie jest 120.

Syn Piotr także pomaga tacie w pracy na roli. Między innymi opiekuje się tucznikami, których w gospodarstwie jest 120. Łukasz Zarzycki

Syn Piotr także pomaga tacie w pracy na roli. Między innymi opiekuje się tucznikami, których w gospodarstwie jest 120.
(fot. Łukasz Zarzycki)

POMOCNY SPRZĘT I... POGODA

Dlatego zdecydowanie więcej argumentów przemawia za uprawą zboża. Pomaga w niej państwu Gajosom prawdziwy zestaw sprzętu, jaki znajduje się w ich gospodarstwie. Pług, kombajn, cztery ciągniki, agregat uprawowo-siewny i inne mniejsze, które pomagają przy bronowaniu czy orce stanowią nie lada wsparcie.

- Bardzo ułatwiają pracę w polu. Gdyby nie one, to przede wszystkim nie dałoby rady obrobić w szybkim czasie całej ziemi - przyznaje syn Piotr.
- Czasami ludzie pytają się, jak bardzo takie sprzęty są potrzebne. Po prostu bardzo - mówi Tadeusz Gajos. - Mając do dyspozycji tylko konia, można zaorać przy wytężonej pracy najwięcej pół hektara pola na dzień. Oznacza to trochę ponad pięć hektarów w dwa tygodnie. A tyle samo jednego dnia zaora się ciągnikiem - wyjaśnia.

ZIMOWE WAKACJE

Teraz jednak wreszcie zasłużenie odpoczywa. - Przez osiem miesięcy człowiek ma pełno zajęć, to teraz musi wypocząć. W końcu trzeba zebrać siły na kolejny rolniczy sezon - zaznacza.

Rodzina państwa Gajosów: od lewej żona syna Roksana, syn Piotr, żona Renata i pan Tadeusz.

Rodzina państwa Gajosów: od lewej żona syna Roksana, syn Piotr, żona Renata i pan Tadeusz. Łukasz Zarzycki

Rodzina państwa Gajosów: od lewej żona syna Roksana, syn Piotr, żona Renata i pan Tadeusz.
(fot. Łukasz Zarzycki)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie