Oskarżony w dwóch procesach
51-latek, który zasiada teraz na ławie oskarżonych pod zarzutem zabójstwa trójki obywateli Ukrainy, wkrótce wystąpi jako oskarżony w ponownym procesie o zabójstwa właścicieli kantorów na południu Polski. Pierwszy wyrok w tej ostatniej sprawie skazujący 51-latka na dożywocie zapadł w 2009 roku, jednak kilka tygodni temu Prokuratura Apelacyjna w Krakowie uchyliła go do ponownego rozpoznania. Sprawa wróci na wokandę krakowskiego Sądu Okręgowego. Apelacja utrzymała natomiast w mocy wyrok 15 lat więzienia dla oskarżonego w tamtym procesie 41-latka, który przyznał się do winy i współpracował z policją.
Przypomnijmy, że proces dotyczy wydarzeń z 19 września 1991 roku. Z ustaleń policyjnych wynika, że trójka obywateli Ukrainy: 40 i 41-latek oraz 24-letnia kobieta zatrzymali się na parkingu w Cedzynie. Tam również przyjechali trzej mężczyźni, mieszkańcy powiatu kieleckiego, którzy - według prokuratora - mieli wcześniej śledzić swoje przyszłe ofiary. 40- i 41-letni Ukraińcy zginęli od strzałów z pistoletu, a ich towarzyszka - 24-latka - najpierw została brutalnie zgwałcona, a następnie z bliskiej odległości zastrzelona.
Sprawa długo pozostawała niewyjaśniona. Dopiero po 18 latach, w 2009 roku nastąpił przełom. Zatrzymano podejrzanych o popełnienie zbrodni. Jeden nie dożył procesu - znaleziono go powieszonego w celi. Drugi, dziś 51-letni mężczyzna zasiadł na ławie oskarżonych. Kluczowymi dla rozwiązania sprawy były zeznania świadka koronnego z innego procesu. Istotne były także badania genetyczne, które potwierdziły obecność oskarżonego na miejscu zabójstwa.
DOBIJANIE...
Proces toczy się przed Sądem Okręgowym w Kielcach. Wczoraj swoją opinię przedstawili biegli z zakresu rekonstrukcji zdarzeń, którzy dwadzieścia lat temu na podstawie dowodów, którymi wówczas dysponowali, zaprezentowali przypuszczalny przebieg tamtych wydarzeń. Biegli tłumaczyli, w jaki sposób ofiary zostały zaatakowane i z jakiej odległości do nich strzelano. - Pierwsza ofiara, 41-latek otrzymała dwa strzały w klatkę piersiową. Po pierwszych postrzałach, gdy ofiara już leżała na ziemi, napastnik podszedł bliżej i strzelił w głowę z bliskiej odległości. To dało czas drugiej z ofiar - 40-latkowi, na ucieczkę. Zapewne zorientował się, że nie ma szans w starciu z oprawcami. Należy wziąć pod uwagę również to, że ofiary zostały zaskoczone. Z samochodu wyszły w kapciach, miały ograniczone możliwości, jeśli chodzi o ucieczkę.
Genetyczna zagadka, intryga, inwigilacja - w procesie o zabójstwo w Cedzynie zeznawał oskarżony
Napastnik, w naszej ocenie ten sam, który strzelał do pierwszej ofiary, udał się w pościg za drugim mężczyzną. Przypuszczamy, że 40-latek w pewnej chwili obrócił się bokiem do ścigającej go osoby i uniósł ręce do góry, bo pierwszy strzał otrzymał w okolice podpachowe, zwykle zasłonięte przez ręce. Po tym strzale 40-latek upadł twarzą do ziemi. Napastnik podszedł blisko i oddał strzał w kark. Ten wystrzał miał charakter dobijania ofiary, został oddany z odległości trzech do pięciu centymetrów od nasady szyi.
Dalej biegli tłumaczyli skąd mogły się wziąć rozmazane ślady krwi na ziemi i na twarzy pierwszej z ofiar - 41-latka. - Typujemy, że ślady te powstały podczas przesuwania zwłok. Mogło się to zdarzyć podczas przeszukiwania ubrania 41-latka - tłumaczyli biegli.
ZMASAKROWANA
Najbardziej dramatyczne, w opinii biegłych, były ostatnie chwile 24-letniej kobiety, ostatniej ofiary morderstwa pod Cedzyną w 1991 roku. Jak ustalili biegli, opierając się na sekcji zwłok kobiety, zginęła ze świadomością, że za chwilę umrze. - Kobieta miała mnóstwo obrażeń wielopłaszczyznowych: od złamanego nosa, po liczne zasinienia, krwawe podbiegnięcia i poranione wargi. Do tego wszystkiego doszło także złamanie żeber i mostka z lewej strony ciała. Te ostatnie obrażenia wynikały pewnie z tego, że jeden z napastników z dużą siłą przytrzymywał kobietę kolanem. Kobieta była także zgwałcona w brutalny sposób. Zakładamy, że w gwałcie zbiorowym uczestniczyło dwóch napastników, bo znaleziono dwie próbki ich DNA, niewykluczone jednak, że była tam jeszcze trzecia osoba, która po prostu nie zostawiła po sobie śladów na ciele kobiety - tłumaczyli biegli.
W Kielcach ruszył proces o głośne zabójstwo sprzed 20 lat (zdjęcia)
Sędzia Adam Kabizński przewodniczący składu sędziowskiego w tym procesie chciał wiedzieć, czy możliwe byłoby założenie, że napastnicy najpierw zgwałcili kobietę, a następnie zabili mężczyzn. - Raczej możemy wykluczyć taką możliwość, ponieważ wówczas moglibyśmy być pewni, że mężczyźni - towarzysze kobiety - na widok znęcania się nad nią próbowaliby walczyć. Tymczasem na ich ciałach nie ma śladów obrażeń. Kobieta zaś została zmasakrowana. Wyglądało to tak, jakby za wszelką cenę walczyła o przeżycie. Widziała, co się stało z towarzyszami podróży i zapewne przypuszczała, że czeka ją podobny los. Po wszystkim kobieta otrzymała strzał w głowę z bliskiej odległości. Jej ciało pozostawiono nagie, niemal zbezczeszczone. Jest w tym pewien wątek perwersji.
Sędzia dopytywał także o możliwość, czy z pistoletu, którym zabito ofiary, strzelał jeden sprawca, czy może kilku. Biegli, powołując się na doświadczenie, założyli, że bronią w tym przypadku posługiwać się mogła tylko jedna osoba. - Świadczy o tym charakter ran oraz brutalność i determinacja, z jaką pozbywano się świadków i ofiar. Nie możemy tego stwierdzić i udokumentować, ale takie są nasze odczucia - dodał jedne z biegłych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?