Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żeby ludziom się chciało chcieć - ksiądz Jacek Stryczek, twórca Szlachetnej Paczki, o sztuce pomagania z sensem

Iza BEDNARZ [email protected]
Ksiądz Jacek Stryczek
Ksiądz Jacek Stryczek Archiwum Stowarzyszenia WIOSNA
O paczce prezydenta Komorowskiego, motorku przykrytym kołderką, talerzu dla niespodziewanego gościa na wigilijnym stole i sztuce pomagania z sensem mówi ksiądz Jacek "Wiosna" Stryczek, twórca Szlachetnej Paczki.

Ksiądz Jacek Stryczek

Ksiądz Jacek Stryczek

Urodził się w Libiążu w rodzinie górniczej, ma 49 lat, absolwent Akademii Górniczo - Hutniczej w Krakowie o specjalności wibroakustyka, w latach 1988 - 93 studiował na Papieskiej Akademii Teologicznej. Święcenia kapłańskie przyjął w 1993 roku. Założyciel Stowarzyszenia WIOSNA, twórca Szlachetnej Paczki, Akademii Przyszłości i wielu innych inicjatyw społeczno - wolontariackich. Duszpasterz ludzi biznesu. Happener: zasłynął ustawieniem konfesjonału w adwent przed Galerią Krakowską, w 2009 roku zapalił znicz przed Giełdą Papierów Wartościowych w Warszawie (na znak żałoby po pieniądzach, które umarły), zgłosił swoją kandydaturę na szefa krakowskich struktur Sojuszu Lewicy Demokratycznej - jako partii wrażliwej społecznie. Wspina się, jeździ na rowerze, lubi, jak ma w życiu pod górkę.

W tym roku po raz trzeci szlachetna paczka została spakowana w Pałacu Prezydenckim. Jak się robi paczkę wagi państwowej?

- Z chęcią niesienia mądrej pomocy. Myślę, że i my, i prezydent Bronisław Komorowski mamy podobne zdanie na temat budowania społeczeństwa obywatelskiego i wspierania inicjatyw oddolnych, dlatego bardzo chętnie przyłączył się z małżonką do naszej akcji. Logistycznie przygotowanie paczki leżało po stronie pani prezydentowej, bo kobiety są w tych sprawach bardziej praktyczne.

I po co ta akcja w Pałacu Prezydenckim?

- Zależy nam, żeby pokazywać, jak osoby znane robią coś dobrego. I wcale to nie jest robione pod publiczkę. Zaprosiłem do naszej paczki Szymona Majewskiego, Jerzego Dudka i Annę Muchę, bo oni już wcześniej pomagali. Celebryci bardzo często robią rzeczy dobre, ale się tym nie chwalą, zresztą media wolą pokazywać ich od złej strony, jak robią skandale...

Bo skandale się lepiej sprzedają. Podobno.

- Ale potem ludzie naśladują swoich idoli. Lepiej, żeby naśladowali ich w rzeczach dobrych niż w złych.

Nie boi się ksiądz, że przez takie rozdawnictwo Szlachetna Paczka wychowa kolejnych klientów pomocy społecznej? Siostra Małgorzata Chmielewska nie zostawia suchej nitki na polskim systemie pomocy społecznej, nazywa ośrodki pomocy społecznej biurem wypłacania zasiłków. Janina Ochojska też jest przeciwna rozdawnictwu darów, mówi: "lepiej wybudować ludziom studnię, niż dawać im wodę i ryż". Rozdawnictwo to upokarzanie.

- Nam chodzi o mądre pomaganie. Takie, żeby ludziom się chciało chcieć.

I chce im się?

- W ubiegłym roku w Paczkę zaangażował się Marcin, właściciel wziętej kancelarii prawnej w Krakowie. Wybrał z kolegami małżeństwo mieszkające w baraku, mężczyzna nie miał nóg, opiekowała się nim żona. Kiedy ich odwiedził z paczką, okazało się, że żona tego pana jest obłożnie chora i prawie nie wstaje z łóżka, więc Marcin wymyślił, że jakby kupili temu panu motorek, to byłby bardziej samodzielny i mógłby przynajmniej załatwić najpilniejsze zakupy. Tak zrobili, pan się bardzo ucieszył. Za jakiś czas Marcin odwiedził ich ponownie i zobaczył, że obok łóżka żony okrytej troskliwie kołdrą, stoi motorek, również przykryty kołderką. Teraz Marcin zagląda tam częściej, bo ten pan więcej choruje. Opowiadam o tym, bo z jednej strony pomoc zmieniła życie tych dwojga chorych ludzi, sprawiła, że uwierzyli, że mogą żyć inaczej. Z drugiej zmieniła darczyńcę, sprowokowała go do wzięcia odpowiedzialności za swoich podopiecznych. Sprawdziliśmy, że aż 25 procent naszych darczyńców interesuje się losem swoich podopiecznych i stara się później im pomagać.

Ciekawe jak skłonić do pomagania bogatych, którzy mówią otwarcie: nie rozdaję, bo sam ciężko pracuję.

- Ludzie, którzy odnieśli sukces, chcą pomagać na podobnym standardzie, czyli mieć satysfakcję z niesienia pomocy. Jak im się złoży propozycję kupienia sterty makaronu, ryżu, mąki, to nie mają żadnej frajdy. Ale jak ich się zaangażuje w kompletowanie konkretnej pomocy, dla konkretnej rodziny, jak pochodzą za ładnym płaszczem, zabawką dla dziecka, pojawiają się konkretne emocje, oni zaczynają się zaprzyjaźniać ze swoim podopiecznym, myślą o nim, zastanawiają się, jaki jest, co lubi.

To jest szantaż emocjonalny.

- Nigdy nie mówimy, że musisz pomóc. Chodzi właśnie o to, że kontakt z drugim człowiekiem wyzwala pasję. Człowiekowi się chce. Sterta rzeczy tak na nas nie działa.

No dobrze, ale zdarzają się też porażki, ludzie, którzy żyją z biedy i taka sytuacja im pasuje.
Przychodzą i mówią: dajcie, bo ja nie mam.

- Zdarzają się. Jednak z zasady nie pomagamy osobom roszczeniowym. Generalnie działamy zgodnie z zasadą: nie rybą, ale też nie wędką. Bo jeśli ktoś nie ma mentalności wędkarza, to sprzeda wędkę i kupi ryby. Potrzebna jest mentalność wędkarza.

To po co są te rzeczy?

- Pamiętam taką rodzinkę: matka, dwóch synów, obok ojciec alkoholik, który zrujnował im życie. Matka pracowała jako sprzątaczka po 12 godzin dziennie, żeby utrzymać rodzinę. Wolontariusz, w jakimś natchnieniu, nagle zapytał: pani Aniu, pani teraz jest głodna? Odpowiada: nie tak bardzo. Gdy na drugi dzień przywiózł jedzenie, faktycznie lodówka była pusta. Tak, pomoc to nie tylko rzeczy, to nie jest ryba, to jest impuls do zmiany. Jej 12 - letni syn, który ją niesamowicie szanuje za to, co dla nich robi, mówi: mama, ty teraz pracujesz, ale jak dorosnę, to cię wyręczę. Sam byłem kiedyś podobnej sytuacji.

Potrzebował ksiądz ryby?

- Kilka lat temu skończyły nam się pieniądze na kolejną edycję Paczki. Nie mieliśmy ani na promocję, ani na obsługę. Chodziłem od jednej instytucji do drugiej i czułem się jak biznesmen, którego firma bankrutuje, albo rodzina, której nagle zaczyna się powodzić źle, bo ktoś się ciężko rozchorował. Nie mogłem spać, jeść, wyglądałem coraz gorzej, a jak wyglądasz źle, to ludzie się od ciebie odsuwają, mówią: ej, czego ode mnie chcesz?! I czujesz się jeszcze bardziej przegrany i samotny. Wtedy nieoczekiwanie dostaliśmy duży grant od Krakowskiej Fundacji Komunikacji Społecznej i to było tak, jakby ktoś mnie poklepał po plecach, albo przytulił. Te rodziny, które dostają Szlachetną Paczkę, mówią często: "o rany, nie wiedzieliśmy, że ktoś się o nas troszczy, a tu, proszę, dostaliśmy prezent, i do tego tak pięknie zapakowany". Rośnie poczucie własnej wartości i wiara, że mogą coś zmienić, bo nie są zupełnie sami.

Ile kosztuje Szlachetna Paczka?

- Przygotowanie ubiegłorocznej edycji kosztowało nas 1,8 mln złotych, w tym jest organizacja, promocja, obsługa informatyczna. Wartość paczek przekazanych podopiecznym to 18 milionów złotych, ale cała wartość społeczna to 114 milionów złotych.

Jakim cudem wyszło 114 milionów jak paczki były warte 18? Jak ksiądz to liczy?

- Mnożę wartość paczek przez pracę, którą wkładają wolontariusze i darczyńcy. Bo to nie rzeczy zmieniają życie podopiecznych Paczki, ale kontakt z ludźmi. Ja to nazywam projektem 1.0 jak sam robię coś dla kogoś. Jak razem robimy coś dla kogoś, to jest projekt 2.0, a jak dzięki temu się zmieniamy i stajemy się kimś innym, to jest projekt 3.0. Tak działa Paczka, budujemy społeczność w społeczeństwie, pomosty między ludźmi, uczymy ich ze sobą rozmawiać, współdziałać. Rzeczy są tylko okazją.

W jednym z felietonów napisał ksiądz, że nie umiemy wychowywać dzieci do ciężkich czasów. Po co?

- Bo dzieci zdemoralizowane przez dorosłych uważają, że wszystko im się należy. Zresztą, rodzice też myślą, że skoro sami mieli ciężko, to dzieci muszą mieć najlepiej. I rośnie pokolenie egoistów, którzy kończą studia z piątkami, ale nie da się z nimi rozmawiać, bo zaczynają rozmowę od pytania: a co ty mi dasz? 50 procent młodych Polaków nie ma pracy, ale nie dlatego, że jej nie ma, tylko dlatego, że są zdemoralizowani przez rodziców, a szkoła utrwala tę postawę.

To jaki będzie najlepszy prezent pod choinkę dla współczesnego dzieciaka?

- Jak go ojciec zabierze na wycieczkę w góry. Albo jak się pozwoli, żeby dziecko się kimś zaopiekowało, jak uczyni się je odpowiedzialnym, ale tak całkiem poważnie. Moja znajoma, która ma kilkuletniego synka, kiedyś źle się czuła, więc poprosiła go, żeby się nią opiekował przez dwie godziny. Dziecko było przeszczęśliwe. Dzieci uwielbiają podążać za rodzicami, trzeba je tylko mądrze poprowadzić.

Ostatnie badania CBOS pokazują, że 75 procent Polaków podejmuje różne działania dobroczynne. Najczęściej w okresie świąt Bożego Narodzenia. Wtedy najchętniej dzielimy się z innymi, wspieramy kwesty, oferujemy pomoc rzeczową. Ale inne badanie wykazało, że tylko co 10 respondent zaprosiłby do stołu w Wigilię niespodziewanego gościa. A przecież staropolskim zwyczajem zostawiamy puste miejsce przy stole.

- Kiedyś zostawiało się je dla żebraków, ubogich, bo nie było instytucji pomocy społecznej. Ale czasy się zmieniają i my też, już nie tak łatwo wpuszczamy obcych do domów, zresztą to jest trudne także z powodu ich osobistych problemów, uzależnień, itp. Myślę, że dziś takim dodatkowym talerzem przy wigilijnym stole dla niespodziewanego gościa jest zrobienie szlachetnej paczki. Wielu naprawdę biednych ludzi nigdy nie zapuka do naszych drzwi, nie upomni się o pomoc, bo nie wie jak, bo się wstydzi. Zawsze jak robimy Szlachetną Paczkę, przychodzi mi na myśl stajenka betlejemska. Ich też nikt nigdzie nie chciał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie