Zima sparaliżowała północne Kielce

- To była katastrofa. W godzinach porannego szczytu autobusy nie mogły podjechać na osiedla Świętokrzyskie, na Stok i Dąbrowę. Zablokowane były ulice Warszawska, Orląt Lwowskich, Zagnańska i Witosa. Autobusy stawały w miejscu, nie mogły podjechać na oblodzonych wzniesieniach ani zawrócić, blokując ruch na całej ulicy. Wyjazd z osiedla Dąbrowa był tak oblodzony, że nie mogły wyjechać nawet samochody osobowe a co mówić ciężkie autobusy – mówi Elżbieta Śreniawska, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji w Kielcach. - Problemy były na liniach 46, 35, 102, 113, 39, 104 czy 105. Część kursów się nie odbyła, bo autobusy nie dojechały na pętle, aby zawrócić a część była spóźniona. Sytuacja zaczęła powoli się normować dopiero o godzinie 8. Mieszkańcy północnych osiedli Kielc na pewno spóźnili się do pracy.

Prezes Śreniawska, po skargach kierowców interweniowała osobiście u dyrektora Miejskiego Zarządu Dróg, Włodzimierza Stępnia, ale została odesłana do firmy, której zlecono zimowe utrzymanie dróg. Odpowiada za nie Rejonowe Przedsiębiorstwo Zieleni i Usług Komunalnych w Kielcach, ale jego pracownicy nie czują się winny tej sytuacji.

- To Miejski Zarząd Dróg ogłasza czynną akcję, a wtedy na ulice wyjeżdża cały sprzęt zimowego utrzymania – przyznaje prezes Rejonowego Przedsiębiorstwa Zieleni i Usług Komunalnych, Michał Miszczyk. - Była ogłoszona tylko akcja patrolowa a więc na ulice wysłaliśmy zgodnie z umową tylko połowę sprzętu. Dyżurny Miejskiego Zarządu Dróg ocenia sytuację na drogach na podstawie tego, co widzi na monitorze i podejmuje decyzję o ogłoszeniu akcji czynnej. Ostatnia noc pokazała, że nie wszystko da się zobaczyć przy pomocy kamer.

„Zieleń” odpowiada za zimowe utrzymanie całego miasta, ale część prac zleca innym firmom. – Na północną część miasta mamy podpisaną umowę z podwykonawcą, z firmą „Fart”. Ona też nawaliła. Wciągu czterech godzin wszystkie drogi pierwszej i drugiej kategorii powinny być odśnieżone i odlodzone, a w środę o godzinie 12 jeszcze część ulic nie była przygotowana do ruchu – dodaje Dominiki Skowron z Rejonowego Przedsiębiorstwa Zieleni i Usług Komunalnych. – Wyciągniemy konsekwencje finansowe wobec firmy, choć ona może się bronić, że nie pracowała pełną parą, ponieważ nie ogłoszono akcji czynnej. Miasto w ten sposób oszczędza, gdyż za akcję patrolowo- interwencyjną płaci nam mniej.

Zbigniew Wojtyś odpowiadający w Miejskim Zarządzie Dróg za utrzymanie ulic w Kielcach tłumaczy, że nie było potrzeby ogłaszania akcji czynnej. – O godzinie 22, we wtorek rozpoczęła się akcja patrolowo- interwencyjna i to w zupełności wystarczyło. Połowa sprzętu powinna była pojechać do północnych osiedli. Do rana wszystkie podjazdy, łuki dróg, zatoki autobusowe, skrzyżowania mogły zostać odśnieżone i odlodzone, a tak się nie stało – informuje. - Zawiodła przede wszystkim komunikacja między ludźmi i zbyt duże zaufanie do techniki. Nasz pracownik oparł się na tym, co zobaczył w komputerze, a nie wysłał nikogo na miejsce, a by zobaczył, jak sytuacja wygląda. A kierowcy pługopiaskarek powinni byli zawiadomić, że nie dają rady a „zieleń” przesunąć sprzęt z centrum i południa miasta. W środę Kielce zostały podzielone na dwie strefy klimatycznej. Na północy spadło mnóstwo śniegu a w pozostałych częściach miasta go nie było i tam można było akcję ograniczyć. "Zieleń" nie otrzyma pełnej zapłaty, bo nie wykonała zadania.