Zmarł Ryszard Babiarczyk, organizator wielu muzycznych wydarzeń w regionie świętokrzyskim

Zawsze, gdy odbierałam od niego telefon, wiedziałam, że mam godzinę wyjętą z życia. Nikt tak jak Rysiek nie potrafił rozmawiać przez telefon. Dzwonił pod pretekstem zbliżającej się daty organizowanego przez niego koncertu, ale wiedziałam, że tak naprawdę dzwoni po to, żeby pogadać. Kto znał Ryśka, dobrze wiedział, że nie przebierał w słowach - lubił zakląć, ale zawsze ceniłam go za to, że nazywał rzeczy po imieniu.

Mieliśmy się spotkać w grudniu. Planował koncert, na którym mieli zagrać Maleńczuk i Waglewski. Maleńczuk zauroczył Ryśka po tym, jak po raz pierwszy zorganizował jego koncert w Kielcach. Rysiek podziwiał Maleńczuka za ten luz na scenie, za to, że publiczność czuła się nie jak na podniosłym raucie, a jak na spotkaniu towarzyskim. Bo Babiarczyk właśnie taki luz i brak zadęcia cenił w ludziach. Był otwarty i szczery, czasem do bólu.

Bardzo chciał zrobić koncert w nowym amfiteatrze na Kadzielni, powtarzał, że to będzie coś wielkiego. Udało się. Koncert Gigantów Rocka - Budki Suflera i grupy Perfect był ostatnim, jaki zrealizował. Pełen amfiteatr, ludzie dopisali. A on się z tego bardzo cieszył, bo zadowolona publiczność była nagrodą dla niego.

Dał nam wiele godzin niezapomnianych muzycznych wspomnień. Legendarne już jego koncerty symfoniczne, Lady Pank czy Perfect, niedawno Stan Borys oraz uwielbiany przez niego duet Malicki i Laskowik. Każdemu z zapraszanych przez siebie artystów dawał ten sam prezent: Babę-Jagę - symbol regionu świętokrzyskiego. Mógł nam dać jeszcze więcej.

Gdy dowiedział się o chorobie, to podszedł do niej jak do czegoś, co trzeba zwalczyć i żyć dalej. Choroba nie przeszkodziła mu w pracy, dawał z siebie, ile mógł, organizując wraz z redakcją "Echa Dnia" show "Świętokrzyskie gwiazdy tańczą".

Będzie nam Ciebie brakowało.