Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Znany aktor Leonard Pietraszak wybiera się do Solca Zdroju i planuje wizytę w Rytwianach

Danuta PAROL, [email protected]
Leonard Pietraszak chętnie grywa na scenie, a ostatnio nawet wystąpił w serialu.
Leonard Pietraszak chętnie grywa na scenie, a ostatnio nawet wystąpił w serialu. Fot. ZOOM
Leonard Pietraszak, wybitny aktor teatralny i filmowy, opowiada o wpadkach na planach filmowych, swojej pasji kolekcjonerskiej i zdrowotnych remontach w Solcu-Zdroju
Leonard Pietraszak z Małgorzatą Sochą w komedii „Chwile słabości” Donalda Churchilla.
Leonard Pietraszak z Małgorzatą Sochą w komedii „Chwile słabości” Donalda Churchilla. Fot. Aleksander Piekarski

Leonard Pietraszak z Małgorzatą Sochą w komedii "Chwile słabości" Donalda Churchilla.
(fot. Fot. Aleksander Piekarski)

Leonard Pietraszak

Wybitny polski aktor. Ma 74 lata. Pochodzi z Bydgoszczy. Początkowo studiował chemię na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, następnie przeniósł się do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej i Filmowej w Łodzi, gdzie ukończył w 1960 roku Wydział Aktorski. W latach 1960-1965 był aktorem scen poznańskich, po czym przeniósł się do Warszawy. Od 1977 związany jest ze sceną Teatru Ateneum. Popularność przyniosły mu role w serialach telewizyjnych takich, jak: "Czarne chmury" (pułkownik Krzysztof Dowgird) "Czterdziestolatek" (doktor Karol Stelmach, przyjaciel głównego bohatera, inżyniera Karwowskiego) oraz w filmach "Vabank" i "Vabank II, czyli riposta". Uhonorowany odznaczeniem Gloria Artis za całokształt pracy artystycznej. Żona aktorka, Wanda Majerówna.

Danuta Parol: * Niedawno wystąpił pan w Kielcach we współczesnej komedii "Chwile słabości". Na scenie towarzyszyły panu aktorki Magdalena Zawadzka i Małgorzata Socha. Komedia o związku małżeńskim, rozwodzie, miłości i przyjaźni. Poważne tematy przedstawione z humorem. Czy chętnie występuje pan we współczesnych sztukach?

Leonard Pietraszak: Tak, bo komedie bawią, ale też uczą. Tak jest w przypadku przedstawienia "Chwile słabości" autorstwa angielskiego pisarza Donalda Churchilla. Okazuje się, że nawet po rozwodzie warto ze sobą rozmawiać, wyjaśnić niejasne sytuacje. To pozwala na siebie spojrzeć inaczej, bez złości, a nawet powrócić do siebie. Samo życie. Na co dzień spotykamy się z konfliktami, rozpadem małżeństw. Ja także mam druga żonę Wandę Majerównę, aktorkę, przez wiele lat występowaliśmy razem w Teatrze Ateneum.

* Dał się pan namówić do udziału w serialu telewizyjnym "39 i pół", gdzie gra pan męża Magdaleny Zawadzkiej.

- Twórcy serialu chcieli, żebym wystąpił z Magdaleną Zawadzką. Przystałem na to, bo to nie tylko znakomita aktorka, ale także wspaniała koleżanka. Brakuje nam bardzo Gustawa Holoubka. Wybitny reżyser, aktor, dyrektor teatru, a przede wszystkim - wspaniały człowiek i kolega. Takich ludzi spotyka się już rzadko. To duże szczęście, że mogłem spotkać go w życiu zawodowym i prywatnym.

* Ostatnio w telewizji można było oglądać serial "Czarne chmury", który cieszy się niesłabnącą popularnością, ogląda go trzecie pokolenie telewidzów. Jak pan wytłumaczy ten fenomen?

- Z biegiem lat wydaje mi się, że to coraz lepszy serial. Wspaniałe plenery, żywa akcja, świetna muzyka Waldemara Kazaneckiego. A do tego wyśmienita obsada aktorska, m.in.: Mariusz Dmochowski, Edmund Feting, Elżbieta Starostecka, Anna Seniuk. Świetnie czułem się w roli pułkownika Dowgirda, zwłaszcza że wspierał mnie pełen temperamentu Ryszard Pietruski w roli Kacpra.

Ale praca nad serialem była ciężka. Przed rozpoczęciem zdjęć mieliśmy półroczne przygotowanie. Codziennie chodziliśmy na lekcje jeździectwa prowadzone przez wspaniałego trenera Ferensteina, przedwojennego majora kawalerii. Większość z nas nie jeździła konno, ale major był optymistą i powtarzał nam często: "W tak krótkim czasie nie nauczę was jeździć, ale nauczę dobrze wyglądać na koniu". A potem były szalone gonitwy na koniach, ucieczki. Kręciliśmy te zdjęcia w malowniczych lasach augustowskich podczas upalnego lata.

Podczas wielogodzinnego kręcenia scen staraliśmy się jak najmniej szarpać konie, bo były bardzo wyczerpane. Wtedy też postanowiłem, że już nigdy nie będę jeździł konno. I dotrzymałem słowa. Na planie były tragiczne momenty związane z fechtowaniem.

W pojedynku ze Stanisławem Niwińskim, filmowym rotmistrzem, pocięliśmy się w rękę i głowę. Ja z ranną prawą ręką nie mogłem kilka dni fechtować. Piekielnie ciężkie szable były wykonane z resorów "syreny", ale o tym dowiedzieliśmy się znacznie później.

* Część zdjęć serialu "Czarne chmury" była kręcona w Rytwianach. Czy był pan potem w tej miejscowości?

- Kręciliśmy zdjęcia przez 10 dni. Urzekł nas zabytkowy kościół, plebania i niezwykła gościnność księdza proboszcza. Z tym miejscem wiąże się niezwykła historia. W Chicago po spektaklu "Chwile słabości" podszedł do mnie młody, sympatyczny mężczyzna i zaprosił do... Rytwian. To był obecny proboszcz tamtejszej parafii i - jak zaznaczył - w Rytwianach dużo się zmieniło. Obiecałem, że przyjadę i dotrzymam słowa.

* Od wielu lat przyjaźni się pan z Wiesławem Ochmanem, czy z wybitnym tenorem łączy pana miłość do malarstwa?

- Malarstwo i kolekcjonerstwo to moja wielka pasja. Zbieraniem obrazów zająłem się w latach 60 - tych. A wszystko za sprawą mojego sąsiada Tadeusza Kulisiewicza, wybitnego rysownika i grafika. Otrzymałem od niego kilka prac, które zapoczątkowały kolekcję. A potem były już regularne zakupy obrazów. Następnie zafascynowałem się obrazami wybitnego pejzażysty Jana Stanisławskiego i jego uczniów.

Dziś trudno trafić na niefałszywego Stanisławskiego. Oryginały jego obrazów są bardzo wysoko wyceniane. Aktora na taki zakup już nie stać. Z Wiesławem Ochmanem założyliśmy stowarzyszenie kolekcjonerów obrazów nigdy nie kupionych. Dołączył do nas mistrz batuty Tadeusz Strugała. Od czasu do czasu spotykamy się i wspominamy te obrazy, których z różnych powodów nie zakupiliśmy. Pogadamy, pożałujemy straconych okazji i to nam pomaga zmniejszyć żal po nieudanych zakupach.

* Praca w teatrze, filmach, wyjazdowe spektakle w kraju i za granicą. Pośpiech, stres odbija się na zdrowiu. Jak stara się pan utrzymać dobra kondycję?

- Przyznaję, że nie mam czasu na regularną gimnastykę, basen. Najlepiej odpoczywam w domu, ciszy. Lubimy z żoną słuchać muzyki, mamy kolekcję płyt z muzyka klasyczną. W zależności od nastroju dobieramy kompozytorów.

Ale już w marcu czeka mnie dłuższy wypoczynek. Wybieram się na leczenie sanatoryjne do Solca-Zdroju. Będę mieszkał w Malinowym Zdroju, gdzie są znakomite warunki lokalowe i wszystkie zabiegi. Od kolegów aktorów wiem, że są tam bardzo dobre warunki. Myślę, że w Solcu-Zdroju dobrze wypocznę i nabiorę kondycji.

* Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie