Znicze, chryzantemy i jedzenie - handel przy nekropoliach 1 listopada z roku na rok się rozszerza

- Doniczki z kwiatami i stoły z lampkami stoją wszędzie, nawet daleko poza cmentarzem, na trawnikach i chodnikach, aż nie da się przejść. Ale to jeszcze można zrozumieć, bo to produkty typowe na Wszystkich Świętych. Jednak jedzenie to już przesada! Jak można jeść nad grobem zmarłych bliskich?! - denerwuje się pani Barbara.

NA SŁONO, NA SŁODKO…

Rzeczywiście od jakiegoś czasu to zjawisko się nasila. Do popularnych obwarzanków, które można kupić na wielu polskich cmentarzach 1 listopada, dołączyła wata cukrowa, batony, lizaki, chipsy, napoje. - Tylko patrzeć, jak na cmentarzu będzie można kupić kiełbasę z grilla i alkohol - emocjonuje się jeden z naszych czytelników, który mieszka w sąsiedztwie cmentarza.

Inaczej widzą sprawę ci, którzy od lat prowadzą handel na nekropoliach i, jak się okazuje na brak klientów wcale nie mogą narzekać. - Ludzie przyjeżdżają czasem z bardzo daleka, długo stoją w korkach, więc są głodni. Co w tym złego, że chcą coś zjeść? Ja im to umożliwiam - mówi pragnący zachować anonimowość mężczyzna, który przy cmentarzu w podkieleckiej Cedzynie handluje obwarzankami, popcornem i watą cukrową. Obwarzanki sprzedaje po 3 złote. Kupują je nie tylko dzieci, ale również dorośli. I tak już od 5 lat.

BEZ ZGODY

O ile z przyzwoleniem społecznym w tej kwestii bywa różnie, bo oprócz tych, których zjawisko oburza, znajdują się też tacy, którzy 1 listopada jedzenie na cmentarzu kupują, o tyle odpowiednie władze na tego typu sprzedaż zgody nie wydają. Deklarują to zgodnie wszystkie organy. - Koło naszego cmentarza takie przypadki się nie zdarzają. Po prostu nie udzielamy zezwolenia na handel produktami spożywczymi w dzień Wszystkich Świętych - stanowczo mówi Stanisław Dudek, prezes Zakładu Usług Pogrzebowych, który jest administratorem cmentarza komunalnego w Ostrowcu Świętokrzyskim. - Raz widziałem kogoś z obwarzankami, ale musiał to robić poza pozwoleniem - dodaje. Podobnego zdania jest Dariusz Toborek, kierownik cmentarza w Cedzynie. - Wyznaczamy stanowiska jedynie na handel okolicznościowy, ale mimo tego zdarzają się też produkty spożywcze. Nie ścigamy tych ludzi, bo nie mamy takiej możliwości - wyjaśnia. Na tego typu handel w pasie drogowym nie udziela pozwolenia także Miejski Zarząd Dróg w Kielcach. - Wnioskodawca określa, co ma zamiar sprzedawać.

Przedmiotem obrotu mają być rzeczy mające zastosowanie w tym dniu i w tym miejscu. Na "spożywkę" pozwoleń nie wydajemy - zapewnia dyrektor MZD Piotr Wójcik.

MIMO WSZYSTKO HANDLUJĄ

Skoro jednak sprzedawcy łamią zakazy i 1 listopada rozkładają swoje kramy przy cmentarzach, oznacza to, że biznes się kręci. - Nie ma się czemu dziwić. Żyjemy w społeczeństwie konsumpcyjnym, gdzie każda okazja jest dobra, by skupisku ludzi zaoferować jakiś towar - wyjaśnia socjolog Andrzej Kościołek. - Przecież tuż po 1 listopada w galeriach handlowych pojawią się elementy związane ze świętami Bożego Narodzenia - mówi półżartem, a poważnie dodaje: - Religijność jest teraz sferą prywatną. Każdy z nas może dokonać wyboru tego, co jest dla nas naprawdę ważne. To kwestia estetyki i poczucia wartości.

Wagę przeżycia duchowego świąt podkreśla natomiast ksiądz Dariusz Gącik, rzecznik Kurii Diecezjalnej w Kielcach. - Najważniejsze jest, aby w tych dniach panował klimat skupienia, refleksji, modlitwy za zmarłych i wdzięczności za dar ich życia. Z tego względu osoby, które przy tej okazji uprawiają handel winny uszanować specyficzny charakter tych dni- przekonuje.