Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zostałam cudownie ocalona - wspomnienia z II wojny światowej

Marek MACIĄGOWSKI
Pelagia Barwicka z kartą przesłaną przez brata Stefana, partyzanta oddziału "Wybranieckich” z obozu w Gross Rosen, gdzie zginął.
Pelagia Barwicka z kartą przesłaną przez brata Stefana, partyzanta oddziału "Wybranieckich” z obozu w Gross Rosen, gdzie zginął. Marek Maciągowski
70 lat po wybuchu II wojny światowej tamte straszne dni wspomina Pelagia Barwicka. Przeżyła choć przesłuchiwał ją sam Albert Szuster, osławiony kat Gór Świętokrzyskich.

Pelagia Barwicka

Pelagia Barwicka

Z domu Fąfara, żołnierz Armii Krajowej pseudonim "Emilia", prezes koła 4 Pułku Piechoty Legionów Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.

Znajomi mówią o niej Pela. Od dwudziestu lat jest prezesem koła 4 Pułku Piechoty Legionów Armii Krajowej Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej w Kielcach. Spokojna, cierpliwa, uśmiechnięta. Nie lubi tylko mówić o wojnie, bo odcisnęła na jej rodzinie straszliwe piętno.
Więc zamiast mówić o sobie, zawsze zaczyna opowieść o swoich poległych braciach, z których jeden zginął na początku wojny. Drugi - partyzant z Gór Świętokrzyskich - pod jej koniec, w obozie Gross Rosen.

PARTYZANCKIE ZAGŁĘBIE

Pochodzi ze Wzdołu, partyzanckiej kolebki niedaleko Bodzentyna. Urodziła się w roku 1923. Gdy skończyła szkołę powszechną zaczęła naukę u krawcowej w Skarżysku-Kamiennej. Mieszkała u ciotki, która pracowała w fabryce amunicji. Gdy wybuchła wojna jej bracia, obaj elewi orkiestry wojskowej 4 Pułku Piechoty Legionów, poszli na front. Pamięta, że biegała na dworzec i patrzyła na pociągi z żołnierzami, miała nadzieję wypatrzeć braci. Nie wypatrzyła.

Potem dowiedziała się, że walczyli pod Zapolicami, a potem przebijali się do twierdzy Modlin. Podczas walki pod Ołtarzewem młodszy brat Stanisław zginął, ale długo nie wiedzieli co się z nim stało. Dopiero w 1941 roku z Polskiego Czerwonego Krzyża przyszła do domu informacja o jego śmierci.

Starszy brat, Stefan, został ranny i trafił do szpitala dla jeńców wojennych w Działdowie. Dzięki pomocy sióstr zakonnych, uciekł tuż przed ewakuacją do Niemiec. Do domu szedł trzy tygodnie.

W 1940 roku dostała skierowanie do pracy w fabryce amunicji w Skarżysku-Kamiennej. Wszyscy musieli przymusowo pracować. Dziewczęta sortowały amunicję, nosiły ciężkie paki z nabojami. Pracowała kilka miesięcy, ale potem zaczęły się wywózki do fabryki Hasagu w Lipsku. Nie chciała jechać. Z koleżanką nie poszyły do pracy, a ona wróciła do Wzdołu, zarabiała na życie szyciem.

WZDÓŁ KONSPIRATORÓW

Wtedy we Wzdole już rozwijała się działalność konspiracyjna. Życie wsi organizował ksiądz proboszcz Antoni Drygas, kapelan wojskowy. Nie tylko zadbał o doprowadzenie do wsi elektryczności i remont kościoła, ale też nie odmawiał pomocy potrzebującym, leczył. Pewnego dnia, gdy Pela przyszła do proboszcza na zastrzyk, poprosił ją by wyprowadziła partyzanta, który po potyczce w pobliżu kościoła znajdował się na plebani. Zaprowadziła wtedy chłopaka do partyzanckiego obozu w stronę Siekierna. Ona już wtedy związała się z konspiracją. Wiedziała, że Stefan gdy tylko wrócił ze szpitala zaczął działać, mówił, że ciągle jest żołnierzem, przysięgał Polsce i chce tej przysięgi dotrzymać. Pracował w fabryce amunicji, grał w jej orkiestrze. Tam "rozpoznawał teren".

1 stycznia 1943 roku Pela złożyła przysięgę. Odebrał ją kolega z Wzdołu Tadeusz Matla "Florian" Wtedy dostała pseudonim "Emilia".
- Było to dla mnie ogromne przeżycie. Byłam szczęśliwa, że mi zaufano - mówi dziś Pelagia Barwicka, z domu Fąfara. Jej rodzinę znali wszyscy we Wzdole.
Zajęła się pracą konspiracyjną: werbowaniem kobiet, organizowaniem Wojskowej Służby Kobiet, przygotowaniem lokali dla partyzantów, schronienia i leczenia dla chorych. Często codziennie trzeba było iść pieszo 5 kilometrów do Bodzentyna z meldunkiem pisanym na bibułce, żeby w razie kontroli szybko można go zjeść.

W lutym 1943 roku brat Stefan odszedł do tworzącego się oddziału "Wybranieckich". Przyjął pseudonim "Dan", był dowódcą pierwszego plutonu w tym oddziale.
Ona została. W kwietniu przeżyła pacyfikację Wzdołu. Żandarmi z Końskich dokonali bestialskiego mordu 21 osób z rodzin Boczarskich, Łubków, Furmańczyków, Ratajczyków, oraz dwóch osób, które znalazły się w obrębie pacyfikacji przypadkowo. Była to pierwsza masowa pacyfikacja w Górach Świętokrzyskich, zemsta Niemców za współpracę mieszkańców z partyzantką. - Widziałam pomordowanych, ich rozwalone głowy. Tego widoku nie da się zapomnieć - mówi Pelagia Barwicka.

WYMODLONE OCALENIE

Tymczasem Pelagii poszukiwał Arbeitsamt - niemiecki Urząd Pracy. Ukrywała się. We wrześniu wpadła prosto w ręce policji granatowej. Policjanci powiedzieli jej, że zostanie wywieziona do obozu pracy. Zawieźli ją do Bodzentyna, ale tu komendant policji granatowej, współpracował z Armią Krajową. Porozumiał się z komendantem palcówki "Bernardem" Wincentym Królem. I zwolnił z aresztu.
Ale był to już bardzo ciężki czas dla mieszkańców Gór Świętokrzyskich. Trwały pacyfikacje, żandarmi mogli pojawić się w każdej chwili. Tuż po Zielonych Świątkach, wieczorem, żandarmi przyjechali do Wzdołu, szukali partyzantów i broni. Zabrali ją z domu, po drodze zapakowali jeszcze dwóch młodych chłopców. Zawieźli ją na posterunek do Świętej Katarzyny. siedziała w kuchni, pilnował jej kucharz. Przesłuchiwał ją codziennie elegancki oficer. Wtedy nie wiedziała, że jest to osławiony kat Gór Świętokrzyskich - komendant Albert Szuster. Wiedziała tylko, że nikt ze złapanych przez żandarmów nie wraca. Codziennie rano przetrzymywanych w piwnicach Polaków Niemcy wywozili i mordowali obok kapliczki. Zginęło tak przeszło osiemdziesiąt osób. Czekała na śmierć. Szuster pytał ją o partyzantów, o braci. Tłumacz podpowiedział jej by mówiła, że nic nie wie, ze bracia wyjechali do roboty do Niemiec.

Po czterech dniach jeden z żandarmów wezwał ją do Schustera, a ten powiedział, że jest wolna. Tłumacz dodał: wyjeżdżaj, żeby cię tu nikt nie widział. - Nie uwierzyłam. Poszłam do klasztoru z płaczem. Modliłam się. Wtedy jedna z sióstr mówi do mnie: dziecko, tutaj za ciebie codziennie msza święta się odprawiała. Pan Bóg nas wysłuchał. Płakałam wtedy jak dziecko - mówi Pelagia Barwicka i nawet dziś, gdy mówi o swoim cudownym ocaleniu ma łzy w oczach.

Wspólnie opowiadamy wojenną historię

Wspólnie opowiadamy wojenną historię

Wspaniale Państwo zareagowali na nasz apel i dzielicie się z nami osobistymi wspomnieniami z lat wojny i okupacji. Ostatnio nadeszły listy od Elżbiety Kowalczyk z Kielc, Jerzego Sadzy z Miedzianej Góry, Ryszarda Wrony z Bliżyna, Adama Grabowskiego z Kielc, Edwarda Trzcińskiego z Morawicy i Feliksy Olszewskiej z Korytnicy. Swoimi wspomnieniami podzielili się z nami Marian Pypeć, żołnierz "Szarego", i Danuta Żbikowska z domu Rojek. Wiele osób dzwoni do redakcji i wówczas umawiamy się na rozmowy. Codziennie otrzymujemy bardzo ciekawe opisy własnych losów. To są niezwykle dramatyczne i interesujące historie. Wspomnienia systematycznie będziemy publikować na łamach "Echa Dnia" i na antenie Radia Kielce. Jeżeli chcesz podzielić się swoimi wspomnieniami z trudnych lat II wojny światowej, opowiedzieć o trudnych latach okupacji - zadzwoń pod numer 041-36-36-115, 041-34-95-351 lub 0801-164-79. Wspomnienia i zdjęcia, opatrzone adresem - wskazany też kontaktowy numer telefonu, prosimy również przesyłać pod adresem redakcji: "Echo Dnia", 25-520 Kielce 12, ulica Targowa 18, z dopiskiem "II wojna światowa". Można też przysyłać wspomnienia i zdjęcia pocztą elektroniczną pod adresem: [email protected].

DAN W GROSS ROSEN, "SOKOLIK" U "BARABASZA"

W 1944 roku, już po akcji "Burza" brat z kolegą przyszli się pożegnać, mieli udać się do Kielc na kwatery. We wsi pojawił się oddział Ukraińców w służbie niemieckiej. Zobaczyli, ze ktoś z domu wybiegł. Wpadli, pytali o bandytów. Zabrali wszystko, nawet łyżki, na szczęście nikt nie zginął. W obławie "Dan" z kolegą zostali złapani. Podali się za uciekinierów z Warszawy. Trafili do więzienia na Zamkową w Kielcach. "Barabasz" - dowódca oddziału starał się ich wykupić, ale nic z tego nie wyszło. "Dan" trafił do Gross Rosen. Tam uczestniczył w słynnej ucieczce niemieckim samochodem. Że tam był mówią relacje o chłopaku, który śpiewał piosenkę z Gór Świętokrzyskich o siwym koniku. To była ulubiona piosenka "Dana" i często ją podśpiewywał w oddziale. Z kilkudziesięciu więźniów, którzy uciekli, ocalało tylko kilku. Jak zginął "Dan" - do dziś nie wiadomo. Był to styczeń 1945 roku.

W tym czasie najmłodszy brat Pelagii Barwickiej, Henryk, był w oddziale "Barabasza". Był najmłodszym partyzantem. Do partyzantki uciekał z domu gdy miał 14 lat. Trafił najpierw do oddziału "Narbutta", ale tan na prośbę matki, która szukała syna, odesłał chłopca do domu i kazał mu się uczyć. Powiedział mu, że dostaje urlop z partyzantki na ukończenie VII klasy. Potem Henryk uciekł do "Ponurego", w końcu został najmłodszym partyzantem "Wybranieckich".

NIEŁATWE LATA

W 1945 roku przyjechała do Kielc, wyszła za mąż. Kolega z Suchedniowa, żołnierz Batalionów Chłopskich przyjął ją do pracy w Powiatowym Związku Samopomoc Chłopska w Kielcach. Później krótko pracowała w Banku Komunalnym, a po jego likwidacji w Banku Narodowym. Mąż też był żołnierzem Armii Krajowej. Został aresztowany. Chociaż świadkowie zeznawali, że nie prowadził antypaństwowej działalności, został skazany na dwa lata. Wtedy gdy chciano ją zwolnić z pracy, pomógł jej mocno partyjny dyrektor, który przeniósł ją do swojego oddziału po to, by nikt jej się nie czepiał. To były trudne lata.

Dziś Pelagia Barwicka organizuje kombatanckie uroczystości, stara się by nie zaginęła pamięć o tych, którzy zginęli za Ojczyznę: we Wrześniu 1939 roku, w obozach na wschodzie, w niemieckich obozach zagłady, wśród lasów w Górach Świętokrzyskich. Działa w Stowarzyszeniu Ochrony Dziedzictwa Narodowego, organizuje zbiórki dla Polaków na Wschodzie. Mówi, że wojna odcisnęła piętno na jej rodzinie na całe życie. A o tych, którzy wtedy walczyli i ginęli, trzeba pamiętać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie