MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zrobił replikę flyera braci Wilbura i Orwila Wrightów

Lidia CICHOCKA [email protected]
Władysław Herbuś prezentuje samolot braci Wright. Jego wykonanie pochłonęło 1200 godzin.
Władysław Herbuś prezentuje samolot braci Wright. Jego wykonanie pochłonęło 1200 godzin.
Wielka pasja kieleckiego modelarza Władysława Herbusia - tym razem skonstruował replikę samolotu, który jako pierwszy w historii wzbił się w powietrze.

Władysław Herbuś:

Władysław Herbuś:

- Samolot wymaga dalszej pracy, ale ja nad modelami siedzę, dopóki nie można pracować w ogrodzie - jesienią i zimą.

Stworzenie repliki pierwszego samolotu, który poderwał się w powietrze, kosztowało kieleckiego modelarza Władysława Herbusia 1200 godzin pracy, czyli 150 roboczych dni.

Dwa lata temu Władysław Herbuś uczcił setną rocznicę pokonania samolotem kanału La Manche skonstruowaną przez siebie w skali 1:5 kopią bleriota XI. Tym razem wykonał kopię flyera braci Wilbura i Orwila Wrightów, którym 17 grudnia 1903 roku wzbili się w powietrze, przelatując 36-51 metrów. W czasie kolejnych prób flyer przeleciał maksymalnie 370 m.

- Tworzenie tego modelu było tak pracochłonne, bo nie zachowały się jego plany ani oryginał - wyjaśnia Władysław Herbuś. - Są tylko repliki i samolot, który bracia Wright zrobili po kilku latach. Ten pierwszy, uszkodzony przy lądowaniu, został rozebrany. Sam musiałem dochodzić do wielu rozwiązań, zastosowanych przez genialnych konstruktorów. Ukończyli tylko gimnazjum, ale to oni skonstruowali cały samolot.

Oryginalny flyer był zbudowany z modrzewia i tkaniny - koveralu, a osprzętem były druty i sznurek. Urządzeniami pokładowymi były wiatromierz, stoper i obrotomierz, jednak odczytu dokonywano po wylądowaniu, a raczej opadnięciu. Samolot nie posiadał kółek, a startował, poruszając się po 20-metrowej szynie, piach amortyzował lądowanie.

Co ciekawe, pilot leżał na dolnym płacie, zaczepiony stopami. Do sterowania używał rąk, ale także bioder - przesuwając nimi, wichrował skrzydła, sprawiając, że samolot skręcał. W modelu wykonanym przez pana Władysława wszystko jest jak w oryginale: 4-cylindrowy silnik, miniaturowe łańcuchy, do których trzeba było nawiercić ponad 1000 otworów. Wszystkie mechanizmy działają. Pilot, tak jak Orwil Wright, jest ubrany w marynarkę, krawat i czapkę, ma także wąsy i profil Orwila.

- To byli ludzie nie tylko wielkiej wiedzy, którzy stworzyli pierwszy kanał aerodynamiczny do badań, ale także bardzo odważni - podkreśla modelarz. Na zdjęciach widać, jak po lądowaniu jedna z belek złamała się, zatrzymując się przed leżącym pilotem, mało brakowało, by zginął, przeszyty nią. Spaliny z silnika buchały prosto na jego bok, dziwne, że nie doszło do pożaru.

- Oryginalny silnik miał moc 15 KM, ale po 15 sekundach spadała ona do 12 KM, to niewiele, tyle, co dwie małe kosiarki - mówi Herbuś. O tym, czy jego replika zdoła unieść się w powietrze, okaże się w przyszłym roku.

Wkrótce model flyera będzie można oglądać w Muzeum Zabawek i Zabawy. - Na testowanie umówimy się w przyszłym, roku - mówi Władysław Herbuś, kilkukrotny mistrz świata w modelarstwie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie