Strzały w Mójczy

Policjant ratujący swe życie skokiem do rowu, pogoń na sygnale, strzały w powietrze - tak ostro było w niedzielne popołudnie w podkieleckiej Mójczy. Policjanci zatrzymywali tu "malucha" prowadzonego przez nietrzeźwego nastolatka.

- Niedziela była w gminie dniem dożynek. Jedne z większych odbywają się zawsze w Mójczy. Dzień był pogodny, ludzie przybywali całymi rodzinami - opowiadają daleszyccy policjanci.

Nie brakowało pieszych, nie mało było również samochodów. Około godziny 16 kierowca jednego z nich zwrócił na siebie uwagę policjantów. Ze sposobu jazdy wywnioskowali, że młodzian siedzący za kółkiem może być pijany.

- Patrol wezwał fiata do zatrzymania. Kierowca początkowo zwolnił, potem zaś docisnął pedał gazu i zaczął uciekać - relacjonują policjanci.

Radiowóz ruszył za "maluchem". Włączone sygnały alarmowały przechodniów, że na drodze rozgrywa się niebezpieczna sytuacja. Uciekinier kierował się w stronę Zagórza. Tu starał się go zatrzymać pieszy policjant.

- Stanął na drodze i dawał kierowcy znaki. Ten nie zwalniając skierował się w jego stronę. Policjant ratował się odskakując do rowu - tłumaczą funkcjonariusze.

Z radiowozu padły w powietrze dwa strzały ostrzegawcze. Potem policjantom udało się wyprzedzić zajeżdżającego im drogę fiata i zatrzymać 22-letniego kierowcę mającego ponad 2 promile alkoholu w wydychanym powietrzu.

- Uciekając ryzykował życiem nie tylko swoim, ale i trójki młodych pasażerów. Chłopaka i dwóch dziewczyn. Te ostatnie, kiedy pytaliśmy dlaczego wsiadły do auta, którego kierowca był w takim stanie, twierdziły, że nie zdawały sobie sprawy z jego nietrzeźwości - mówią policjanci.

22-latek pochodzi z gminy Daleszyce. Nigdy nie miał prawa jazdy, jednak za kierowanie po pijanemu został zatrzymany w te wakacje już po raz drugi. W czerwcu przyłapali go na tym policjanci z Kielc.