- Skombinował gdzieś benzynę, wsiadł w papajkę i pojechał, choć mu babka zabraniała - opowiada młody mężczyzna.
Tragedia poruszyła ludzi w Stanach w gminie Bojanów koło Stalowej Woli. Pod nieobecność matki pracujące w Niemczech, chłopiec mieszkał nie u ojca, tylko u dziadków. To odludzie w lesie. - Babka gotowała mu jedzenie, miał tu starszego kolegę, wolał tu mieszkać niż z ojcem - wspomina mężczyzna.
BYŁA NOC
U dziadków w szopie stała papaja - sklecony ręcznie traktor. Było już ciemno, gdzieś koło godziny 21.30, kiedy bez wiedzy domowników chłopak wsiadł za kierownicę ciągnika z przymocowaną do niego jednoosiową przyczepą i pojechał do Stanów. Gdzieś około godziny 23.00 ciotka chłopaka zorientowała się, że go nie ma.
Była mglista pogoda. Kobieta wsiadła w auto i pojechała szukać siostrzeńca po wsi. Nie znalazła go i wracała. Wtedy mgła była już mniejsza. Dzięki temu zauważyła na poboczu ulicy Sosnowej przewrócony ciągnik i leżącego chłopca. Miał szyję przygniecioną siodłem ciągnika, jeszcze żył.
STWIERDZIŁ ZGON
Jak relacjonuje nam znajomy rodziny, kobieta zadzwoniła po ojca chłopca. Zbiegło się wiele osób i z trudem uwolnili ciało chłopaka spod ciężkiego pojazdu. Przyjechało pogotowie ratunkowe, ale mimo reanimacji, nie udało się go uratować. Lekarz stwierdził zgon o godzinie 23.45.
- Chyba jechał fantazyjnie, zygzakiem po jezdni, bo widać takie ślady na asfalcie - ocenia nasz informator. Grupa dzieciaków w południe przyniosła znicz i zapaliła na zrytej ziemi, w miejscu, gdzie zginął chłopiec.
Zdzisław SUROWANIEC
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?