MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Barwny korowód w Radomyślu nad Sanem pożegnał karnawał (zdjęcia)

Zdzisław Surowaniec
Stroje utrudniały albo uniemożliwiały rozpoznanie osób.
Stroje utrudniały albo uniemożliwiały rozpoznanie osób. Zdzisław Surowaniec
Przez zimowy, ale zalany słońcem Radomyśl nad Sanem przeszedł we wtorek pochód przebierańców. To od lat widoczna oznaka końca karnawału i nastania czasu Wielkiego Postu.

Pochód przebierańców w Radomyślu nad Sanem to wielowiekowa tradycja. Zmieniają się ludzie, pogody, systemy polityczne, a tradycja ostatków i zapustów nie ginie w tej miejscowości. W tym roku weselnemu orszakowi towarzyszyła harmonia.

STARA HISTORIA

Z przejściem barwnego orszaku wiąże się stara historia, znana każdemu dziecku w Radomyślu. Maryna, która w karnawale nie wyszła za mąż, w Ostatki na łapu capu poszukała chłopa i z pomocą przyjaciół zabrała się za zorganizowanie wesela. A musiała to zrobić szybko, bo czasu było niewiele, a i panna młoda szła do ślubu z poczętym w karnawale dzieciątkiem.

Przebierańcy - podobnie jak to jest od lat - zachodzili do sklepów, gdzie dostawali podarunki dla Maryny. W Urzędzie Gminy powitali ich urzędnicy, w Urzędzie Stanu Cywilnego odbył się ślub z udziałem wójta Jana Pyrkosza. Uroczystość zakończyła się tańcami na korytarzu.

Kolejnym miejscem, gdzie zaszła para młodych był Bank Spółdzielczy, apteka, ośrodek zdrowia, ośrodek pomocy społecznej, sklep z ciuchami dla niemowląt, poczta. Sprzyjała pogoda, świeciło mocne słońce. Na ulice wyległą grupa mieszkańcy Radomyśla i pozdrawiali wesołych przebierańców. Szczególnie dzieci miały wiele radości z oglądania barwnych postaci.

KIM KTO JEST

Na finał orszak zaszedł na plebanię. Tu ksiądz kanonik Józef Turoń miał niezwykle trudne zadanie. Musiał odgadnąć kim kto jest. Najszybciej poszło mu z rozpoznaniem Gizeli Krajewskiej. To najstarsza uczestniczka parady, skończy 95 lata i daje przykład tego, że tradycja trzyma się mocno i daje wiele radości.

Zadanie w tym roku było trudne, bo sporo z 22 osób szło w pochodzie po raz pierwszy. A i maski były szczelne. Ksiądz Józef nie rozpoznał wszystkich przebierańców. Reszta zdjęła więc maski i ze śmiechem okazało się kto się kryje za niesamowitymi gumowymi twarzami. Na finał kapłan wszystkich przebierańców ksiądz zaprosił na deser, a oni odśpiewali mu "sto lat".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie