Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cześć radnych Gorzyc oburzona sposobem wydobywania ziemi. Oskarżają wójta o działania na szkodę gminy

Klaudia TAJS [email protected]
Mieszkańcy nie zgadzają się, by ziemia była wydobywana na terenie graniczącym z tak zwaną Dębiną, która stanowi obrzeże Puszczy Sandomierskiej. Teren jest sukcesywnie niszczony. Drogi są rozjeżdżane a teren przypomina księżycowy krajobraz.
Mieszkańcy nie zgadzają się, by ziemia była wydobywana na terenie graniczącym z tak zwaną Dębiną, która stanowi obrzeże Puszczy Sandomierskiej. Teren jest sukcesywnie niszczony. Drogi są rozjeżdżane a teren przypomina księżycowy krajobraz. Marcin Radzimowski
Część radnych krytykuje sposób wydobywania ziemi. Twierdzą, że jest to robione na dziko za skandalicznie niskie stawki

Złożenie doniesienia do prokuratury na działania wójta lub sprowadzenie do gminy komisji wojewody podkarpackiego zaproponowali radni komisji rewizyjnej z Gorzyc. Ich zdaniem prywatna firma, która wygrała przetarg na dzierżawę gminnego gruntu, z którego wydobywa ziemię, czerpie ją częściowo na dziko, za skandalicznie niskie stawki.

Wśród gorzyckich radnych zapanował niesmak. Cześć z nich uznało, że wójt gminy łamie prawo i działa na szkodę gminy. Ich zdaniem należy przyjrzeć się przetargowi, jaki wójt ogłosił na dzierżawę ziemi, wydobywaną przez prywatną firmę na potrzeby utwardzania wałów. Niezrozumiałe jest także wydobycie przez firmę ziemi w miejscu nieoznaczonym na mapie.

Z powodu modernizacji wałów Podkarpacki Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych zwrócił się do władz Gorzyc z prośbą o wyznaczenie ziemi, którą będzie można użyć do wzmacniania wałów. W grudniu 2009 roku wójt Marian Grzegorzek przygotował projekt uchwały wraz z mapą, w której wskazał dwie działki leżące na pograniczu sołectwa Trześń. Do przetargu przystąpiły dwie firmy. Cenę wywoławczą za metr sześcienny ziemi gmina ustaliła na 2 złote. W wyniku licytacji, firmy po wpłaceniu po 16 tysięcy złotych wadium, wywindowały cenę do 12 złotych za metr sześcienny. Jednak wycofały się z umowy, a wadium przepadło. Wtedy wójt ogłosił kolejny przetarg a cenę wywoławczą wydobytej ziemi ustalił na 2 złote 50 groszy. Do przetargu zgłosiły się dwie znane już gminie firmy. Licytacji nie było. Gmina wydała koncesję na pięć lat.

Pobór ziemi przerwała powódź w 2010 roku. Kiedy woda opadła ciężki sprzęt wrócił w teren i ruszyło wydobycie ziemi.

- Zgodnie z ustaleniami, jakie zapadły na spotkaniu wiejskim w Trześni, ziemia miała być wydobywana w miejscu zaznaczonym na mapie - przypomina Mirosław Kopyto, przewodniczący Rady Gminy Gorzyce.
- Dla jednej firmy, bo druga w międzyczasie ogłosiła upadłość, teren wydobycia podzielono na dwie działki po dwa hektary. To sprytne rozwiązanie, bo gdyby teren wydobycia powstał na pięciu hektarach, potrzebna byłaby zgoda wojewody. A tak wystarczyła decyzja starostwa.

Do radnych z komisji rewizyjnej zaczęli zgłaszać się mieszkańcy alarmujący, że wydobycie prowadzone jest w miejscu, które nie zaznaczono na mapie. - Ludzie nie zgadzają się, by ziemia była wydobywana na terenie graniczącym z tak zwaną Dębiną, która stanowi obrzeże Puszczy Sandomierskiej - dodaje przewodniczący Kopyto. - Teren jest sukcesywnie niszczony. Drogi są rozjeżdżane a teren przypomina księżycowy krajobraz.

Po kolejnych interwencjach mieszkańców, komisja pojechała w teren i stwierdziła, że pobór odbywa się w dwóch miejscach. W kolejnych dniach radni przyjrzeli się przetargowi.

- Zastanowiła nas cena ziemi ustalona przez wójta na drugim przetargu - dodaje przewodniczący. - To zaledwie 2 złote 50 groszy. Tymczasem prywatna osoba musi zapłacić za podobną ilość około 250 złotych. Dziwne jest to, że na pierwszym przetargu ziemia jest wartościowa i jej cena dochodzi do 12 złotych za metr sześcienny, a na drugim jej wartość to zaledwie 2,50. Ostatecznie zdecydowaliśmy, by to radni zabrali głos w tej sprawie.

Na ostatniej sesji pod głosowanie poddano trzy wnioski. - To zgłoszenie sprawy do prokuratury - wylicza Mirosław Kopyto. - Drugi wniosek dotyczył zgłoszenia sprawy do wojewody w celu sprowadzenia kontroli. Trzeci mówił o zapoznaniu się z protokołem komisji rewizyjnej i zakończeniu tematu.
Po wysłuchaniu wyjaśnień wójta dwa pierwsze wnioski przepadły. Przy ośmiu głosach za, czterech przeciw i jednym wstrzymującym się, radni zdecydowali, że sprawa ziemi i przetargu pójdzie w niepamięć.

Marian Grzegorzek, wójt Gorzyc zapewnia, że w tej sprawie nie ma sobie nic do zarzucenia. - Od 2005 do 2007 roku sprzedawaliśmy ziemię z zalewu gorzyckiego za 1 złotych 20 groszy plus VAT za mer sześcienny - przypomina wójt. - Dlatego gdy inwestor, czyli Podkarpacki Zarząd Melioracji zaczął nas naciskać, by jak najszybciej wyznaczyć teren z ziemią do poboru, podnieśliśmy tę stawkę do 2 złotych, a potem do 2,50. Gdyby podmiotów na przetargu było więcej, to może i cena byłaby wyższa. Podpisałem umowę, bo nie było wyjścia. Przetarg trzeba było zorganizować szybko, bo w 2010 roku miał skończyć się remont wału, a samo podpisanie umowy dzierżawy było podstawą do wystąpienia o koncesje na poszukiwanie złóż na tych działkach.

Mapa, o której mówią mieszkańcy wskazująca miejsce wydobycia ziemi, jak tłumaczy wójt, jest tylko mapą poglądową. - Po uzyskaniu koncesji na poszukiwanie złoża okazało się, że na jednej z działek złoże można wydobywać w dwóch miejscach - tłumaczy wójt. - Dlatego wydałem dwie koncesje po dwa hektary. Jeden obszar górniczy pokrywa się z zakreskowaną mapką a drugi leży 200 metrów dalej. Takie rozłożenie wydobycia powoduje, że ograniczyliśmy nielegalne wydobycie piachu w tym miejscu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie