Stawy czyli doły wypełnione takimi płynami jak smary, ole-je, płyny chłodzące do obrabiarek, przejęło od huty miasto. Dzi-ęki temu samorząd mógł się starać o wsparcie na unieszkodli-wienie substancji, które groziły przenikaniem do wód podziem-nych, skąd wodę pitną czerpie między innymi Stalowa Wola. I tak się stało. W zamian za przejęcie stawów, miasto dostało od Huty grunty warte 10 milionów złotych. Decyzja była kontrowersyjna ale miasto nie mogło odmówić pomocy Hucie, gdyż o ile gmina może starać się o dotacje na rekultywację stawów, o tyle huta musiałaby wziąć pożyczkę i się zadłużyć.
Starania o rekultywację stawów podjął jeszcze poprzedni prezydent Andrzej Szlęzak. Dopiero prezydent Lucjusz Nadbereżny podpisał w marcu 2017 roku umowę z konsorcjum firm Prote – Technologie dla Środowiska i Mo-bruk. Stawy zlokalizowane są w południowo-zachodniej części miasta (były teren Huty Stalowa Wola). Znajduje się tam sześć stawów osadowych i składowisko odpadów innych niż niebezpieczne czyli szmaty nasączone płynami przemysłowymi. W najstarszych stawach (I - V) zdeponowane są odpady niebezpieczne. Stawy te są zbiornikami ziemnymi, które powstały po wybraniu piasku. Staw VI, który jest zbiornikiem betonowym wyłożonym z płyt i uszczelniony bitumem, zawiera ścieki przemysłowe. I właśnie z nim jest najwięcej problemów. Staw ten zaczął w pewnym momencie przeciekać.
– Można powiedzieć, że w sześciu stawach osadowych sąsiadujących z terenami przemysłowymi znajduje się cała tablica Mendelejewa, czyli niebezpieczne związki, które bezpośrednio zagrażają zbiornikowi Dębica-Stalowa Wola-Rzeszów numer 425, głównemu zbiornikowi wody pitnej w naszym rejonie – mówi prezydent Lucjusz Nadbereżny.
Przedsięwzięcie będzie polegało na wybraniu i unieszkodliwieniu odpadów niebezpiecznych ze stawu osadowego numer VI i uzupełnieniu go gruntem, ułożeniu warstw rekultywacyjnych na stawach osadowych I-VI oraz na składowisku odpadów innych niż niebezpieczne. Szczelne powierzchnie całego zrekultywowanego terenu zostaną odwodnione z wód opadowych za pomocą rowów opaskowych oraz projektowanego zbiornika chłonnego. Na terenie składowiska przewidziano montaż dwóch studni odgazowujących, a na nich montaż pasywnej pochodni do spalania biogazu. Zrekultywowany teren zostanie zagospodarowany zielenią w postaci traw. Po rekultywacji stawów tereny po nich pozostałe będą przypominać zieloną polanę, której zgodnie z przepisami nie będzie można zagospodarować przez najbliższe pół wieku.
Ta „bomba” jest jedną z najgroźniejszych w Polsce. Całość prac wyceniona jest na 30 milionów 679 tysięcy złotych. Z Na-rodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wod-nej miasto ma obiecane 24 miliony 511 tysięcy złotych. To aż 80 procent dofinansowania, maksymalna kwota, jaką można by-ło dostać. Miasto dopłaci więc 6 milionów złotych i bomba prze-stanie tykać. Planowany termin zakończenia realizacji to maj 2018 roku.
W trakcie robót okazało się, że trzeba rozszerzyć zakres prac, czego się nie spodziewano. Jednak dodatkowy wydatek 9 milionów złotych nie obciąży kieszeni miasta. Jak nam powie-dział prezydent, mimo że przetarg był rozstrzygnięty w kwocie dużo niższej od wycenionej, Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej nie zmienił wielkości dotacji.
ZOBACZ TAKŻE:Jak prowadzić biznes i zdobywać rynek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?