Sprawa została umorzona, a najbliżsi sąsiedzi działkowicza twierdzą, że nawet nie zostali w tej sprawie przesłuchani.
Pan Mirosław jest jednym z sąsiadów nieodpowiedzialnego działkowicza, który w lipcu, na kilka dni zamknął w szklarni swój inwentarz zapominając o tym, że temperatura powietrza dochodziła w tym czasie do 30 stopni Celsjusza.
INNY OBRAZ DZIAŁKOWCA
Część działkowiczów z Kamionki, którzy sąsiadują z niefrasobliwym hodowcą drobiu otrzymało pisma z Prokuratury Rejonowej w Tarnobrzegu, z których wynika, że ani policja, ani prokuratura nie stwierdziła, że działkowicz w niedopuszczalny sposób zajmował się swoim inwentarzem. Tymczasem, zdaniem zainteresowanych działkowiczów, którzy przez kilka upalnych dni obserwowali zachowanie zwierząt, jest zupełnie odmienne. - To jest pismo z prokuratury, z którego wynika, że sprawa została umorzona - pokazuje pan Mirosław. - Na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego, policja i prokuratura ustaliła, że nasz sąsiad nie znęcał się nad zwierzętami. W piśmie czytamy nawet, że we właściwy sposób opiekował się zwierzętami. Brak jest dowodów uzasadniających, że zwierzęta były przetrzymywane w złych warunkach. Ja tam byłem i wszystko widziałem. Dlaczego policja i prokuratura mnie nie przesłuchała? Albo innych świadków, którzy widzieli, jak drób leży w szklarni.
Zdaniem pana Mirosława zwierzęta były przetrzymywane w warunkach anormalnych, czego ku zaskoczeniu nie dopatrzyła się ani policja, ani prokuratura. - Podczas lipcowej interwencji na miejscu była policja i inni świadkowie, którzy widzieli umęczone zwierzęta w szklarni - wspomina. - W skwarze szklarni siedziały kaczki, jedna z nich zdechła. Psy nie były karmione i chodziły po własnych odchodach. Po prostu facet zapomniał, że ma działkę.
Zeznania w tej sprawie chciałaby złożyć pani Halina, która także nie godzi się z traktowaniem zwierząt, przez swojego sąsiada. - Jeśli nie zostali przesłuchani naoczni świadkowie, tego co działo się tutaj w lipcu, to kogo policjant przesłuchiwał? - pyta kobieta. - Gospodarza, który trzyma stronę nieodpowiedzialnego działkowicza. Ludzie, którzy mieli najwięcej do powiedzenia w tej sprawie, na pewno nie przysłuchano.
LIPCOWA INTERWENCJA
Sytuację przetrzymywanego w szklarni drobiu opisaliśmy w lipcu. Przypominamy. Po kolejnych, licznych interwencjach sąsiadów działkowicza, na miejsce przyjechała Straż Miejska w asyście przedstawicieli stowarzyszenia ochrony praw zwierząt. To, co zobaczyli, potwierdziło doniesienia sąsiadów. Małgorzata Myszka ze stowarzyszenia, nie zgodziła się z ówczesną wypowiedzią gospodarza ogrodu, Zdzisława Ostawińskiego, który zapewniał, że regulamin ogrodu dopuszcza trzymanie w altanach drobiu i drobnego ptactwa, a alarmujący działkowcy nie pochodzą ze wsi i nie wiedzą, że drób się w zamknięciu trzyma, nawet w 30 stopniowe upały. Dlatego zaalarmowała policję, że zwierzęta są przetrzymywane w niegodnych warunkach. - Gospodarz mówił bzdury, przecież jest ustawa o ochronie zwierząt, która mówi, w jakich warunkach zwierzęta mają być przetrzymywane - tłumaczy Małgorzata Myszka. - Ponieważ kontakt z rodziną właściciela i nim samym była utrudniona złożyłam także wniosek do prokuratury o odebranie zwierząt do schroniska i wyciagnięcie konsekwencji wobec działkowicza.
CZEKAMY NA ŚWIADKÓW
Komisarz Zbigniew Brzyszcz, zastępca komendanta Policji w Tarnobrzegu twierdzi, że o wyborze osób do przesłuchania decydował policjant prowadzący sprawę i prokurator. Nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, dlaczego najbliżsi sąsiedzi działkowicza nie mogli podzielić się uwagami o sposobie traktowania przez niego drobiu. Jednocześnie dodaje: - Jeżeli są osoby, które mogłyby wnieść do sprawy istotne fakty, a nie zostały przesłuchane, to czekamy na nich w komendzie policji. Do składania zeznań zachęca Zbigniew Brzyszcz. - Jeśli ich zeznania okażą się na tyle ważne, to prokurator może zdecydować o wszczęciu postępowania w tej sprawie.
POD SPECJALNYM NADZOREM
Stanisław Mycek, prezes ogrodów działkowych na Kamionce przyznaje, że konflikty między sąsiedzkie istniały od zawsze. - Słyszałem, że sprawa przetrzymywania zwierząt w upale przez jednego z moich działkowiczów została umorzona - przyznaje prezes. - Widocznie policja nie znalazła dowodów na to, że było inaczej. Ze swojej strony mogę tylko zapewnić, że kiedy tylko jestem na ogrodach, zaglądam na działkę mężczyzny i sprawdzam, czy nie powtarza się sytuacja z lipca. Teraz jest wszystko porządku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?