MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Frustracje w szatni i ostatnie miejsce w tabeli

Arkadiusz KIELAR [email protected]
Piłkarze Stali Stalowa Wola (od lewej: Marek Drozd, Tomasz Wietecha, Krzysztof Mączyński, Paweł Wasilewski) przegrali na własnym boisku z ŁKS Łódź 2:3.
Piłkarze Stali Stalowa Wola (od lewej: Marek Drozd, Tomasz Wietecha, Krzysztof Mączyński, Paweł Wasilewski) przegrali na własnym boisku z ŁKS Łódź 2:3. Zdjęcia Marcin Radzimowski
Piłkarze pierwszoligowej Stali Stalowa Wola przegrali na własnym stadionie z ŁKS Łódź 2:3.
Frustracje w szatni i ostatnie miejsce w tabeli

- Nasz przyjazd do Stalowej Woli wisiał na włosku, jeszcze na dzień przed meczem - przyznał Grzegorz Wesołowski, trener ŁKS i były szkoleniowiec "Stalówki". W łódzkim klubie piłkarze i kadra trenerska od dawna wyczekują na wypłatę wynagrodzeń.

Nie przeszkodziło to łodzianom, którzy mogli nie przyjechać na mecz w ramach protestu, sięgnąć po trzy punkty w pojedynku ze Stalą. Bo, jak dodał Grzegorz Wesołowski, jego zawodnicy frustracje z powodu braku pieniędzy za swoją pracę potrafili jednak ostatecznie "pozostawić w szatni".

PROSTE BŁĘDY

- Nie wiem, ile my musimy bramek zdobywać, żeby wywalczyć zwycięstwo - kręcił głową Janusz Białek, trener gospodarzy. Stal zdobyła dwa gole, a nie zdołała nawet sięgnąć po remis. I znowu jest ostatnia w tabeli. Stalowowolscy "szalikowcy" po raz kolejny skandowali: "Walczyć, grać, zapier….", ale znowu proste błędy w obronie sprawiły, że skromny dorobek naszego zespołu pozostał jaki był. Osiem punktów po szesnastu spotkaniach to prawdziwa katastrofa.

"Stalowcom" nie można było odmówić ambicji, potrafili dwa razy odrobić straty, gdy przegrywali 0:1 i 1:2. Janusz Białek nie dokonał jednak "cudu", jak niegdyś Władysław Łach, po przyjściu którego stalowowolanie zaczęli wygrywać. Wspierany przez kibiców z Łodzi ŁKS, który miał grać w ekstraklasie, ale nie dostał licencji, pokazał się w Stalowej Woli jako zespół skuteczniejszy. Choć, jak narzekał gwiazdor gości, były reprezentant Polski, Tomasz Hajto, błotniste boisko Stali było według niego beznadziejne i on grał ostatni raz na takim przed laty, jako młody chłopak, gdzieś na krakowskich osiedlach…

KOLEJNE "SPIĘCIE"

Hajcie publika nie szczędziła uszczypliwości. "Hajto, chodź zapalić", to jeden z "przytyków" wobec piłkarza, którego prokuratura, gdy grał w Niemczech, chciała ukarać grzywną za kupowanie papierosów od przemytników i sprzedawania ich z zyskiem. W przerwie za to mieliśmy miłe chwile, Stowarzyszenie Kibiców Stali Stalowa Wola zorganizowało licytację piłki z podpisem piłkarzy, trenera i masażysty "Stalówki", a wylicytowane 500 złotych przeznaczone zostanie na zakup prezentów na Mikołaja dla dzieci z Domu Dziecka przy ulicy Podleśnej.

W pojedynku z ŁKS było też parę innych "minusów" oprócz przegranej Stali. Pierwszy to praca sędziego, który odgwizdywał najmniejsze przewinienie gospodarzy, a nie zauważał wielu ewidentnych fauli przyjezdnych. Drugi - to kolejne "spięcie" ochrony z kibicami. Po meczu jeden z widzów spotkał się z gwałtowną reakcją ochroniarzy, gdy chciał szybkiego otwarcia bramy oddzielającej kibiców od przejścia dla piłkarzy z murawy do szatni. Drugi wdał się w bójkę z innym przedstawicielem służb porządkowych. Władze Stali po raz kolejny powinny zastanowić się, dlaczego akurat przy nowej ochronie z Rzeszowa dochodzi nie po raz pierwszy do incydentów.

Czytaj więcej w poniedziałkowym Echu Sportowym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie