MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Każdego roku ratują życie wielu osób. Ratownicy wodni z północnego Podkarpacia podsumowali rok

Piotr SZPAK [email protected]
Ratownicy wodni z powiatów: tarnobrzeskiego, stalowowolskiego oraz niżańskiego spotkali się w tarnobrzeskim klubie Tapima.  Ustępujący prezes Józef Salik z Tarnobrzega złożył obszerne sprawozdanie, a kilkanaście minut później został wybrany na nową kadencję.
Ratownicy wodni z powiatów: tarnobrzeskiego, stalowowolskiego oraz niżańskiego spotkali się w tarnobrzeskim klubie Tapima. Ustępujący prezes Józef Salik z Tarnobrzega złożył obszerne sprawozdanie, a kilkanaście minut później został wybrany na nową kadencję. Piotr Szpak
Ratownicy wodni z Tarnobrzega, Stalowej Woli i Niska nie oczekują za ratowanie życia ludzkiego niczego, a już na pewno nie pieniędzy.

Woda to jest żywioł, ale wiele osób wypoczywających latem nad wodą o tym zapomina. Nasi ratownicy zapomnieć nie mogą i każdego roku ratują przed utonięciem wiele osób.

- Nie oczekujemy za to nic, działamy z potrzeby serca pomocy ludziom. Tak było, jest i tak będzie - mówił podczas walnego sprawozdawczo-wyborczego zebrania członków Rejonowego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Tarnobrzegu przewodniczący tej organizacji Józef Salik.

Kilkudziesięciu członków Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego spotkało się w tarnobrzeskiej kawiarni Tapima. Nie tylko wysłuchali oni sprawozdania z działalności i wzięli udział w głosowaniu podczas, którego wybrano nowe władze, ale przede wszystkim dyskutowali o ich pasji. To pasja związana z ratowaniem ludzkiego życia.

CZEKALI NA POMOC

Podczas zebrania nie obyło się bez wspomnień związanych z powodzią przed trzema laty, kiedy to ratownicy stanęli twarzą w twarz z czyhającym na nich niebezpieczeństwem.

- To były straszne chwile, ale my nie mogliśmy dać poznać po sobie, że dzieje się coś tragicznego. Ludzie czekali na naszą pomoc w oknach domów, a wielu także na dachach. Nasi ratownicy spisali się po mistrzowsku, nikt nie liczył i liczył nie będzie ile osób uratowaliśmy. Były ekstremalne sytuacje, kiedy ratowało się ludzi w ostatniej chwili - mówił prezes Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego Józef Salik z Tarnobrzega, po czym wyczytał listę osób, które podczas akcji powodziowej były najaktywniejsze.

- Prezes nie wyczytał swojego nazwiska, a przecież był jednym z tych, którzy ratowali ludzi dzień i noc. Używał do tego celu swojego prywatnego sprzętu, nie zastanawiał się czy zostanie on zniszczony, szkoda, że prezes o tym nie wspomniał - mówił z sali jeden z tarnobrzeskich ratowników Janusz Wierdak.

KOSZMARNE WSPOMNIENIA

Powódź to koszmar, który w myślach ludzi pozostanie do końca życia. Wielu wierzy, że nigdy on nie powróci. Ale nie Może to uśpić czujności ratowników.

- Przez region naszego działania przepływają dwie groźne rzeki, Wisła i San, jest też wiele mniejszych, takich jak Tanew i Trześniówka, które tylko pozornie są bezpieczne. Jak mogą być groźne pokazała wspomniana wcześniej powódź. Wielu ludzi ratujemy, ale są też przypadki, że ktoś utonie. Wtedy mówi się, że wir wciągnął go pod wodę. Powiedzmy sobie jednak jasno prawdę, że wirów u nas nie ma, ale zdarzają się sporadycznie. Utonięcia są wynikiem tego, że ludzie nie potrafią pływać. Dlatego nauka pływania jest tak ważna, sami w miarę naszych możliwości staramy się docierać nie tylko do młodzieży, ale i do nauczycieli. Nasza działalność nas do tego zobowiązuje - mówił Salik.

SAMORZĄD POMAGA

Tarnobrzeskie Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe ma na swoim koncie 20 rożnego rodzaju łodzi, większość z nich wymagała remontu po sławetnej powodzi.

- Kiedy płynęliśmy z ratunkiem często zahaczaliśmy o różne schowane pod wodą elementy. Zawadzaliśmy o znajdujące się pod wodą bramy, rozpruwaliśmy dno łódek. Kiedy powódź minęła nikt nie raczył nas zapytać ile potrzebujemy pieniędzy na ich naprawę. Przykre to, że moje monity o pomoc do władz Tarnobrzega w dużej mierze pozostały bez echa. Teraz jest inaczej, dostaliśmy pieniądze na remont sprzętu, w tym wspomnianych łodzi, współpraca z samorządem jest bardzo dobra, czujemy się doceniani i potrzebni - prezes Salik mówił w kierunku obecnego na sali prezydenta Tarnobrzega Norberta Mastalerza.

Takich miłych chwil było więcej, należały do nich odznaczenia, a tych było mnóstwo. Jedno z najważniejszych "Błękitny Krzyż Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego ze złotym wieńcem laurowym" otrzymał Jarosław Niedbałowski ze Stalowej Woli.

NURKUJĄCY LEKARZ

Jarosław Niedbałowski jest nie tylko ratownikiem, ale i współzałożycielem klubu "mastersów" w Stalowej Woli. Klub ten złożony jest z byłych pływaków, starszych wiekiem entuzjastów uprawiania sportów wodnych.

- Przed dwoma tygodniami byliśmy na mistrzostwach Polski w Katowicach gdzie zdobyliśmy aż 59 medali, to nasz najlepszy wynik w historii działania klubu. Przed rokiem w Poznaniu wywalczyliśmy "tylko" 55 medali - mówił z dumą w głosie.

Zebranym na sali zaimponował lekarz neurolog ze Stalowej Woli Zbigniew Gola, który mówił o swojej działalności, o obozie żeglarskim zorganizowanym dla niepełnosprawnych mieszkańców naszego regionu na Mazurach i o jeziorze tarnobrzeskim.

- Od 20 lat zajmują się nurkowaniem, bo to moja pasja. Nigdy nie myślałem, że doczekam chwili kiedy w pobliżu mojego miejsca zamieszkania powstanie zbiornik, do którego będą przyjeżdżać nurkowie z całej Polski. A tak właśnie teraz jest. Woda w tarnobrzeskim jeziorze jest tak czysta, że będąc na kilkumetrowej głębokości można głaskać ryby. Tarnobrzeskie jezioro pod wieloma względami jest lepsze od tego w Solinie - mówił stalowowolanin.

RODZINNE TRADYCJE

W wielu rodzinach ratownictwo wodne przechodzi z pokolenia na pokolenie. Ratował dziadek, ratował syn, teraz ratuje wnuk. Leszek Surdy z Gorzyc, jest nie tylko starżakiem ochotnikiem, nie tylko byłym prezesem Klubu Sportowego Tłoki Gorzyce i nie tylko trenerem akrobatek Sokoła Gorzyce. Jest także od wielu lat członkiem Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Tarnobrzegu. Brał udział w wielu akcjach ratunkowych, ze słynną już powodzią, która dotknęła regiony przy których mieszka. Do starszych wiekiem ratowników mówił łamiącym się głosem.

- Ratowałem, ratuję i będę ratował ludzi przed wielkim nieszczęściem, przed żywiołami takimi jak ogień i woda. A wam koledzy dziękuję, że wyszkoliliście mojego syna na porządnego ratownika, jestem tak z niego jak i z was bardzo dumny.

Zebranie ratowników z północy Podkarpacia nie przypadkowo odbyło się w grudniu. Od wiosny do jesieni nie byłoby na to czasu, wtedy miejsce ratowników jest nad rzekami, jeziorami i różnego rodzaju zbiornikami wodnymi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie