MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kosz kwiatów od... prezydenta Kuczmy

Zdzisław SUROWANIEC

Zespół Pieśni i Tańca "Lasowiacy" ze Stalowej Woli nie wszedł do Unii Europejskiej w dniu, kiedy do Unii weszła cała Polska. Tancerze koncertowali wtedy na Ukrainie, na tanecznych festiwalach. Dopiero kiedy wracali do domu, przekroczyli granicę Unii w Medyce. Polska powitała ich trzepotaniem narodowej flagi i unijnej z dwunastoma gwiazdkami.

Marek Zaremba, kierownik artystyczny "Lasowiaków", jednego z najlepszych polskich zespołów folklorystycznych, miał powody do satysfakcji. Jego zespół przedostał się przez sito zastawione na tych, którzy chcieli wziąć udział w międzynarodowym festiwalu "Wesoła Terpsychora" w Kijowie. Ze 126 zespołów zgłoszonych do konkursu z całego świata do Kijowa otrzymało zaproszenie 36 grup, między innymi z Chin, Egiptu, Rumunii, Serbii, Chorwacji, Japonii, Bułgarii, Czarnogóry i krajów byłego Związku Radzieckiego. Po pierwszych występach "Lasowiacy" zostali nominowani do kategorii A, zarezerwowanej dla dziesięciu zespołów profesjonalnych! Co przy tym ciekawe, najmłodsi tancerze "Lasowiaków" mają 14 lat.

Polacy wyróżniali się wśród innych. Zdecydowana większość zespołów tańczyła do muzyki z taśmy. "Lasowiacy" zjechali do Kijowa z własną "żywą" kapelą. Był z tym problem, bo nie było dobrego nagłośnienia. Balet odtańczył suitę lubelską, rzeszowską i krakowiaka. - Szczególnie podobały się krakowiak za rytmiczną melodię i tańce lubelskie za bogate stroje, z wirującymi efektownie sukniami dziewczyn - wspomina Marek Zaremba.

Ludowe akrobacje

Pan Marek uważa, że folklor przedstawiony przez wiele zespołów opierał się na akrobacjach i niemal cyrkowych popisach, perfekcyjnym podejściu do przygotowania artystów, dla których pracuje sztab ludzi, z pedagogiem, psychologiem i choreografem. - Nasz folklor charakteryzuje się żywiołowością, zmianą rysunku tańca, tempa, przyspieszeniami, zmianami kostiumów - twierdzi.

"Lasowiacy" zostali szczególnie wyróżnieni w Kijowie. Marek Zaremba otrzymał podczas finału kosz kwiatów w narodowych barwach Ukrainy, ufundowany przez prezydenta Leonida Kuczmę. Wzbudziło to sensację nawet wśród gospodarzy, którzy przychodzili oglądać z bliska barwny prezent. "Lasowiacy" wyróżnieni zostali także zaproszeniem do galowego występu w kijowskim Teatrze Wielkim.

- Kijów mnie zachwycił, nie poznałem go - opowiada pan Marek. - Miasto jest czyste, budynki odnowione, trawniki przystrzyżone, ulice wysprzątane - wymienia. - Jest tam mnóstwo kafejek, gdzie gra muzyka, jest tam wiele sklepów, piękne metro. Na ulicach widać tylko zachodnie marki samochodów - opowiada. Ze zdziwieniem stwierdził także, że Polacy są tam lubiani. - Jeżeli ktoś powie o niechęci do nas ze strony Ukraińców, to trudno w to wierzyć. Spotkaliśmy się z serdecznym przyjęciem - mówi.

Rozwodnione ziemniaki

Jeżeli było jakieś ale, to dotyczyło jedzenia. "Lasowiacy" mieszkali w akademiku. - Każdego dnia dostawaliśmy kaszę, ryż albo rozgotowane, rozwodnione puree ziemniaczane. Jedzenia było bardzo mało, w niewielkim wyborze. Po powrocie nie jem niczego, co przypomina pulpety, tak mi zbrzydły - wspomina zdegustowany. Można to było odreagować na bankiecie na zakończenie festiwalu. Wtedy stoły uginały się od różnych gatunków kawioru, pysznych ciastek, ryb, frutti di mare. - Było tego nie do przejedzenia - opowiada już rozanielony choreograf. Jednak zaraz dodaje, że nie rozumie dlaczego na Ukrainie tak nie dba się o higienę. Nawet w paradnym obiekcie wyłożonym marmurem do ubikacji można było trafić po przejmującym, przykrym zapachu, czyli po prostu smrodzie.

Kolejnym miejscem, gdzie zatrzymali się "Lasowiacy", był półmilionowy Ługańsk przy granicy z Rosją. Wzięli tu udział w międzynarodowym festiwalu "Wiosenne arabeski". Pan Marek został laureatem za choreografię. Śmieje się także z tego, że w folderze przedstawiano go patetycznie jako "zasłużonego dla kultury polskiej".

W Ługańsku "Lasowiacy" mieli okazję zobaczyć coś, czego w Polsce już nie ma - obchody święta 1 maja w stylu, jaki był w Polsce za czasów komunistycznych. Z tej okazji kobietom wręcza się czerwone goździki, organizuje wiece i koncerty. - Koncerty są biletowane i zawsze jest pełna widownia. U nas, kiedy nawet jest okazja obejrzeć występy za darmo, są pustki na widowni - zauważa pan Marek.

Gorące kubki

W Ługańsku jeszcze mocniej niż w Kijowie dał im się we znaki brak higieny. Mieszkali w zapuszczonym sanatorium, bez ciepłej wody. Nawet zimna woda była wydzielana i trzeba było kombinować jak się umyć po koncercie. Jedzenie było "pod psem", ratowali się przywiezionymi z Polski "gorącymi kubkami" i konserwami. Ale nawet z zagotowaniem wody był problem, bo brakowało gniazdek elektrycznych. Na szczęście była z nimi doktor Aneta Bil-Wrońska. Ratowała tych, którzy mieli problemy żołądkowe, spieszyła z pomocą, kiedy ktoś złapał kontuzję. Na tym krańcu Ukrainy nie było nawet możliwości puścić SMS, bo nie było pokrycia przez telefonię komórkową.

Marek Zaremba ocenia, że wyjazd na Ukrainę był dla zespołu ogromnym doświadczeniem. Balet został skompletowany w ostatniej chwili, bo grupa młodzieży, która ma maturę, nie mogła wyjechać. - Ci, którzy wyjechali, świetnie sobie poradzili. To pozwala stwierdzić, że w tę młodzież warto inwestować - ocenia. Już szykują się kolejne wojaże, na Krym i do Niemiec. A to tylko część zaproszeń, jakie otrzymują "Lasowiacy". Na szczęście mają czym zachwycać świat.

Z jakimi wrażeniami wrócili tancerze z Ukrainy?

- Podobało mi się. Szczególnie dziewczyny w minispódniczkach, ze smukłymi nogami i pięknymi sylwetkami - przyznał Maciek. Michałowi podobały się zabytki Kijowa i to, że mógł poznać wielu członków innych zespołów. Paweł twierdzi, że nie było bariery językowej, bo z kim się dało, rozmawiali po angielsku, z pozostałymi na migi. - Było i tak, że my mówiliśmy po polsku, oni po rosyjsku i wszystko było jasne - wspomina. Bartek przywiózł notatnik pełen adresów i telefonów. Kijowem zauroczył się Radek. Michałowi podobały się dyskoteki i teatry. Magda cieszy się, że miała okazję zobaczyć na własne oczy zespoły z innych państw. Przyznaje, że jedzenie nie było rewelacyjne, ale smakowały jej zupy. Monika za to podsumowała eskapadę: - Nas wszystkich, z różnych kultur, połączył taniec.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie