MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Maciek Doryk najlepszym krasomówcą w Polsce!

Zdzisław SUROWANIEC [email protected]
- Jesteś lżejszy o dobrych kilka kilogramów - nie mogłem ukryć zdziwienia, kiedy patrzyłem na Maćka Doryka, smukłego nastolatka. Spotkałem go przed dwoma laty i teraz ledwie go poznałem.

Pielęgnowanie języka

Pielęgnowanie języka

Międzynarodowy Konkurs Krasomówczy dla młodzieży szkół średnich został zorganizowany po raz trzydziesty szósty. Jego celem jest zwrócenie uwagi młodzieży na potrzebę pielęgnowania języka ojczystego, na konieczność przeciwstawiania się jego wulgaryzacji oraz zachwaszczaniu go przez obce naleciałości. Ważnym jego zadaniem jest również rozbudzanie zamiłowania do pięknego i sugestywnego mówienia. Konkurs Krasomówczy przyczynia się także do zaszczepienia wśród młodzieży zainteresowań krajoznawczych oraz potrzeby poznawania piękna Polski, jej historii, zabytków i współczesnych osiągnięć.

A spotkanie było podobne do poprzedniego. Wtedy Maciek został laureatem XXXIV Międzynarodowego Konkursu Krasomówczego dla Młodzieży na zamku w Gołubiu-Dobrzyniu. Zajął drugie miejsce. Teraz mógł triumfować, zajął pierwsze miejsce, został najlepszym krasomówcą w Polsce!

BEZ DIETY

- Nie stosowałem żadnej diety, stałem się szczuplejszy może dzięki sportowi. Mam więcej ruchu - tłumaczy. A żyje naprawdę intensywnie. Od lat jego pasją jest teatr. Kiedyś zrobił takie wyznanie: - Chciałbym zostać aktorem, dramaturgiem, reżyserem. Zdecydowanie iść w stronę teatru, chciałbym jak najwięcej robić w teatrze. Czeka mnie bardzo wiele pracy, ale chcieć to móc. Cieszę się, że ktoś mnie w jakimś stopniu docenił na konkursie krasomówczym i to jest fajne - potakuje.

- Przez ten czas w moim życiu wiele się zmieniło - przyznaje. Teatr nadal pozostał jego pasją, tylko z tym uprawianiem aktorstwa już jest nie tak jak było w marzeniach. Maciek miał okazję statystować i odegrać kilka epizodycznych ról w serialach telewizyjnych, takich jak "Ojciec Mateusz". Napatrzył się na zwyczaje jakie panują na planie i przejrzał na oczy.

- Grałem role, jakie dawano także studentom i absolwentom studiów teatralnych. W świecie filmowym trzeba rozpychać się łokciami i mieć plecy, żeby coś osiągnąć. Jest totalne zaszufladkowanie. Kto nie ma poparcia, gra ogony i można długo czekać na swoją rolę - uważa.

- A kto ciebie popierał, że dostawałeś propozycje grania? - zapytałem. - Grałem role, dla których nie trzeba było mieć poparcia, aby je dostać - odpowiedział.

PRZY KAMERZE

Jednak nauka nie poszła na marne. Maciek zafascynował się pracą operatora kamery. - Nawet nie przypuszczałem, że kamerę obsługują dwie osoby. Napatrzyłem się wiele, dużo się nauczyłem i doszedłem do wniosku, że pozostanę wierny teatrowi, ale stanę po drugiej stronie kamery - wyznaje. - Lepiej będzie, jeżeli teatr pozostanie moją pasją, a zajmę się kamerą, która daje lepsze sposoby na znalezienie odpowiedniego zajęcia. Tym bardziej, że wielu operatorów kamer zostawało dramaturgami, reżyserami i aktorami - tłumaczy.

Jego zdaniem amatorskie uprawianie teatru może być tak samo ważne jak zawodowe, w czym go upewnia jego instruktor Krzysztof Czubak ze Spółdzielczego Domu Kultury i Marek Woynarowski z Miejskiego Domu Kultury. - A może dawać więcej radości niż zawodowe aktorstwo - twierdzi.

Maciek jest uczniem prestiżowego Liceum Ogólnokształcącego imienia Komisji Edukacji Narodowej w Stalowej Woli. Jest w klasie maturalnej i przed nim są decyzje, które zaważą na jego życiu. Więc zamiast szkoły teatralnej spróbuje dostać na Wydział Filmowy na uczelnię do Łodzi lub Katowic. Już intensywnie przygotowuje się do egzaminów. - Bo tam nie jest ważna matura tylko zdolności operatorskie - uważa. Szykuje się więc skok dojrzewającego lwiątka w dorosłe życie.

WŁASNE LABORATORIUM

Było mu o tyle łatwo przestawić swoje marzenia, że jego pasją jest od lat aparat fotograficzny i to analogowy. Ostatnio intensywnie kupuje sprzęt do swojego laboratorium fotograficznego, na co idą wszystkie pieniądze, jakie zarabia grając w filmach. Sam wywołuje zdjęcia, sam je kadruje, obrabia.

- Jeżeli ktoś zauważa, że spoważniałem, to może powodem jest refleksja nad sobą. Musze wiedzieć co robić, gdzie i po co. Choć nadal jest we mnie dużo wariactwa - ocenia siebie. Przed dwoma laty tak o sobie mówił: - Potrafię robić rzeczy, których by się nie powstydził pacjent z zakładu psychiatrycznego. Powiem tak, mama ma mnie dosyć. Jestem jedynakiem, ale robię za kilku zdegenerowanych wariatów. Tata się stara to wszystko akceptować.

Dziś potwierdza, że mama ma z nim dalej urwanie głowy, ale już chyba machnęła ręką i nie stara się go tak kierowac jak to było kiedyś. Także nauczyciele maja dla niego wiele zrozumienia i przymykają oko na jego nieobecność w szkole, kiedy wypadnie mu dzień zdjęciowy.

ZDOBYŁ SZCZYT

Konkurs krasomówczy był dla niego poważnym egzaminem. Przed dwoma laty mieszkający w Zbydniowie Maciek przedstawił historię dworu Horodyńskich z tej miejscowości. W ścisłym finale konkursu, do którego dostało się pięciu zawodników, Maciek opowiedział o mistrzu Witkacym. Przyznaje, że jest zafascynowany tym niezwykłym artystą.

Maciek Doryk

Maciek Doryk

Ma 18 lat. Mieszka w Zbydniowie, uczy się w trzeciej klasie Liceum Ogólnokształcącego imienia Komisji Edukacji Narodowej w Stalowej Woli. Grał w kilku serialach, jest członkiem teatru w Spółdzielczym Domu Kultury, wybiera się na studia do szkoły filmowej, chce został operatorem kamer.

Przed rokiem zajął na konkursie siódme miejsce. Jednak nie podcięło mu to skrzydeł i wystartował w tym roku znów. Zdobył szczyt, wygrał. A zachwycił jurorów opowieścią o teatrze śmierci Tadeusza Kantora. Natomiast w popisach finałowych przez piętnaście minut, ubrany w strój myśliwego, opowiadał o historii i tradycjach polskiego łowiectwa.

Okazuje się bowiem, że Maciek jest członkiem Koła Łowieckiego w Radomyślu nad Sanem, do którego należy także jego tato. - Łowiectwo nie polega na zabijaniu biednych zwierzątek. To gospodarka leśna, która ma utrzymać ład w przyrodzie - uważa. I właśnie o tym mówił na konkursie. Jednak zdaniem Maćka najwspanialsze w myślistwie są spotkania i wspominanie. - Bez wspomnień nie ma łowiectwa - zapewnia. - Cudownie jest siąść po polowaniu przy pęcie kiełbasy z dzika, przy butelce powiedzmy soku malinowego i wspominać zdarzenia na polowaniach - rozmarza się. Właśnie w Wigilie wybiera się na tradycyjne polowanie wigilijne, które jest właściwie pretekstem do złożenia sobie życzeń przez myśliwską brać.

PACHNIE ŚWIĘTAMI

Maciek mówi wyraźnie, dosadnie i głośno, choć mniej głośno niż kiedyś. Kiedy siedzę z nim na korytarzu szkoły, w klasach są lekcje. Z jednej z klas dobiega śpiew kolęd. Już pachnie świętami, na korytarzu migają światła na choince ustrojonej bombkami. Jak spędzi święta? - Będą nostalgiczne. Bo po raz pierwszy bez dziadzia, który zmarł kilka dni po ostatniej Wigilii - mówi zasmucony.

Ale świąteczna przerwa będzie to dla niego czasem relaksu i refleksji. Bo musi pewne rzeczy przemyśleć, może napisze jakiś wiersz, opowiadanie czy recenzję, porobi zdjęć, popracuje w ciemni swojego laboratorium fotograficznego.

I na pewno jego myśli poszybują do krzyżackiego zamku w Gołubiu-Dobrzyniu, gdzie odnosił zwycięstwa. Więcej nie będzie już startował w konkursie przeznaczonym dla młodzieży szkół średnich. Ale jako zwycięzca zostanie w przyszłym roku jurorem i będzie oceniał innych. - Będę myślami z tamtym miejscem, z tamtymi wspaniałymi ludźmi, bo to, co tam się działo, stało się częścią mnie - powiedział.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie