MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mariusz Szewc, twórca "Stalówka TV", w weekendy poświęca swój czas miłości jaką jest Stal Stalowa Wola

Bartosz MICHALAK
Mariusz Szewc przemierzył z drużyną Stali tysiące kilometrów.
Mariusz Szewc przemierzył z drużyną Stali tysiące kilometrów. archiwum
Mariusz Szewc, twórca "Stalówka TV": - Po to pracuję po 8 godzin od poniedziałku do piątku, żeby mieć za co utrzymać swoją rodzinę. Weekendy poświęcam dla Stali, która jest moją miłością.

Z wykształcenia jest magistrem historii. Na co dzień szczęśliwym mężem i ojcem 3-letniego syna Igora. Od poniedziałku do piątku pracuje w firmie jednej z sieci komórkowych, a w weekendy poświęca swój czas miłości jaką jest Stal Stalowa Wola, na której mecze chodzi od najmłodszych lat. Jak sam twierdzi: "Kibicem się jest, a nie bywa."

Ma Pan świadomość, że przez istnienie telewizji klubowej na mecze Stalówki chodzi mniej osób?
Że niby jak jest kiepska pogoda to ludzie wolą zaoszczędzić 10 złotych na bilecie i obejrzeć 10-minutowy skrót w domu na komputerze (uśmiech)?

Ostatnio byłem świadkiem właśnie takiej rozmowy.
To dla mnie nie są prawdziwi kibice. "Stalówka TV" nie istnieje po to, żeby ludzie nie chodzili na mecze u siebie. Rozumiem, jeśli temat ten tyczy się spotkań wyjazdowych. Wiadomo, że nie każdy może sobie pozwolić na wyjazd do Elbląga czy Suwałk. Poza tym nie zapominajmy o chłopakach związanych ze Stalą, którzy za chlebem musieli wyjechać z Polski. Nawet nie wiesz, ile dostaję po meczach smsów lub telefonów z zapytaniem: "Mariusz, kiedy ten skrót będzie?". To miłe (uśmiech). To świadczy o tym, że ludzie doceniają moją pracę. Telewizja klubowa jest robiona przez kibica dla kibiców, ale służy także trenerom, którzy dokładnie analizują całe spotkanie. Konkretnie: po meczu przygotowuję kilka płyt z nagraniami. Jedna trafia do mojego osobistego archiwum, druga do trenerów, trzecia do sędziów, których na szybko ocenia obserwator i tak dalej. Zdarza się, że wysyłamy materiał do Polskiego Związku Piłki Nożnej, jeśli klub chce się przykładowo odwołać od czerwonej kartki dla zawodnika.

Prosto z mostu. Co Pan z tego ma?
Satysfakcję że mogę pomóc trenerowi, a nagranie później pokazać kibicom Stali Stalowa Wola. No i fakt, że jestem na każdym meczu swojej ukochanej drużyny (uśmiech). Chciałbym coś po sobie pozostawić. Coś zrobić dla Stali. Ale spokojnie, mam z czego żyć. Po to pracuję po 8 godzin od poniedziałku do piątku, żeby mieć za co utrzymać swoją rodzinę. Weekendy poświęcam dla Stali, która jest moją miłością. Na której mecze chodzę od dziecka. Czasami trochę zła jest na mnie tylko żona (uśmiech). I jak najbardziej rozumiem jej złość, bo jeśli Stalówka gra na przykład wyjazdowy mecz w Elblągu, to znikam z domu na całe 2 dni. Powiem ci, że przed derbami z Siarką, jak wyjeżdżałem z domu, to Ania wyszła za mną i powiedziała: "Zobaczysz, wygramy!" (uśmiech). Pierwszy raz się jej coś takiego zdarzyło! Piękna chwila, szczególnie, że Stalówka rzeczywiście wygrała w Tarnobrzegu. Jeśli chodzi o mecze wyjazdowe to zazwyczaj podróżuję z drużyną. Kiedy są zaplanowane noclegi, to śpię w tym samym hotelu co zespół.

Z kim Pan dzieli pokój?
Zawsze mam "jedynkę", bo strasznie chrapię. Z tego miejsca chciałbym pozdrowić kierownika Wojtka Nieradkę (śmiech).

Jest Pan idealistą?
Broń Boże nie chciałbym się tutaj sztucznie kreować na takowego. Po prostu mówię jak jest. Wiesz, ja z wykształcenia jestem historykiem. W planach mam rozpoczęcie studiów doktoranckich. Historia uczy człowieka szacunku. Stal ma już ponad 75 lat. Jej historia fascynuje mnie od najmłodszych lat. Marzy mi się, żeby powstało kiedyś klubowe muzeum, w którym znalazłaby się masa pamiątek. W klubach z Ekstraklasy są kustosze, którzy odpowiadają za takie zbiory historyczne. Marzy mi się także knajpa klubowa, w której standardem byłyby chociażby spotkania kibiców z piłkarzami. Wspólne oglądanie retransmisji meczów i tym podobne.
Szkoda, że umówiliśmy się na mieście, a nie u mnie w domu. Mieszkam na obrzeżach miasta. Nie chcę się tutaj chwalić, ale mam na wyremontowanym przez siebie poddaszu 120 metrów do dyspozycji. To jest takie moje małe archiwum sportowe. Jest masa szalików, flag, proporczyków oraz koszulek dawnych zawodników Stalówki. Nie brakuje miejsca dla mojego synka, którego systematycznie uczę obycia z mikrofonem (uśmiech). Sprawia mu to ogromną radość, dlatego kiedy ja na przykład montuję skrót spotkania, to młody gdzieś tam sobie chodzi z mikrofonem i przeprowadza wywiady z zabawkami (uśmiech).

A nie boi się Pan tak zwanego syndromu wychowanka? Że nawet jakby się poprawiła finansowa sytuacja klubu, to wciąż pracowałby Pan czysto charytatywnie? "W końcu Mariusz to swój chłop, więc dobrze jest jak jest…"
Naprawdę nie myślę o tym. Może dlatego, że nie mam czasu na takie rozmyślania (uśmiech). Współpraca z klubem i obecnym prezesem Szymańskim układa mi się bardzo dobrze. Klub jak tylko może dopłaca mi do tego interesu. Aczkolwiek chciałbym podkreślić, że żadnego etatu w Stali nie mam! Żadnych pieniędzy regularnie nie otrzymuję. Ostatnio doszły mnie słuchy, że z tego Szewca to niezły cwaniak. Rzekomo mam kilka dobrze płatnych etatów (uśmiech). To bzdura i kłamstwo.

Ostatnio zobaczyłem, że na mikrofonie ma Pan "kostkę" lokalnej telewizji.
Udostępniam im swoje skróty, by telewizyjni widzowie w Stalowej Woli również mogli zobaczyć jak prezentuje się nasza drużyna. Moje filmiki mogą oglądać również czytelnicy internetowej wersji "Echa Dnia".

Dla "kablówki" pracuje Pan za darmo? Jestem zwolennikiem prostej zasady: jeśli wykonuję jakąś czynność, to uważam że należy mi się za nią wynagrodzenie. Za darmo można się nudzić lub pomagać potrzebującym…
Załóżmy, że za możliwość nauczenia się czegoś od bardziej doświadczonych kolegów czy wypożyczenia jakiegoś profesjonalnego sprzętu i obycia z nim. Może sam kiedyś zostanę dziennikarzem sportowym (uśmiech). Jestem samoukiem. Zresztą magistra zrobiłem z historii, a nie jakiegoś technicznego kierunku (uśmiech). Program, którego używam na komputerze "ogarniam" w 30-40 procentach. To mi jednak wystarcza, żeby sprawnie zmontować nagranie.

Skąd w ogóle pomysł na stworzenie "Stalówka TV"?
Od zawsze interesowało mnie dziennikarstwo. Razem z Pawłem Szwajką prowadzę pierwszy w mieście portal poświęcony Stali.

Wychowałem się na nim (uśmiech).
Stalowka.pl początkowo była zbiorem zdjęć, kibicowskich relacji, największym forum dyskusyjnym. W końcu pojawiła się w mojej głowie myśl, żeby systematycznie wrzucać nagrania wideo. Z ówczesnym prezesem klubu Markiem Jareckim, którego bardzo szanuję, szybko doszliśmy do porozumienia. Klub kupił kamerę, spisaliśmy umowę i można było zaczynać.

Cóż to musiała być za nowość dla piłkarzy…
Niejednokrotnie zdarzało się, że po przegranych meczach ktoś podchodził i pytał, czy może bym tego materiału nie chciał "przypadkiem" usunąć. Żeby trener nie mógł jeszcze raz zobaczyć jakiś katastrofalnych błędów…

Co Pan odpowiadał na takie propozycje?
To zazwyczaj byli przypadkowi, nazwijmy ich piłkarze, którzy do klubu trafiali, żeby trochę zarobić. Szczególnie zaciąg trenera Cecherza był makabryczny. To był jakiś śmieszny zlepek ludzi. Mogę tylko powiedzieć, że atmosfera jaka dzisiaj panuje w Stali jest wyjątkowa. Drużyna tworzy jedność. Zresztą wystarczy zobaczyć kilka nagrań z meczów.

Najlepiej wspominane przez Pana wyjazdy.
Te z kibicami, kiedy nie mogę jechać z drużyną dzień wcześniej, bo pracuję. Szczególnie jak jedzie się w daleką trasę i spokojnie można wznieść kilka toastów za tak zwane dobre naoliwienie kamery (śmiech).
Z drużyną najbardziej jest wesoło po ostatnich meczach sezonów, które kończą się sukcesem. Wygrany baraż z Heko Czermno i awans na zaplecze ekstraklasy, powrót z meczu z Lechią Gdańsk, powrót z meczu w Świnoujściu i momentalny wyjazd do Jarosławia na mecz koszykarzy. Wiele tego było. Pamiętam jak graliśmy w Opolu z Odrą i dostaliśmy cynk, że Markowi Kusiakowi (wychowanek Stali - red.) urodziła się córeczka. Oj, działo się (uśmiech). Dla mojego synka też piłkarze zrobili kiedyś "kołyskę". Mam zdjęcia. Super pamiątka.
Dzięki temu, że w 2005 roku zacząłem swoją przygodę z prowadzeniem telewizji klubowej nawiązałem sporo kontaktów z innymi twórcami tym podobnych projektów. Pamiętam jak na starym stadionie Śląska Wrocław przy ulicy Oporowskiej i Arki Gdynia musiałem wejść na 30-40 metrowy maszt, żeby zainstalować się ze sprzętem. Mam lęk wysokości (uśmiech). Ile ja musiałem się namęczyć sam ze sobą, żeby w końcu się przełamać i dobrze wykonać swoją robotę. Najlepsze było jak chłopaki z sektora kibiców dzwonili do mnie i pytali: "Mariusz, i jak? Dobrze prowadzimy doping? Jak się prezentujemy?".

Ciekawy jestem co Pan odrzekł w takiej sytuacji (uśmiech).
"Dajcie mi spokój, ledwo na nogach stoję. Mam wrażenie, że to się zawali" (śmiech). Pamiętam jak w Łomży chcieli mi ukraść kamerę. Nie kibice, tylko zwykli złodzieje. Na szczęście w porę pognał za nimi lokalny kibic, dzięki czemu ją odzyskałem.

Przygotowując się do tego wywiadu, dowiedziałem się, że ma Pan drogi sprzęt. Pewnie już Pan wie o co chcę spytać… (uśmiech).
W sumie za kamerę zapłaciłem prawie 4 tysiące złotych. Do tego aparat Nikon ponad 2 tysiące. Umiem oszczędzać (uśmiech). Nie zapożyczam się u nikogo, żeby sprawić sobie takie rarytasy.

Te rzeczy kupił Pan tylko i wyłącznie za swoje pieniądze?
Tak, ponieważ zależy mi na ciągłym rozwoju. Na robieniu coraz lepszych materiałów. Lubię podglądać klubowe telewizje chociażby Lecha Poznań czy Korony Kielce. Nie chciałbym jednak na nikim się wzorować, tylko umieć wyciągać wnioski i systematycznie wprowadzać własne pomysły w robieniu takich nagrań. Marzy mi się profesjonalna "Stalówka tv". Już przeprowadziłem pierwsze testy, by w przyszłości niektóre mecze naszej drużyny nadawać na żywo w internecie. Debiut miał nastąpić 10 maja w derbowym spotkaniu z Siarką, ale nie wyszło z wiadomych powodów...Za starą kamerę, którą kupił mi klub, musiałem kiedyś zapłacić dokładnie… 1 złoty 22 grosze (uśmiech).

Zamieniam się w słuch.
W Stali dyrektorem sportowym został pan Schlage. Generalnie nielubiany przez większość. Wszystko było między nami w miarę ok, do meczu ze Zniczem w Pruszkowie. Jak go zobaczyłem z jakimiś dwoma nieznajomymi, pozwoliłem sobie powiedzieć: "A któż to postanowił wybrać się na wyjazdowy mecz Stali?". Widocznie za bardzo wziął to do siebie…

I?

W poniedziałek Bartek Patkiewicz (były masażysta Stali - red.) przywiózł mi do firmy wypowiedzenie umowy (uśmiech). Nie chcę więcej mówić na temat pana Schlage. Każdy wie w jakiej kondycji finansowej został klub, którym on się "opiekował". A najlepsza była właśnie ta faktura do zapłacenia ze względu na zerwanie umowy. Dokładnie "złotówka" i 22 grosze. Kamera po 64 meczach przeszła w moje posiadanie, ale widocznie Schlage doszedł do wniosku, że muszę dopłacić. To świadczy jak poważnym człowiekiem jest ten pan. To była jakaś kpina. Miłość do klubu zawsze rekompensuje jednak takie sytuacje.
Kiedyś do kamery kupowało się kasety, a nie płyty DVD. Załóżmy, że w jednym miesiącu potrzebowałem 5-6 takowych kaset. Każda po kilkanaście złotych. "Stówka" w plecy jak nic (uśmiech). Żona nawet nie wiedziała o tym, bo do takich spraw ma trochę podobne podejście do ciebie (uśmiech). Czasami nawet Jurek Hnatkiewicz (były kierownik Stali - red.) dokładał się do tego interesu, bo już nie mógł patrzeć jak kupuję z własnej kieszeni kolejne taśmy. Ilość nagranych przeze mnie meczów oscyluje w ilości około 300 sztuk.

A zapłacił Pan tę fakturę na 1,22 złotego (uśmiech)?
Wolałbym się sądzić, niż spełnić zachciankę gościa, który mało co nie doprowadził Stali do bankructwa.

Jak udało się Panu zmontować wszystkie bramki Stalówki z sezonów 1991/92 i 1993/94?
Wytrwałość, wytrwałość i jeszcze raz wytrwałość. To dzięki niej "Stalówka TV" wciąż istnieje, to dzięki niej udało mi się zebrać od ludzi ich prywatne materiały wideo i połączyć je w całość, to dzięki niej mam nadzieję, że za kilka lat oglądać klubowe muzeum. Dlatego apeluję do ludzi, którzy czasami całkowicie przypadkowo znajdują w jakiś starociach pamiątki związane ze Stalą, żeby ich nie wyrzucali. Wierzę w to, że za jakiś czas każda z tych osób będzie mogła tworzyć nasze wspólne muzeum, z którego wszyscy będziemy dumni.

Kto teraz zajmuje się robieniem zdjęć wrzucanych na portal skoro Pan odpowiada za relacje wideo?
Na przykład w wyjazdowym meczu ze Stalą Mielcu zdjęcia robił Radek Mikołajczak, który pauzował za kartki. Bardzo fajny chłopak i jak się okazało niezły fotograf (uśmiech). Ostatnio pomaga mi Ola Kawa, której fotografia jest ogromną pasją oraz kolega Tomek Szymczakiewicz, zajmujący się głównie nagrywaniem dopingu.

Doszły mnie słuchy od Pańskich bliskich znajomych, że planuje Pan… studia doktoranckie.
Prawda. Nie chcę tego zrobić, żeby później móc paradować z dyplomem po mieście. Moją pasją jest historia. Często jak jestem ze Stalówką na jakimś dwudniowym wyjeździe, to zawsze poświęcam czas na zwiedzanie jakiś zabytkowych miejsc poszczególnych miast. Oprócz tego jestem też filokartystą. Mam blisko 170 starych pocztówek. Najbardziej szczególna dla mnie, to ta z 1904 roku, ukazująca pożar rynku Rozwadowa. Zdarza mi się wyjeżdżać na targi staroci, na których szukam takich wyjątkowych dla mnie pocztówek oraz pamiątek związanych ze Stalą.

Wycenił Pan kiedyś swoją kolekcję (uśmiech)?
W Krakowie zaproponowano mi 35 tysięcy złotych za wszystkie.

To na koniec: najbardziej zwariowana Pana historia jako kilkunastoletniego kibica.
Ucieczka po nieznanej Warszawie przed kibicami Legii (uśmiech). Stalówka wygrała z Legią 2:1 po dwóch bramkach Darka Zgutczyńskiego. Na 3:1 karnego nie strzelił Jaskólski, a mnie dostrzegli kibice Legii, bo rzekomo trochę z kolegami za bardzo się "szarogęsiliśmy". Skończyło się na ucieczce ze stadionu, podróży nieznanymi liniami autobusów, ale po głowie nie dostałem (uśmiech). Udało się szczęśliwie wrócić do domu.
Chciałbym jeszcze podziękować tym wszystkim, którzy mi dotychczas pomagali. Oczywiście liczę na dalszą dobrą współpracę (uśmiech).

SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z powiatu STALOWOWOLSKIEGO

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie