Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Motodoktor z Kamionki przywraca blask zabytkowym motorom i samochodom

Klaudia TAJS [email protected]
W kolejce do renowacji czeka sprowadzone z Holandii volvo z 1960 roku.
W kolejce do renowacji czeka sprowadzone z Holandii volvo z 1960 roku. Klaudia Tajs
Wolne chwile dzieli między rodzinę, naprawę zabytkowych pojazdów i jazdę wypucowanym przez siebie harleyem-davidsonem.

Jego królestwo to 18 metrów kwadratowych, w niewielkim garażu na Kamionce w Tarnobrzegu. Porozrzucane narzędzia i części, od śrubek, po smary i zabytkowe znaczki samochodowych marek, świadczą o tym, że jego garaż jest nie tylko schronieniem dla motoru lub samochodu.

On sam mówi o swoim garażu jak o lecznicy dla chorych pojazdów, a siebie nazywa motodoktorem. O swoich podopiecznych, którym przywraca blask i na których przejechał już setki kilometrów, mówi "kruczki", które po odpowiedniej terapii i wielu godzinach mozolnej pracy cieszą oko. Godzinach, które mógłby przeznaczyć na wspólny spacer z żoną lub zabawę z dwoma synami. Na szczęście żona i synowie podzielają jego pasję, a dowodem na to są tegoroczne wakacje, kiedy na dwóch motorowerach, replikach hondy dax, przemierzył z żoną, trzyletnim Dariuszem i siedmioletnim Wiktorem pół polskiego Pomorza.

DZIADEK Z DYSTRYBUTOREM

Naprawa zabytkowych motorów i samochodów, a także jazda nimi to pasje Łukasza Gągoli. Na pytanie, jak zrodził się w nim bakcyl naprawy pojazdów i zamiłowanie do jazdy motocyklami, mężczyzna chwilę zastanawia się i odpowiada: - W mojej rodzinie jedyną osobą, która miała kontakt z motoryzacją, był mój dziadek - wyjaśnia pan Łukasz. - Prowadził stację benzynową obok pomnika Bartosza Głowackiego w Tarnobrzegu. Były to dwa dystrybutory, paliwo pompowało się pompką do przezroczystej bańki. Mam zdjęcie dziadka pompującego paliwo, jak stoi przy aucie jednego z tarnobrzeskich lekarzy. Dziadka nie pamiętam. Zmarł na początku lat 70. Zresztą dystrybutorów też już nie ma.

Od kiedy leczy pojazdy? - Jakieś dwanaście lat. Nie, co ja mówię, dwadzieścia lat już tak sobie naprawiam - wylicza skromnie. - Mój pierwszy motocykl to jawa 250 z 1956 roku, którą dostałem od dalekiego wujka - wspomina. - Potem były kolejne maszyny, a trochę tego było. Jednymi jeździłem dłużej, innymi krócej. Ale cały czas jeżdżę. Jeżdżę i naprawiam.

Mówi o sobie, że jest nielicznym mechanikiem, który podejmuje się takiego wyzwania. - Nie każdy mechanik czy zakład chce się podjąć przywrócenia dawnego blasku pojazdowi, bo rekonstrukcja aut czy motorów to ciężka praca - przekonuje. - O zarobku trzeba zapomnieć.

SKŁADA CAŁY CZAS

Przyznaje, że jest samoukiem. Pierwsze wiadomości na temat budowy pojazdów zdobył w szkole, na kierunku naprawa i eksploatacja samochodów.

- Z racji pasji w szkole było łatwiej - przekonuje. - Podpieram się gazetami i książkami, by części zostały odpowiednio złożone, zgodne z instrukcją. Często w trakcie składania muszę się nieźle nagłowić nad zdobyciem części. Szukam przez Internet, wykorzystuję prywatne kontakty, jeżdżę na specjalne bazary do Łodzi, Wrocławia i Krakowa.

Drzwi do jego wąskiego garażu niemal nie zamykają się. Zaglądają koledzy, pasjonaci starych pojazdów. Chętnych, którzy proszą o pomoc, nie brakuje. On sam nigdy nie liczył ile pojazdów udało mu się złożyć lub przywrócić im dawny blask. - Tu się cały czas coś składa - śmieje się. - Motocykle, silniki, samochody. Moim największym sukcesem jest to, że koledzy wiedzą, do kogo przyjść, gdzie zapukać, kiedy trzeba coś naprawić.

Czas składania zależy od egzemplarza. Jednemu poświęca miesiąc lub dwa. Ale były i takie pojazdy, przy których dłubał nawet dwa lata. - To jak z człowiekiem - porównuje. - Jednemu wystarczy na dojście do zdrowia tydzień, inny potrzebuje więcej czasu.

Obecnie pracuje nad złożeniem dla kolegi quada. W kolejce czeka już zabytkowa vespa (włoski skuter). W innym garażu o renowację upomina się sprowadzone z Holandii zabytkowe volvo z 1960 roku. - Pracy jest mnóstwo, tylko czasu ciągle brakuje - przyznaje z żalem pan Janusz.

ZAŁOŻĄ SWÓJ KLUB

Łukasz Gągola jest jednym z wielu tarnobrzeskich motocyklistów. Wspólne spotkania na miejscu urozmaicają wyjazdy na zloty motocyklistów w kraju i za granicę. Łączy ich nie tylko zamiłowanie do maszyn, których warkot czy ryk silnika wywołują na ciele gęsią skórkę. Łączy ich znacznie więcej, bo wspólne zainteresowania i tematy, o których mogą rozmawiać godzinami. Myślą o założeniu klubu. Zaczęli od wspólnej strony internetowej.

- Na jednej z imprez andrzejkowych zdecydowaliśmy, że założymy stronę internetową, na której będziemy zamieszczali swoje prywatne zdjęcia, wspomnienia z wypadów czy imprez - przypomina mężczyzna. - Strona już działa. Jej tematyka to głównie to, co się wiąże z motocyklowymi wyjazdami, imprezami i pasjami innych właścicieli dwóch lub czterech kółek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie