MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Na szkolnym dachu stanął nadajnik telefonii komórkowej. Rodzice są oburzeni

Ewa BOŻEK
Maszt telefonii komórkowej stanął na budynku szkoły podczas ferii zimowych.
Maszt telefonii komórkowej stanął na budynku szkoły podczas ferii zimowych. E. Bożek
Rodzice i mieszkańcy są oburzeni, że nikt nie zapytał ich o zdanie, zanim urządzenie pojawiło się na dachu szkoły.

Na dachu Zespołu Szkół Ogólnokształcących numer 1 przy ulicy Energetyków w Stalowej Woli stanął nadajnik telefonii komórkowej. Rodzice i okoliczni mieszkańcy zarzucają dyrekcji, że nie skonsultowała z nimi decyzji o postawieniu nadajnika.

Dorota Kornek, dyrektorka placówki, przyznaje, że zgodę na jego postawienie podjęła poprzednia dyrekcja. Ona zapewnia jednak, że dopóki nie będzie mieć wyników badań, że nadajnik jest bezpieczny, nie będzie działać.

ZANIEPOKOJENI RODZICE I SĄSIEDZI

- W przerwie świątecznej na dachu szkoły stanął kontener, a teraz w czasie ferii maszt. Mamy wrażenie, że to nie jest zbieg okoliczności, że wszystko jest robione po cichu i za naszymi plecami. Rodzice są bardzo zaniepokojeni, do tej pory nie było żadnego spotkania na ten temat. Skąd my możemy wiedzieć, czy maszt nie będzie miał negatywnego oddziaływania na dzieci w szkole i sąsiadów budynku - mówi jeden z okolicznych mieszkańców.

Dyrektorka szkoły poinformowała nas, że nadajnik będzie działać dopiero wtedy, gdy telefonia komórkowa dostarczy jej pisemnie wyniki badań, dotyczące jego oddziaływania na otoczenie.

- Kiedy będziemy mieć te informacje, to zamierzam zorganizować spotkanie nie tylko z rodzicami naszych uczniów, ale także wszystkimi mieszkańcami z okolicy. Uznałam, że skoro nie mam kompletu dokumentów i nie będę mogła podać wszystkim ważnych dla nich szczegółów to nie ma sensu robić takiego spotkania. Nadajnik na razie nie działa - zapewnia.

STAROSTWO PRZECIWNE

Dlaczego nikt nie pytał mieszkańców o zgodę na postawienie nadajnika?
- My musieliśmy jedynie przyjąć zgłoszenie o stacji. Nie mamy wówczas obowiązku powiadamiania stron o jej postawieniu - mówi Lech Żak z wydziału architektoniczno-budowlanego w stalowowolskim Starostwie Powiatowym.

- Co istotne, przy stacji bazowej z takimi parametrami nie mogliśmy wymagać od właściciela dodatkowych dokumentów, choć próbowaliśmy. W marcu 2008 roku otrzymaliśmy pismo z telefonii, zgłoszenie o montażu stacji bazowej na szkole. Uznaliśmy, że powinni oni mieć pozwolenie na budowę i odrzuciliśmy wniosek o zgłoszeniu. Polska Telefonia Cyfrowa odwołała się od naszej decyzji i wówczas wojewoda uchylił naszą negatywną decyzję. Wtedy my z kolei poprosiliśmy o decyzję środowiskową, czyli opis oddziaływania nadajnika na otoczenie. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że przy takich parametrach stacji, taka decyzja nie jest konieczna. Ostatecznie musieliśmy przyjąć zgłoszenie - dodaje.

NADAJNIK NIE DZIAŁA

Do szkoły już napływają zgłoszenia o nagle pojawiających się i nawracających bólach głowy czy o zakłóceniach odbiorników telewizyjnych.

- Nadajnik na razie nie działa, więc prawdopodobnie to siła sugestii. Proszę mi wierzyć, stacja zostanie uruchomiona tylko jeśli otrzymamy dokumenty, że uruchomiony nadajnik nie przekracza żadnych norm bezpieczeństwa - mówi na koniec dyrektorka szkoły.

Pieniądze z wynajmu części dachu wpłyną do kasy miejskiej, jako organu zarządzającego placówką. Z praktyki wynika, że pieniądze za wynajem pomieszczeń, czy sali w 100 procentach wracają do szkoły. Za te pieniądze robione są remonty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie