MKTG SR - pasek na kartach artykułów

O nieszczęściu siedmiolatka i jego rodziny powiadomili nas sąsiedzi. Oni zadzwonili do redakcji, prosząc: - Pomóżcie.

Anna CIEŚLIKIEWICZ

Michał nie chce rozmawiać. - Żadnych zdjęć! - krzyczy, kiedy wchodzimy. Zakrywa twarz poduszką i płacze. Na początku grudnia biegał, jak każdy zdrowy siedmiolatek, dziś jest sparaliżowany od pasa w dół. Na wózek inwalidzki usiadł tylko na chwilę. Teraz sprzętem bawią się starszy o rok brat i trzyletnia siostra. Dla rodzeństwa to nowość i atrakcja, dla Michała to tragedia, z którą niejeden dorosły nie umiałby sobie poradzić.

O dramatycznej sytuacji w rodzinie Michała Dziurskiego z Krajna Zagórza, wioski w Górach Świętokrzyskich, powiadomili nas na początku stycznia sąsiedzi państwo Szlufikowie. Prosili o pomoc dla samotnej matki i trójki dzieci: - Mąż pił za dużo, jak to wielu chłopów na wsi. Zostawił ją z dziećmi dwa lata temu bez środków do życia. Teraz jedno z dzieci ciężko zachorowało. Jest w szpitalu w Łodzi i nie wiadomo, czy będzie chodzić. Dziewczyna może liczyć tylko na siebie. Rodziny tutaj nie ma. Sołtys uzbierał we wsi 1000 złotych przed nowym rokiem, ale co to jest na cztery osoby, w dodatku przy chorym dziecku? Pomóżcie! - mówili.

Zachorował z dnia na dzień

Agata Dziurska, młoda kobieta z ładną twarzą i smutnymi oczami, przed kilkoma tygodniami przywiozła niepełnosprawnego syna z Centrum Zdrowia Matki Polski w Łodzi. Teraz przyzwyczaja go do wózka inwalidzkiego. A jeszcze w listopadzie chłopiec był zdrowy. Sama wychowuje trójkę dzieci w wieku od trzech do ośmiu lat. Nie ma pracy. Kto zatrudni jako pracownika biurowego samotną kobietę z małymi dziećmi?

Pomóc nie ma jej kto. Mąż od dwóch lat nie interesuje się rodziną. Brat mieszka w Warszawie i utrzymuje swoją rodzinę. Kiedy był ostatnio, zapłacił rachunki za prąd, ale nie może często przyjeżdżać. Rodzice nie żyją. Matkę Agata straciła w dzieciństwie. Ojciec umarł trzy lata temu. W podwórku stoi rozgrzebana budowa - dom, który zamierzali zbudować. Agata z dziećmi mieszka w drewnianej chacie. Jedynym ogrzewaniem jest tu żeliwny piecyk typu "koza". Do tej pory jakoś sobie radziła na zapomogach z gminy, ale na początku grudnia młodszy syn - siedmioletni Michał nagle zachorował i stracił władzę w nogach.

- To stało się w ciągu jednego tygodnia. Wcześniej był zdrowym dzieckiem. Lekarze rozpoznali zapalenie rdzenia kręgowego. Sami nie potrafią jednoznacznie określić przyczyny. Mówią, że mógł to być wirus albo choroba spowodowana przez ukąszenie kleszcza - mówi. - Przez dwa miesiące Michał był w szpitalu w Centrum Zdrowia Matki Polki. Pieniądze, żebym mogła tam być razem z nim zebrali sąsiedzi. Sama nie miałabym za co pojechać.

Michał na miesiąc wrócił do domu. Z trudem przyzwyczaja się do nowej sytuacji i do wózka inwalidzkiego. Na początku płakał. Tak było na drugi dzień po jego powrocie, kiedy przyjechaliśmy porozmawiać z jego mamą. Teraz uspokoił się, ale ciągle wstydzi się, że nie może chodzić. Obawia się reakcji obcych i rówieśników. Wkrótce czeka go kolejny długi pobyt w szpitalu. Tym razem bliżej domu, bo w Końskich.

- Mam nadzieję, że mały wróci do zdrowia i znów będzie chodził. Lekarze nie wykryli żadnych uszkodzeń rdzenia, ale na razie nie zeszła jeszcze opuchlizna i trudno coś ustalić na pewno - mówi mama Michała. - Wiem, że wyzdrowienie nie przyjdzie z dnia na dzień, to proces, który może trwać pół roku, może rok...

Jedni współczują, inni obgadują

Ośmioletnim Mateuszem i trzyletnią Olą pod nieobecność matki opiekowała się sąsiadka Maria Stępnik. Mieszkała z nimi, gotowała, paliła w piecyku, żeby w domu było ciepło.

- Swoje dzieci odchowałam. Mam czas, więc pomagam dziewczynie - mówiła, kiedy po raz pierwszy przyjechaliśmy do Krajna Zagórza. - Za dużo zwaliło się na nią nieszczęść. Ostatnio tylko jeździła między szpitalami. Zaczęło się od Michała. A w Boże Narodzenie, kiedy przywiozła go z Łodzi do Kielc na przepustkę ze szpitala, starszy - Mateusz - dostał ataku wyrostka i trzeba go było operować. Jak go wypisali ze szpitala, znów pojechała do Michała.

Po informacjach w "Echu Dnia", o trudnej sytuacji rodziny z Krajna, do redakcji zgłosiło się kilku czytelników, którzy przynosili żywność i ubrania dla dzieci. Młode małżeństwo zrobiło zakupy w "Makro" i przywiozło kartony do redakcji. Niektórzy od razu jechali do Krajna: - Babcia w strachu przed nadchodzącą Unią kupiła 10 kilogramów ryżu, to podrzucę im samochodem - zadzwonił kielczanin. Pani Irena przyjechała do Krajna i przekazała rodzinie 300 złotych. Pan Piotr przywiózł węgiel.

Losem rodziny z Krajna Zagórza zainteresowały się Urząd Marszałkowski i wicewojewoda świętokrzyski Joanna Grzela. Pracownicy Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej Gminy Górno założyli specjalne konto w banku, na które można wpłacać pieniądze na leczenie Michała. Członkowie Stowarzyszenia Charytatywnego "Integracja" nazajutrz po pierwszym artykule przywieźli do nas wózek dla niepełnosprawnego dziecka, który zawieźliśmy do Krajna.

- Po informacjach w "Echu Dnia" bardzo wielu ludzi okazało nam życzliwość. Codziennie jest u nas pani Ewa Orzechowska, dyrektor Szkoły Podstawowej w Świętej Katarzynie, przychodzi ksiądz Tadeusz Nocuń - mówi Agata Dziurska. - Wszystkim, którzy nam pomagali i którzy się z nami dzielili, chcę podziękować z całego serca.

Są niestety także inni, których kłuje w oczy zainteresowanie rodziną z Krajna Zagóry. - Nasłuchałam się już, jaki to "interes" robię pomagając Agacie. Jedni sąsiedzi pomagają, inni obgadują - kiwa głową Maria Stępnik.

Krajno Zagórze to biedna wieś. Jak wszędzie jedni mieszkańcy umieją współczuć, inni są zawistni i "zaglądają sąsiadowi do garnków". Tacy nie pomyślą, że ich także z dnia na dzień może spotkać nieszczęście. Będą zazdrościli bliźnim nie tylko jednorazowej zapomogi, czy worka węgla, ale nawet kilku kilogramów kaszy.

Na razie dzieci Agaty mają co jeść, a matkę chwilowo stać na lekarstwa. Ale co będzie za miesiąc, za pół roku, kiedy temat spowszednieje? Co będzie za rok? Nikt przecież nie potrafi powiedzieć, jak długo potrwa leczenie chłopca.

- Nikomu nie życzę, żeby przeżywał to, co przeżywa moje dziecko i co przeżywam ja. Wolałbym nie dostawać żadnej pomocy, byleby on był zdrowy - mówi Agata Dziurska.

Pomoc dla Michała

Wszystkim, którzy chcą pomóc, podajemy numer konta, na który można wpłacać pieniądze na leczenie Michała: Bank Spółdzielczy Daleszyce Górno. O/Górno Urząd Gminy w Górnie 90 84 85 -10 19 - 0010 - 0000 - 0013 - 0072 dopisek: "Pomoc dla Michała". Jeżeli ktoś chce pomóc osobiście lub przekazać dary w postaci żywności czy innych rzeczy codziennego użytku prosimy o kontakt z redakcją "Echa Dnia".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: O nieszczęściu siedmiolatka i jego rodziny powiadomili nas sąsiedzi. Oni zadzwonili do redakcji, prosząc: - Pomóżcie. - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie