MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Obywatelu, szanuj prezydenta swego. Prezydencie, szanuj urząd

Marcin Radzimowski
Każdy popełnia gafy, zalicza wpadki, każdemu zdarzają się omyłki i błędy. Głowom państw też, bo przecież oni z tej samej gliny, co i my. Podobno z tej samej.

W gronie prezydentów Polski mimo wszystko mistrzem wpadek i słów wypowiedzianych niepotrzebnie był Lech Wałęsa. Przykłady jego „kwiatków” można mnożyć. Do historii przejdzie jego stwierdzenie zaprzeczające heliocentrycznej teorii Mikołaja Kopernika: „Nie można mieć pretensji do Słońca, że kręci się wokół Ziemi”. Klasyką jest też wypowiedź Wałęsy na zakończenie debaty telewizyjnej przed wyborami w 1995 roku, który Aleksandrowi Kwaśniewskiemu wyciągającego dłoń na pożegnanie, odparł: „Panu to ja mogę nogę podać”. To nawet nie była tyle gafa, co zwyczajna słoma wystająca z buta. W czasie drugiej debaty Lech Wałęsa puścił kolejnego „kwiatka”, mówiąc do Kwaśniewskiego: „To pan w niedzielę wszedł tu jak do obory i ani be, ani me, ani kukuryku!”.

Sam Kwaśniewski też nie ustrzegł się wpadek. I to bardzo mocnych. Taką była niewątpliwie jego niedyspozycja podczas uroczystości katyńskich w Charkowie w 1999 roku. Przed zdarzeniem w Charkowie była jeszcze większa wpadka, której głowa państwa powinna się wstydzić. Wysiadając z samolotu w Kaliszu wspólnie z Markiem Siwcem, „podpuszczał go” do całowania ziemi kaliskiej. Tamtemu dwa razy powtarzać nie było trzeba. Analogia do gestu papieża Jana Pawła II, który podczas pielgrzymek całował ziemię, była oczywista.

Świętej pamięci prezydent Lech Kaczyński też nie ustrzegł się wpadek, ale nie były one wynikiem ani złośliwości, ani chamstwa. Najpopularniejsza gafa - „Irasiad”. Prezydent był przekonany, że tak się wabi suczka - pies ratownik Ira, do której opiekun chwilę wcześniej wydał komendę „Ira, siad!”.

Bronisław Komorowski też nie ustrzegł się gaf. Największa to ta, kiedy wpisując się do księgi kondolencyjnej dla rodzin ofiar tsunami w Japonii, napisał z błędami „Jednoczymy się w imieniu całej Polski z narodem Japonii w bulu i w nadzieji...”

Niezależnie od tych potknięć, niezależnie od tego, czy lubimy danego prezydenta, czy też nie, każdej głowie państwa należy się szacunek. A głowa państwa musi szanować samego siebie, szanować pełniony urząd. Bo jeśli sama siebie nie szanuje, czy może wymagać szacunku od innych? Włączam telewizor. Uroczystości rocznicy katastrofy smoleńskiej. Widzę prezydenta Andrzeja Dudę. Widzę głowę państwa niemal podbiegającą do idącego marszowym krokiem lidera Prawa i Sprawiedliwości, Jarosława Kaczyńskiego. Prezydent wyraźnie zabiega o to, by uścisnąć dłoń prezesa. Nie odwrotnie. Kilka dni później znów widzę prezydenta. Wchodzi do katedry, wszyscy wstają. Z szacunku dla głowy państwa. Wszyscy oprócz prezesa Kaczyńkiego. Już mnie to nie dziwi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie