Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oddział ginekologii i położnictwa szpitala w Tarnobrzegu pod znakiem zapytania. Pacjentki czekają na opiekę

Redakcja
Oddział ginekologiczno – położniczy w Szpitalu Wojewódzkim w Tarnobrzegu to jeden z najnowocześniejszych oddziałów na Podkarpaciu. W ubiegłym roku urodziło się tam 870 dzieci. Do końca stycznia będą tu przychodziły na świat dzieci. Co potem? Na razie nie wiadomo.
Oddział ginekologiczno – położniczy w Szpitalu Wojewódzkim w Tarnobrzegu to jeden z najnowocześniejszych oddziałów na Podkarpaciu. W ubiegłym roku urodziło się tam 870 dzieci. Do końca stycznia będą tu przychodziły na świat dzieci. Co potem? Na razie nie wiadomo. Klaudia Tajs
Jeśli nie dojdzie do porozumienia, dalsze funkcjonowanie ginekologii i położnictwa stoi pod znakiem zapytania. Na opiekę czeka 48 pacjentek z ginekologii i położnictwa szpitala w Tarnobrzegu.
Nas obowiązują przepisy, które wydaje minister zdrowia i narodowy fundusz zdrowia, bo to on jest płatnikiem. Fundusz nie ma nic przeciwko naszej organizacji
Nas obowiązują przepisy, które wydaje minister zdrowia i narodowy fundusz zdrowia, bo to on jest płatnikiem. Fundusz nie ma nic przeciwko naszej organizacji pracy – tłumaczy Leszek Bień, członek zarządu spółki „Grupowa Praktyka Lekarska”. Klaudia Tajs

Nas obowiązują przepisy, które wydaje minister zdrowia i narodowy fundusz zdrowia, bo to on jest płatnikiem. Fundusz nie ma nic przeciwko naszej organizacji pracy - tłumaczy Leszek Bień, członek zarządu spółki "Grupowa Praktyka Lekarska".
(fot. Klaudia Tajs)

Do końca stycznia dyrekcja Szpitala Wojewódzkiego w Tarnobrzegu musi porozumieć się z ginekologami, którzy nie akceptują nowej formy zatrudnienia. Dyrekcja nie zgadza się na ich zatrudnienie w ramach praktyki grupowej. Lekarze tłumaczą, że dzięki spółce, oddział ma więcej pacjentek i nie ma potrzeby wprowadzania zmian.

Jeśli nie dojdzie do porozumienia, dalsze funkcjonowanie ginekologii i położnictwa stoi pod znakiem zapytania.

Grupowa praktyka, czyli spółka lekarska na oddziale ginekologiczno - położniczym w Szpitalu Wojewódzkim w Tarnobrzegu działa od 2007 roku. Powstanie spółki było odpowiedzią ginekologów wobec żądań podwyżek i trwający w całym kraju ogólnopolski strajk oraz składanie masowych wypowiedzeń z pracy. Zastanawiając się nad różnymi scenariuszami zakończenia konfliktu, lekarze z tarnobrzeskiego oddziału ginekologiczno - położniczego założyli grupową praktykę lekarską. Do dziś jest to jedyna spółka lekarska na oddziale ginekologicznym na Podkarpaciu.

Przez kolejne lata spółka działała, pacjentki rodziły, a oddział wzbogacił się między innymi o nowy sprzęt, w tym aparat do USG, sprzęt komputerowy i materiały opatrunkowe, których zakup finansowali lekarze ze spółki. Po pięciu latach funkcjonowania praktyki grupowej, dyrekcja lecznicy tłumaczy, że nie może dalej zatrudnić lekarzy na dotychczasowych zasadach. Proponuje im zatrudnienie indywidualne lub poprzez niepubliczny zakład opieki zdrowotnej. Z kolei lekarze nie zamierzają rezygnować z zatrudnienia w ramach grupowej praktyki lekarskiej. Przepychanki i negocjacje potrwają do końca stycznia, bo właśnie wtedy kończy się aneks na podstawie, którego ginekolodzy mają zapewnić opiekę pacjentkom Szpitala Wojewódzkiego w Tarnobrzegu.

DYREKCJA

15 kwietnia 2011 roku weszła w życie "Ustawa o działalności leczniczej", która zdaniem Zbigniewa Młodawskiego, dyrektora Szpitala Wojewódzkiego w Tarnobrzegu zabrania szpitalowi podpisania umowy z grupową praktyką lekarską, z którą dotychczas szpital miał podpisaną umowę. Ponadto czwartego października 2012 roku kontrolę na oddziale ginekologiczno - położniczym przeprowadził profesor Andrzej Skręt wojewódzki konsultant ds. ginekologii i położnictwa, który stwierdził jednoznacznie, że "Wszyscy lekarze specjaliści zatrudnieni są w ramach spółki, udzielają świadczeń według grafiku i działają w trybie dyżurowym. Powoduje to brak ciągłości opieki nad ciężarnymi, rodzącymi i leczonymi operacyjnie. Lekarz widzi pacjentkę od czasu do czasu. Nie ma stałego zespołu, który zapewniłby opiekę w godzinach dopołudniowych. Taki stan rzeczy moim zdaniem jest jednym z czynników odpowiedzialnych za małą ilość porodów i operacji - napisał profesor Skręt.

Zdaniem konsultanta konieczne jest pilne wydzielenie czterech lub pięciu lekarzy, którzy zapewniliby opiekę w godzinach dopołudniowych. - I rzecz się o to rozbija - dodaje dyrektor Młodawski. - Od października chcemy się dogadać ze spółką, by lekarze podjęli prace indywidualnie lub przez niepubliczny zakład.

Krzysztof Stolarski, zastępca dyrektora szpitala dodaje, że dziś na oddziale nie ma stałego zespołu, co zauważają już pacjentki. - Codziennie jest ktoś inny w pracy, bo lekarze dyżurni zmieniają się - tłumaczy wicedyrektor Stolarski. - Z kolei lekarze przypisani na okres dopołudniowy są w pracy dwa, trzy razy w tygodniu.

Pod koniec 2012 roku dyrekcja szpitala ogłosiła dwa konkursy dla lekarzy kontraktowych. - Piątego grudnia zakończyło się składanie ofert - przypomina dyrektor Młodawski. - Przystąpiło do niego 80 procent lekarzy, ale ginekolodzy ze spółki nie. Stąd drugi konkurs 19 grudnia, w którym zaoferowaliśmy już lepsze warunki. Ginekolodzy również nie przystąpili do niego.

W grudniu rozmowy prowadzono niemal codziennie. - Zaproponowaliśmy każdemu z ginekologów najwyższe pobory - tłumaczy dyrektor Młodawski. - Żadne racje nie zwyciężyły.

Zapobiegając zamknięciu ginekologii, dyrekcja szpitala podjęła decyzję o podpisaniu miesięcznego aneksu do umowy z lekarzami. Dzięki temu oddział normalnie funkcjonuje. Aneks wygasa 31 stycznia.

LEKARZE…

Stanowisko 12 lekarzy należących do spółki oraz ich racje przedstawia Leszek Bień, członek zarządu spółki "Grupowa Praktyka Lekarska". Lekarz spokojnie i dokładnie tłumaczy, dlaczego on i jego koledzy po fachu, nie chcą przyjąć nowych warunków pracy dyktowanych przez dyrekcję szpitala.

- Owszem jest przepis mówiący o tym, że grupowa praktyka lekarska nie może działać w podmiocie leczniczym - przytacza Leszek Bień. - Jeśli zapytamy się dwóch prawników, to usłyszymy dwie interpretacje tego przepisu. Na podstawie jednej z nich działaliśmy przez pięć lat jako spółka. Jest także grupa prawników, która została wykorzystana przez dyrekcję szpitala, a która podważa podpisanie umowy cywilno - prawnej grupowej praktyki lekarskiej ze szpitalem, co z definicji nie jest logiczne. Bo dlaczego można podpisać umowę z indywidualnym lekarzem, niepublicznym zakładem opieki zdrowotnej czy innym szpitalem, a nie grupą lekarzy, którzy są przedsiębiorcami i nazywają się tak, jak dopuszcza kodeks handlowy. To tak jakby po ulicach mogły jeździć samochody czerwone i niebieskie, ale białe już nie.

To prawda jesteśmy ewenementem w skali Podkarpacia, ale co to przeszkadza - pyta Leszek Bień. - Ktoś pierwszy dotarł do Ameryki, ktoś pierwszy poleciał w kosmos. Działamy legalnie według pewnych zasad. W kraju działa wiele spółek.

Mówiąc o dostosowaniu do warunków pracy, Leszek Bień zapewnia, że harmonogram pracy lekarzy, który zdaniem konsultanta wojewódzkiego ds. ginekologii i położnictwa, nie może zapewnić ciągłości leczenia, jak najbardziej dba o potrzeby pacjentek. - Profesor może taką opinię wydać, bo takie jest jego prywatne zdanie i nie jest ona poparta przepisami - wyjaśnia Leszek Bień. - Nas obowiązują przepisy, które wydaje minister zdrowia i narodowy fundusz zdrowia, bo to on jest płatnikiem. Fundusz nie ma nic przeciwko naszej organizacji pracy. Wręcz jest zadowolony, bo ściągamy pacjentki z województwa świętokrzyskiego. Ginekologia nie jest limitowana, dlatego pieniądze przychodzą do szpitala za darmo.

Zdaniem Leszka Bienia, ciągłość leczenia to tylko papierowa wzmianka. Pacjentki są prowadzone przez lekarzy ze spółki, którzy następnie uczestniczą przy porodach. - Nie muszę być w szpitalu osiem godzin, by wiedzieć, co dzieje się z pacjentkami, bo wystarczy mi na to 15 minut - zapewnia ginekolog. - To słaby argument. To pojęcie wyjęte jak królik z kapelusza. Specyfika naszej pracy jest szczególna. Mamy do czynienia z młodymi, zdrowymi kobietami, u których nie wykonuje się specjalistycznych procedur.

Na podstawie aneksu, podpisanego do umowy podczas negocjacji prowadzonych w Sylwestra, lekarze ze spółki mają zapewnić opiekę medyczną do końca stycznia. Co potem? - Świat się nie kończy, będą rozmowy - zapewnia Leszek Bień. - Dyrekcja w tej chwili rozwiązuje problem, który sama stworzyła. To sztuczny problem i jego rozwiązanie nie leży po naszej stronie. Nie ma prawa, które zmusi indywidualnego lekarza czy spółkę lekarską do podpisania niekorzystnego porozumienia. Jesteśmy wolnymi ludźmi. Ja potrzebuję szpitala i jego zaplecza, a szpital potrzebuje lekarzy. Gdzieś trzeba się spotkać.

Gdzie zdaniem lekarzy tkwi problem? Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze lub sprawy personalne - tłumaczy Leszek Bień. - W tym przypadku chodzi o sprawy personalne.

Zaproponowaliśmy każdemu z ginekologów najwyższe pobory – tłumaczy dyrektor Zbigniew Młodawski. - Żadne racje nie zwyciężyły.
Zaproponowaliśmy każdemu z ginekologów najwyższe pobory – tłumaczy dyrektor Zbigniew Młodawski. - Żadne racje nie zwyciężyły. Klaudia Tajs

Zaproponowaliśmy każdemu z ginekologów najwyższe pobory - tłumaczy dyrektor Zbigniew Młodawski. - Żadne racje nie zwyciężyły.
(fot. Klaudia Tajs)

NEGOCJATORZY

Do udziału w rozmowach, do których dojdzie jeszcze kilkakrotnie zaproszono obecnego posła Mirosława Plutę oraz byłego posła kilku kadencji, obecnie radnego Sejmiku Województwa Podkarpackiego i przewodniczącego rady społecznej przy tarnobrzeskim szpitalu Władysława Stępnia. Poseł Pluta, nie kryje, że po raz pierwszy uczestniczy w tego typu negocjacjach, dlatego musi dokładnie zapoznać się z racjami przedstawionymi przez obydwie strony. - W tym wypadku należy mieć na uwadze przede wszystkim dobro pacjenta, dlatego uważam, że strony dojdą do porozumienia - zakłada poseł Pluta.

Z kolei Władysław Stępień, nazywany ojcem chrzestnym lecznicy, bo jako poseł ściągał z Warszawy miliony na jego modernizację śmiało przyznaje, że temat jest mu już dobrze znany, a zabierając głos reprezentuje stanowisko marszałka województwa, czyli tego, który jest organem założycielskim dla placówki. - W budżecie marszałka na 2013 rok jest rezerwa celowa w wysokości 50 milionów złotych na poprawę sytuacji szpitali, ale tylko tych, które pokazują program zmniejszenia długów - tłumaczy radny Stępień. - Z programu finansowego na 2013 rok, jaki przedstawił dyrektor tarnobrzeskiego szpitala wynika, że strata wykazana na koniec 2012 roku czyli 5 milionów złotych, za 12 miesięcy wyniesie już 1 milion 200 tysięcy złotych. Dlatego we wszystkich oddziałach analizowane są koszty i realizowany jest program oszczędnościowy. Wszystkie oddziały mają pracować według jednolitego systemu zatrudniania i wynagradzania. Ginekologia jest wyłomem od kilku lat. Jeśli interpretacja konsultanta wojewódzkiego mówi, że tak dalej być nie może, to trzeba z tym coś zrobić. Szpital Wojewódzki to największy pracodawca w Tarnobrzegu. Zatrudnia około 800 osób i nie może być zawirowań wokół jego funkcjonowania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie