MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Odeszła tak nagle

Klaudia TAJS <a href="mailto:[email protected]" target="_blank" class=menu>[email protected]</a>
Sylwię podczas sobotniego pogrzebu żegnały tłumy ludzi, którzy pozostawili na grobie białe lilie.
Sylwię podczas sobotniego pogrzebu żegnały tłumy ludzi, którzy pozostawili na grobie białe lilie. K. Tajs
Patrycja, koleżanka Sylwii i jej siostry Justyny, do dziś nie może pogodzić się z myślą, że dziewczyna odeszła tak nagle.
Patrycja, koleżanka Sylwii i jej siostry Justyny, do dziś nie może pogodzić się z myślą, że dziewczyna odeszła tak nagle. K. Tajs

Patrycja, koleżanka Sylwii i jej siostry Justyny, do dziś nie może pogodzić się z myślą, że dziewczyna odeszła tak nagle.
(fot. K. Tajs)

Kto zawinił, że ta zdrowa dziewczyna odeszła z tego świata tak nagle, Bóg czy lekarze - pytają mieszkańcy Sulisławic, w gminie Łoniów, którzy w sobotę pożegnali na cmentarzu 18-letnią Sylwię Błąd.

Zygmunt Bajur, właściciel zajazdu "Ostrówek" w Sulisławicach, był jednym z tych, który organizował zbiórkę pieniędzy między innymi
Zygmunt Bajur, właściciel zajazdu "Ostrówek" w Sulisławicach, był jednym z tych, który organizował zbiórkę pieniędzy między innymi na sprowadzenie zwłok z Warszawy. - Śmierć dziewczyny pokazała, że w tak trudnych czasach drzemie w nas współczucie - mówi mężczyzna. K. Tajs

Zygmunt Bajur, właściciel zajazdu "Ostrówek" w Sulisławicach, był jednym z tych, który organizował zbiórkę pieniędzy między innymi na sprowadzenie zwłok z Warszawy. - Śmierć dziewczyny pokazała, że w tak trudnych czasach drzemie w nas współczucie - mówi mężczyzna.
(fot. K. Tajs)

- Kiedy Sylwia trafiła na nasz oddział byliśmy w szoku, obserwując jak u pacjentki postępuje ciężka niewydolność narządów - tłumaczy Małgorzata Mikaszewska ze Szpitala Dzieciątka Jezus w Warszawie, która przez cztery dni walczyła o życie dziewczyny.

Od pogrzebu Sylwii minęło kilka dni, mimo to mieszkańcy niewielkich Sulisławic, do dziś nie mogą otrząsnąć się z szoku. - Co tu mówić, żal tej wspaniałej dziewczyny - mówi Zygmunt Bajur, jeden z mieszkańców. - Wie pani co to była za dziewczyna, z jakiej dobrej rodziny pochodziła. Wszystkie dzieci czyste, grzeczne i miłe.

Choroba przyszła nagle

W tym roku szkolnym Sylwia zdawałaby maturę. Miała ośmioro rodzeństwa. Wszyscy wspominają ją jako uczynną, miłą i grzeczną. Chcąc pomóc rodzicom, w wakacje pracowała przy zbiorze owoców. Dramat zaczął się w czwartek, 27 lipca, kiedy wróciła z Sandomierza, ze zbioru moreli. O początkach jej choroby mówi Patrycja, bliska koleżanka młodszej siostry Sylwii, Justyny. - Byłam akurat w Zakopanem z rodzicami, kiedy Justyna przysłała sms, że Sylwia nagle zachorowała - opowiada Patrycja. - Pisała, że rodzice nie wiedzą, co robić, bo jej zdrowie z godziny na godzinę, pogarsza się.

Z relacji Patrycji wynika, że zdaniem dziewczyny i rodziców, wysoką gorączkę i ból mięśni, na jaki uskarżała się, spowodowało ukąszenie w nogę przez owada. - Jakiś czas temu kąpała się w Chańczy i skarżyła się, że w wodzie były drobne robaczki - dodaje Patrycja.

Lekarska diagnoza

Jeszcze w czwartek, kilka minut po godzinie 18, dziewczyna pod opieką mamy, została przyjęta przez lekarza dyżurnego w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym przy Szpitalu Wojewódzkim w Tarnobrzegu. Lekarze pod nieobecność ordynatora oddziału, nie chcą wypowiadać się w tej sprawie. Ustaliliśmy, że po zdiagnozowaniu u 18-latki zapalenia opon mózgowych, lekarz zdecydował o natychmiastowym odesłaniu jej wraz z innym lekarzem karetką do sandomierskiego szpitala, na oddział neurologiczny. - W naszym szpitalu nie ma takiego oddziału, dlatego pacjentka musiała pojechać do Sandomierza - tłumaczy jeden z lekarzy.

W Sandomierzu Sylwię przyjęto o godzinie 20. Z podejrzeniem zapalenia opon mózgowych trafiła na oddział neurologiczny. Cztery godzin później, jej stan zdrowia był już na tyle zły, że przeniesiono ją na Oddział Intensywnej Opieki Medycznej. Podłączono do respiratora. - Niestety, ale w sobotę, było już tak źle, że lekarz prowadzący zdecydował o przetransportowaniu Sylwii helikopterem do Szpitala Dzieciątka Jezus w Warszawie, pod opiekę Krajowego Konsultanta do spraw Anestezjologii i Intensywnej Terapii.

Cztery dni walki

Profesor Ewa Mayzner Zawadzka, krajowy konsultant zdecydowała, że chorą będzie prowadziła doktor Małgorzata Mikaszewska. Walka o życie dziewczyny trwała cztery ciężkie dni.

- Postęp choroby u Sylwii był piorunujący - tłumaczy doktor Mikaszewska. - U pacjentki zdiagnozowaliśmy ciężką niewydolność wielonarządową. Z godziny na godziny coraz słabiej pracowały jej narządy wewnętrzne.

Dla specjalistów z warszawskiego szpitala było oczywiste, że była sepsa. Pojawiło się tylko pytanie, co było jej źródłem. - Przez cały czas pobytu u nas Sylwii konsultowałam się z lekarzem w Sandomierzu, próbowaliśmy wspólnie znaleźć źródło choroby - dodaje lekarka. - Było i nadal jest kilka hipotez. Jedna mówi o ukąszeniu przez owada, inna o kąpieli z zbiorniku. Jeszcze inna mówi o tym, że, że dziewczyna jakiś czas temu przechodziła zapalenie gardła. Diagnoza będzie znana po zakończeniu badań przez Państwowy Instytut Leków.

Jak mówi doktor Mikaszewska, dla lekarzy prowadzących Sylwię, niezrozumiałe było to, że dziewczyna nie reagowała na kolejne dawki leków. - Choroba była szybsza od naszych prób stosowania terapii - dodaje lekarka. - Niestety, na to nie mamy wpływu. Robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, ale nie udało się. Odeszła w środę.

Pomóżmy jej najbliższym

Jej śmierć wywołała szok wśród mieszkańców Sulisławic, którzy wiedząc o trudnej sytuacji materialnej rodziców zmarłej nastolatki wzięli sprawy w swoje ręce. Pieniądze zbierano w kościele, pod sklepami, między radnymi gminy Łoniów. Do zbiórki przyłączyli się mieszkańcy sąsiednich wsi. Ofiarowano po 100, 200 i 500 złotych. Część pieniędzy przekazano rodzinie, część przeznaczono na sprowadzenie zwłok z Warszawy, zakup trumny i inne wydatki. Za zorganizowanie pogrzebu księża z miejscowej parafii nie wzięli od rodziców złotówki.

- Sprowadzenie zwłok kosztowało ponad 2 tysiące złotych, jej rodziców nie stać na taki wydatek - mówi pan Zygmunt. - A trumna, a kwiaty? To wszystko kosztuje. Ta rodzina i tak jest doświadczona przez los. Są w trakcie przeprowadzki, bo ich dom zawalił się. Dzięki dobrym ludziom, mają lepsze warunki mieszkaniowe.

Solidarność, jaka towarzyszył mieszkańcom Sulisławic i pobliskich wsi, była spontaniczna. - Ludzie dzwonili do siebie, i pytali, czy można jakoś pomóc tej rodzinie - dodaje pani Sławomira z Sulisławic. - Każdy chciał pomóc, nawet taki, co miał niewiele.

Żegnaj

W sobotę na niewielkim cmentarzu Sylwię żegnały tłumy ludzi. Spoczęła u stóp sulisławskiego sanktuarium. Wszyscy płakali. Prowadzący uroczystość ostatniego pożegnania ksiądz Wincenty Suwała zadał nad grobem 18-latki pytanie. - Czym zasłużyłaś sobie u Boga, że tak nagle wezwał Cię do siebie.

Koledzy i koleżanki ze szkoły oraz sąsiedzi, którzy stali w kościele z białymi liliami, także próbowali znaleźć odpowiedź na pytanie, czy Bóg jest sprawiedliwy. - Kiedy zapytałem księdza na pogrzebie, czy Bóg jest sprawiedliwy, że zabiera nam taką duszyczkę, ten nie odpowiedział - kończy Zygmunt Bajur. - Nie to, chciałem usłyszeć.

Co to jest sepsa

Doktor Monika Gołębiowska ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego przy Szpitalu Wojewódzkim w Tarnobrzegu: - Sepsa to zespół objawów wywodzący się z choroby infekcyjnej, bakteryjnej lub wirusowej, polegający na zaatakowaniu narządów wewnętrznych, powolnym ich niszczeniu i ich niewydolności. Sepsa może powstać z powodu niewyleczonych zatok, zęba, zaniedbanej rany na palcu, oskrzeli, płuc, pęcherzyka. Sepsolodzy rozróżniają trzy stopnie sepsy. Nie można się przeciwko niej zaszczepić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie