Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Orkiestra ze Stalowej Woli koncertowała w "Rzymie i Wenecji północy"

Zdzisław SUROWANIEC [email protected]
Orkiestra Dęta na paradzie przy pomniku Mickiewicza.
Orkiestra Dęta na paradzie przy pomniku Mickiewicza. Zdzisław Surowaniec
To dla Orkiestry Dętej Miejskiego Domu Kultury w Stalowej Woli był krótki wypad do Lwowa, na weekend. Miasto, któremu patronuje święty Jerzy, przywitało muzyków chłodem. Było zimno, z ust szła para. Za to serdeczność i ciepło lwowiaków wynagrodziła porywy lodowatego powietrza.

Muzycy przekonali się, że granica polsko-ukraińska potrafi być wysokim progiem do przeskoczenia. Próg byłby jeszcze wyższy, gdyby nie łapczywość ukraińskich celników. Za "co łaska" rezygnują z dopełniania drobiazgowych kontroli. Taką okazją były deklaracje celne, w których trzeba było wpisać, jaki instrument wwozi każdy muzyk. "Posmarowana" celniczka złapała deklaracje i odeszła jej ochota sprawdzania czy są prawdziwe.

FATALNE DROGI

Można było jechać dalej, ale już wolniej, bo wygodny, ale wrażliwy na dołki autobus mercedes bujał się na fatalnych ukraińskich drogach. Podróż nie była męcząca, bo odległości są niewielkie - dwie i pół godziny do granicy, nieco ponad godzinę od granicy do miasta związanego niegdyś mocno z polską historią. A - jak się mieliśmy przekonać - ta polskość jest tu obecna na każdym miejscu.

Zajechaliśmy na obiad do restauracji na parterze wieżowca zbudowanego z cegły silikatowej. Jak okiem sięgnąć widać było wieżowce z tego materiału, który używany do budowy murów, musi być ocieplany z zewnątrz. A nie jest. Ludzie ratują się więc teraz przed wyziębieniem, ocieplając ściany na własną rękę. Jedne mieszkania mają więc tynk, inne nie.

Pierwszy koncert stalowowolskiej orkiestry dętej odbył się u gospodarzy, czyli w Szkole Muzyki i Sztuki. Jak wysoki poziom prezentują lwowscy muzycy, można się było przekonać tydzień wcześniej, kiedy koncertowali na Dniach Stalowej Woli. Teraz mieli okazję usłyszeć, jak grają Polacy.

WESOŁE SŁONECZKO

Ogólną wesołość wzbudził suzafon - blaszany instrument o bardzo dużej czarze głosowej znajdującej się nad głową grającego, nazywany także słoneczkiem. Grał na nim Stanisław Drzymała, przyzwyczajony już do tego, że jego wejście ze "słoneczkiem" wzbudza powszechną radość.

Było jeszcze coś, co oprócz muzyki zachwyciło publiczność. Do muzyki tańczyły dwie pary tańca towarzyskiego z Małej Volty. Stalowowolska orkiestra od kilku lat współpracuje z tancerzami, a efekt jest wyśmienity! Młodzi tancerze wprowadzają ruch do występu orkiestry siedzącej zazwyczaj statycznie na scenie, ubarwiają występ, sprawiają, że jest bardziej atrakcyjny. Aplauz na stojąco był potwierdzeniem, że występ zrobił wrażenie.

Na kolacji w szkole zastępca dyrektora szkoły Bogdan Salahay przyznaje, że ma sentyment do piwa Leżajsk. A to dlatego, że jego mama pochodzi z Ożanny koło Leżajska, a ojciec spod Przemyśla. Oboje, jako Ukraińcy, trafili na roboty przymusowe do Niemiec, a po wojnie podczas akcji Wisła wywiezieni zostali na Sybir. Do Lwowa przyjechali w 1946 roku.

Na nocleg zajechaliśmy do hotelu przy polskim kościele świętego Antoniego na przedmieściu Łyczakowskim, gdzie pracują franciszkanie konwentualni. To piękna świątynia z kamienia ciosanego, zbudowana w stylu barokowym, z wystrojem rokokowym. Odprawiane są tu msze święte w językach polskim, rosyjskim, ukraińskim i litewskim. Jest tu na ścianie kamienna tablica informująca, że w 1924 roku był tu ochrzczony poeta Zbigniew Herbert.

Odnowiony hotel, z polską ceramiką sanitarną i polskimi kabinami prysznicowymi, jest ciasny, ale czysty i daje podstawowe wygody. W regulaminie jest zakaz picia alkoholu i jedzenia w pokojach, ale kto by się tego słuchał! Kto chce może nawet piechotą przejść do centrum Lwowa. A komu się nie chce, to po przeciwnej stronie ulicy ma sklep spożywczy świetnie zaopatrzony. Albo rynek z oferowanymi przez baby gomółkami sera, śmietaną, rąbanką czy dojrzałą słoniną.

PARADA W ŚWIĘTEGO JERZEGO

Sobota była słoneczna, ale mroźna. A właśnie tego dnia orkiestra dęta miała wystąpić na paradzie zorganizowanej tradycyjnie w dzień świętego Jerzego. W tym roku obchody były wyjątkowe, bo związane z 755 rocznicą istnienia Lviva - jak się pisze po ukraińsku. Miałem szczęście, bo jako obserwator ubrałem się z zimowa kurtkę. Muzycy musieli się poświecić i wystąpić w galowych mundurach. Nie było zmiłowania dla dziewcząt, ubranych w krótkie granatowe spódniczki.

- Najgorzej jest, kiedy przyjdzie nam grać w mróz. Usta przymarzają wtedy do ustników - wspomina kapelmistrz Mieczysław Paruch. Tym razem po raz pierwszy w ponad półwiekowej historii orkiestry, poprowadził ją przez centrum Lwowa na paradzie ulicznej. Otoczenie zapierało dech w piersi. Odremontowane kamienice w majowym słońcu pokazywało całe piękno sprzed wieków. Orkiestra zrobiła sobie zdjęcie przy pięknej dwudziestometrowej kolumnie Adama Mickiewicza na dawnym Placu Mariackim, obecnie noszącym imię poety.

RZEKA POD MIASTEM

Kiedy czekaliśmy na ruszenie parady, ktoś przypomniał, że pod powierzchnią starówki płynie rzeka Pełtew, która bierze tu początek! Płynie wolno i włączona jest w system kanalizacji miejskiej jako główny kolektor. Pozostałością po dawnym biegu rzeki we Lwowie jest kształt placu Mickiewicza, gdzie Pełtew rozwidlała się i tworzyła niewielką wysepkę, na której znajdowała się kapliczka Matki Boskiej. Jak się okazuje, dzięki kanalizacji możliwe było wybudowanie gmachu Opery Lwowskiej.

Przemarszowi Orkiestry Dętej ze Stalowej Woli towarzyszyło duże zainteresowanie. Mieszkańcy stojący wzdłuż ulicy robili orkiestrze zdjęcia, klaskali. A potem nasza orkiestra stanęła w szeregu jako jedna z dziesięciu innych orkiestr dętych przy pomniku Tarasa Szewczenki na Prospekcie Swobody, przy jezuickim kościele Piotra i Pawła (odsłonięty w 1995 roku, pasuje ten ogromny pomnik do okolicznej architektury jak pięć do nosa).

I wtedy każda z orkiestr dała popis. Trzeba przyznać, że największą wirtuozerią popisała się ukraińska reprezentacyjna wojskowa orkiestra dęta. Mieczysław Paruch rozmarzył się, żeby w przyszłym roku zorganizować w Stalowej Woli festiwal orkiestr dętych, z udziałem ukraińskich zespołów. Udział w paradzie pokazał, że możliwe są kontakty orkiestr obu narodów. Wykorzystać do tego można program Partnerstwa Wschodniego.

NA SIEDMIU WZGÓRZACH

Po paradzie była okazja zwiedzać lwowską starówkę. Jest olbrzymia, bije wielkością krakowską i tam, gdzie wyremontowana, olśniewająco piękna. Lwów, położony na siedmiu wzgórzach, już w średniowieczu zyskał miano Rzymu i Wenecji Północy. Nie bez powodu nazywany jest kolebką polskiej kultury, co widać także po cmentarzu łyczakowskim, będącym świadectwem polskich korzeni miasta.
W sobotni wieczór przed pięknym gmachem Opery Lwowskiej orkiestra ze Stalowej Woli dała koncert z orkiestrą Szkoły Muzyki i Sztuki. Zimno było tak, że z ust leciała para. Podziwiać więc można było szczególnie skąpo ubrane dziewczyny Monikę Markowicz i Karolinę Kubicką, które ze swoimi partnerami wykonywały tańce latynoamerykańskie. Lwowska publiczność tłoczyła się i była rozanielona występem orkiestry i tancerzy. Co bardziej rozochoceni, tańczyli przed orkiestrą.

Z całą pewnością można powiedzieć, że orkiestra Mieczysława Parucha zrobiła dobre wrażenie na lwowiakach. To pomoże nawiązać kontakt. Zespół już otrzymał propozycję występu na Ukrainie w tym roku w lipcu, w lwowskim obwodzie. A ambasadora na pewno będzie miał zespół w Adrianie Leśkiwie - dyrektorze lwowskiej Szkoły Muzyki i Sztuki, dyrygującym w szołmeńskim stylu swoją orkiestrą dętą. Mimo tego, że w szpitalu jego żona rodziła drugiego syna, jak tylko mógł starał się być jak najwięcej z polskim zespołem.

TYLKO RAZEM, TYLKO ZGODNIE

Niedziela była dniem poświęconym wizycie na cmentarzu łyczakowskim, będącym skarbnicą polskiej kultury, niestety, miejscami w ordynarny sposób zabudowanym "obcymi" nagrobkami w czasie, kiedy Ukraina była częścią Związku Radzieckiego. Niszczejące nagrobki, których dziewięćdziesiąt procent nie ma już opiekunów, jest remontowanych tylko z polskich pieniędzy, bo Ukraińców nie stać na drogie konserwacje, a bilety wstępu (15 hrywien czyli pięć złotych) przeznaczają tylko na utrzymanie obsługi nekropolii.

Jak przypomina polonijna gazeta, rząd polski więcej pieniędzy przekazuje na odnowę pomników nagrobnych we Lwowie niż na Powązkach. Mieliśmy więc okazje zobaczyć między innymi nagrobki Lwowskich Orląt - młodych żołnierze broniących miasta przed Ukraińcami w 1918 roku i przed bolszewikami w 1920 roku. A także nagrobki takich wielkich postaci polskiej kultury jak poetki Marii Konopnickiej, dramatopisarki Gabrieli Zapolskiej (Moralność pani Dulskiej, Żabusia), malarza Artura Grottgera, romantycznego poety Seweryna Goszczyńskiego ("Tylko razem, tylko zgodnie, a gdzie nam trzeba, zajdziem niezawodnie!" - pisał) czy światowej sławy genialnego matematyka Stefana Banacha.

NOWOCZESNY LWÓW

A przy wyjeździe zobaczyliśmy super nowoczesny Lwów zamieszkały przez milion mieszkańców, z eleganckim hipermarketem Auchan. Z okien autobusu mignął nam także budowany na mistrzostwa Europy stadion. Miejmy nadzieję, że ta budowa wymusi na naszych sąsiadach poprawę dróg, żeby gładko do nich można było dojechać i wpadać choćby na świetne piwo czy dobrą, a tanią wódeczkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie