Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piekielnie dobra kuchnia ucznia ze Stalowej Woli

Zdzisław SUROWANIEC
Krzysztof podczas konkursu w Krakowie.
Krzysztof podczas konkursu w Krakowie. archiwum szkoły
Krzysztof ze szkoły gastronomicznej w Stalowej Woli wśród najlepszych w Polsce adeptów do zawodu kucharza. Wrócił właśnie z Krakowa, gdzie odniósł sukces.
Krzysztof, jeden z najlepszych w Polsce uczniów szkół gastronomicznych.

Krzysztof, jeden z najlepszych w Polsce uczniów szkół gastronomicznych.
Zdzisław Surowaniec

Krzysztof, jeden z najlepszych w Polsce uczniów szkół gastronomicznych.

(fot. Zdzisław Surowaniec)

- Już kiedy byłem mały garnąłem się do kuchni. Wszyscy w domu mnie z kuchni wyganiali, a ja i tak przychodziłem, pomagałem przy różnych rzeczach - opowiada Krzysztof Wojtala. Właśnie zajął czwarte miejsce na XII Małopolskim Konkursie Szkół Gastronomicznych w Krakowie.
Krzysiek jest maturzystą, uczniem czwartej klasy technikum o specjalności technik żywienia i gospodarstwa domowego w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych numer 3 imienia Króla Jana III Sobieskiego w Stalowej Woli. Czwarte miejsce w konkursie to olbrzymi sukces. Uczestniczyło w nim 35 szkół z całej Polski, od Słupska aż po Zakopane, a także szkoły z Niemiec, Francji i Słowacji. W sumie czterdziestu kucharzy.

NA KIEŁKACH RZODKIEWKI

Wsparty przez Annę Wołoszczak, nauczycielkę przedmiotów zawodowych, przygotował sakiewki myśliwego z jelenia nadziane "bogactwem lasu i dobrodziejstwem pola". Wykroił z udźca kotlety grubości półtora centymetra, zamarynował w ziołach. Porozbijał mięso na folii. Poddusił farsz z cebuli, mrożonych kurek, boczku, suszonych śliwek, z odrobiną śliwowicy. Nafaszerował mięso, uformował sakiewki, obsmażył i wsadził do pieca na czterdzieści minut. Po dwudziestu minutach mięso sprawdził czy jest miękkie. Upieczone sakiewki były podane na kiełkach rzodkiewki, z sosem na bazie konfitury z żurawiny i czerwonego wytrawnego wina.

Do tego był deser własnego pomysłu - mus piernikowy. Pierniczki w lukrze starł na tarce i zaparzył gorącym mlekiem. Do piernikowej papki dodał ubite białko i zestalił żelatyną. Przełożył wkładką z konfitury wiśniowej z pianą z białek także zestalonych żelatyną. Na końcu na deserze wylądowała bita śmietana wykończona truskawką. I wystarczyło na kulinarny sukces, z którego jest dumny on i szkoła.

Mama Krzyśka jest kucharką, pracuje w barze Piwniczka w Stalowej Woli. Poszedł w jej ślady. - Mama kręciła się w kuchni, a ja podpatrywałem ją i z tego mi się to wzięło. Lubię się bawić, sam wymyślam przepisy, eksperymentuję trochę. Nie zawsze wychodzi, ale zawsze można coś fajnego samemu stworzyć. Jak coś wyjdzie, to człowieka cieszy, a jeszcze jak komuś smakuje, to ma się satysfakcję - opowiada.

ZABAWA PRZY GOŁĄBKACH

Jego młodszy brat tańczy w Klubie Tańca Towarzyskiego Mała Volta. - Mnie do tańca nie ciągnie, ja wolę swoje gary, mam w kuchni swój świat - wyznaje. Z dzieciństwa pamięta, że z mamą najbardziej lubił robić gołąbki. - Najfajniejsze było zawijanie farszu w liście kapusty, zawsze było przy tym dużo zabawy - śmieje się.

- Już w podstawówce mówiłem, że idę do szkoły gastronomicznej. Babcia i tato nie byli do tego przekonani, popierała mnie mama. Co jak co, ale ludzie zawsze muszą jeść, więc robota w gastronomii zawsze się znajdzie - żartuje, choć jest w tym dużo prawdy.

Po maturze będzie chciał pracować w gastronomii. Nie ma typowych szkół wyższych dla kucharzy, ale są różne kursy i szkolenia u mistrzów rondla. - Bardzo lubię oglądać w telewizji programy kulinarne. Kiedy leci taki program, to mnie nie ma dla nikogo, siedzę i oglądam - zapewnia. Jego idolem jest Gordon Ramsay i jego piekielna kuchnia. - Podoba mi się jak potrafi motywować ludzi do działania - argumentuje.
- W naszym regionie nie ma jakiś większych, renomowanych restauracji. Praktycznie trzeba więc samemu się uczyć. Jeśli ktoś chce coś osiągnąć, to musi sam. Dopiero teraz zaczyna się wysyłanie uczniów na praktyki do innych szkół czy restauracji - mówi.

ODPOWIEDNIO ZAMARYNOWAĆ

Szkoła dała mu dobrą bazę do zawodu. Dowiedział się różnych nowinek, na przykład żeby ciasto ptysiowe nie było gumowane, to trzeba je wysuszyć, odparować. Bardzo lubi robić dziczyznę. - To mięso jest mało znane i cenowo drogie, ale można wiele ciekawych propozycji zrealizować. Mój ojciec bardzo lubi dziczyznę. W domu często jest dziczyzna. Mięso kupuję w supermarkecie - przyznaje.

Dziczyznę trzeba odpowiednio zamarynować jałowcem, rozmarynem, z dodatkiem śliwowicy czy koniaku, bo "pachnie wiatrem". Jeleń i konina mają słodkawy smak. - Szczerze powiedziawszy podczas pierwszego przyrządzania miałem porażkę z dziczyzną, bo przedobrzyłem, dałem za dużo ziół, za dużo jałowca i mięso było dziwne. Potem już dawałem ostrożnie przyprawy - zwierza się. Ocenia, że polska kuchnia, choć jest ciężka i tłusta, to jednak jest najlepsza. Do wielu potraw dodaje się boczek, słoninę, zasmażki. Ale to smaczna kuchnia.

- Lubię być dokładny, kiedy biorę się za tort, to ubieram go cztery godziny. Kiedy dekoruję, to nikt do mnie nie podchodzi, bo krzyczę. Do dekoracji potrzebna jest masa, rękaw cukierniczy i fantazja. Jeżeli tort jest na wesele, to trzeba go rozrysować, zamówić lukry plastyczne czy dekoracje. Najbliższa firma, która ma atrakcyjne dekoracje jest pod Krakowem. I ciasteczkami lubię, pobawić się, wykończyć, wydekorować - przyznaje Krzysztof.

TORT DLA ODCHUDZAJĄCYCH SIĘ

- Mówią chłopak będzie robił tort na wesele, co z tego wyjdzie? Ale potem mówią "jak fajnie zrobił, jak smakuje". Nie zdarzyło się, żeby nie smakowało. Są także zamówienia tortu dla dziewczyny, która się odchudza. Robię wtedy mniej słodki, z mniejszą ilością masy - przyznaje.

Ma swój tajemny krem do tortów, nikomu nie zdradza przepisu. - Masa na podstawie budyniu, tylko trzeba umieć ugotować budyń - uchyla rąbek.

Czy potrafi zabić kurę? - A z tym nie ma problemu, jak trzeba to złapię, zabiję i zrobię rosół. Ryb nie lubię, bo nie lubię przygotowania. Jak już jest gotowy filet, to tak - zgadza się. Marynaty i przyprawy robi sam, nie używa gotowych mieszanek. Dla swojej paczki, która wpada do niego na party, najchętniej robi smażone krewetki, które wcześniej marynuje w czosnku i soku z cytryny albo suszi. Atrakcją jest to, że wszyscy sobie sami dobierają do suszi smaki, dodatki. Natomiast w domu najbardziej lubi ukraiński barszcz, jaki gotuje mama, z ziemniakami, grochem. - Tam jest wszystko - mówi.

Zdarzały mu się kulinarne katastrofy. W minionym roku robił tort na Pierwszą Komunię. - Zanosiłem gotowy tort do chłodni i wyleciał mi na podłogę. Do rana siedziałem i robiłem następny tort - wspomina ubawiony, choć wtedy nie było mu do śmiechu.

OSTRO KRYTYKUJE

Nie udało się także ciasto czekoladowe na winie z masą z gotowanego sera. Przepis był od koleżanki, ale okazał się fatalny. Robione na imieniny mamy ciasto nie wyszło. - Sparzyłem się na gotowanym serze - opowiada.

Na weselach czy zabawach Krzysiek jest ostrym recenzentem smaków i wyglądów jedzenia oraz sposobów podawania. Wiec kiedy jest zapraszany, to jest niekiedy uprzedzany, "żeby się nie czepiał".

Krzysiek nie marzy o swojej restauracji, bo wie, że to bardzo trudne i ryzykowne przedsięwzięcie. Ale chciałby mieć małą kawiarnię, gdzie podawane byłyby tylko kawa i ciastka do wyboru, do koloru, jakie by sam wypiekał. Miałby wtedy słodką satysfakcję, że innym smakuje to, co wychodzi spod jego rąk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie