Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powódź nic już im nie mogła zabrać. Powodzianie z Zalesia Gorzyckiego przeżywają dramat

Marcin RADZIMOWSKI, [email protected]
Gdy wiedziałem, że idzie woda, powynosiłem trochę rzeczy na górę, pod dach. Wszystko zniszczone. W czasie powodzi w 2001 roku wtedy tu nie weszła - wspomina Stefan Bartoszek. - Teraz do połowy poddasza było zalane.
Gdy wiedziałem, że idzie woda, powynosiłem trochę rzeczy na górę, pod dach. Wszystko zniszczone. W czasie powodzi w 2001 roku wtedy tu nie weszła - wspomina Stefan Bartoszek. - Teraz do połowy poddasza było zalane.
Powodzianie z Zalesia Gorzyckiego dopiero teraz mogą wrócić i zabrać się za sprzątanie. Ludzie przeżywają straszne dramaty. - Gdybym mogła, poszłabym stąd na koniec świata. Człowiek się podniósł po powodzi z 2001 roku, a teraz kolejny cios - mówi przez łzy Janina Środek.

200 osób

- Wszystko zniszczone, wszystko. Nawet nie wiem, za co się brać, czasami w głowie tylko pustka. Człowiek ledwie się podniósł po powodzi z 2001 roku,
- Wszystko zniszczone, wszystko. Nawet nie wiem, za co się brać, czasami w głowie tylko pustka. Człowiek ledwie się podniósł po powodzi z 2001 roku, jakoś to życie sobie ułożył, a tu znowu kolejny cios - niedowierza pani Janina Środek z Zalesia Gorzyckiego. Dom pani Janiny Środek został zalany do połowy okien. Teraz przed nim sterta zniszczonych rzeczy wyniesionych ze pomieszczeń.

- Wszystko zniszczone, wszystko. Nawet nie wiem, za co się brać, czasami w głowie tylko pustka. Człowiek ledwie się podniósł po powodzi z 2001 roku, jakoś to życie sobie ułożył, a tu znowu kolejny cios - niedowierza pani Janina Środek z Zalesia Gorzyckiego. Dom pani Janiny Środek został zalany do połowy okien. Teraz przed nim sterta zniszczonych rzeczy wyniesionych ze pomieszczeń.

200 osób

W Zalesiu Gorzyckim mieszka około dwustu osób. Niektóre stojące we wsi domy zostały zalane po dachy i zalane wodą były przez ponad cztery tygodnie.

Mieszkająca z niepełnosprawną córką kobieta jest załamana - bez pomocy innych nie zdoła wyremontować zniszczonego przez powódź domu.

Na oczyszczonych z grubsza ścianach w pokoju, kuchni, łazience widać poziome linie. Najwyższa, na wysokości około dwóch i pół metra od posadzki wskazuje poziom wody z 19 maja tego roku. Kolejne linie powstawały wraz z opadaniem cuchnącej brei.

- Wszystko zniszczone, wszystko. Nawet nie wiem, za co się brać, czasami w głowie tylko pustka. Człowiek ledwie się podniósł po powodzi z 2001 roku, jakoś to życie sobie ułożył, a tu znowu kolejny cios - niedowierza pani Janina. - Gdybym mogła, poszłabym stąd na koniec świata. Ale dokąd pójdę?

Powodzianka z Zalesia Gorzyckiego do zalanego domu wróciła tydzień temu. Od miesiąca, kiedy została ewakuowana, wraz z córką mieszka w ośrodku pomocy w Gorzycach. Jedna z córek pani Janiny jest niepełnosprawna, w porządkowaniu domu pomaga druga - mieszkająca poza Zalesiem.

POTRZEBNA POMOC!

- W wynoszeniu tego wszystkiego z domu miałam pomoc, strażacy i wolontariusze pomagali - dodaje kobieta. - Ale trzeba tynki zbijać, ja sama nie dam rady. Nie wiem nawet, do kogo się z prośbą o pomoc zwrócić. Czy w ogóle warto tutaj budować życie? Czy warto cokolwiek robić i czekać rok, dwa, że kolejny raz woda wszystko zniszczy?

Mieszkający kilkaset metrów dalej Stefan Bartoszek, także kilka dni temu wrócił do swojego domu. Niewielki, drewniano-murowany budynek jest kompletnie zrujnowany. Na ścianach grzyb i pleśń, pękający od wody strop. Zalany był parter i niemal całe poddasze.

- Gdy wiedziałem, że idzie woda, powynosiłem trochę rzeczy na górę, pod dach. Wszystko zniszczone. W ogóle to poddasze przystosowałem do mieszkania po powodzi w 2001 roku, wtedy woda tam nie weszła - wspomina Stefan Bartoszek. - Teraz poziom wody był znacznie wyższy, tego nie przewidziałem. Do połowy poddasza była woda. Na podwórzu poziom wody sięgał ponad cztery i pół metra.

TUTAJ ZOSTANIE

Jak mówi o sobie, jest niepoprawnym optymistą. Wierzy, że stanie na nogi, choć przyznaje, że czasem już brakuje sił. Oprowadza nas po swoim ogrodzie. A właściwie po tym, co z niego zostało. Usychające drzewa i krzewy, zamulone i wypalone trawniki, walające się śmieci, słodkawy odór gnijących roślin.

- To był naprawdę piękny ogród, człowiek się starał coś tam zasadzić, pielęgnować. W domu może bogactw wielkich nie było, ale było czysto i schludnie - dodaje Bartoszek. - Szkoda tego wszystkiego, wiele rzeczy sam robiłem. Boazerię, schody.

Wczoraj Stefan Bartoszek spędził drugą noc w domu, śpi na rozkładanym łóżku polowym w łazience. Wcześniej mieszkał trochę u córki w Sandomierzu i w schronisku Caritasu, ale teraz zostaje na noc w Zalesiu Gorzyckim, żeby nie tracić czasu na dojazdy. Bo trzeba pracować, sprzątać to, co zostawiła woda.

Stefan Bartoszek deklaruje, że zostanie w Zalesiu Gorzyckim, odbuduje dom i znów będzie miał piękny ogród: - W zeszłym roku straciłem żonę. Cóż mi teraz powódź mogła jeszcze więcej zabrać?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie