Miejska Telewizja to cząstka Tarnobrzega, z którą jak przyznał Jan Dziubiński, były prezydent, który był orędownikiem jej powołania, trudno się rozstać. - Czuję się jak na pogrzebie swojego własnego dziecka - mówił Jan Dziubiński. - Trudno rozmawiać o czymś, co tworzyłem. Od początku telewizja miała służyć mieszkańcom, a nie urzędowi i prezydentowi. Nie ma na tej sali osoby, która by nie powiedziała, że media nie wspierane przez źródła zewnętrzne, mogą się same utrzymać. Nie akceptuję takiej telewizji, jaka jest dziś i przez ostatnie cztery lata, dlatego zagłosuję za jej likwidacją.
Radni nie byli jednomyślni. Za utrzymaniem spółki był radny Witold Zych i Norbert Mastalerz, który przypomniał, że telewizja od zawsze wymagała wsparcia finansowego z budżetu miasta z uwagi na swoją specyfikę, dlatego zasugerował po raz kolejny dokapitalizowanie spółki. - Z jednej strony chcemy ratować telewizję, bo produkuje określoną dokumentację - mówił radny Mastalerz. - Ale z drugiej strony mówimy o ekonomii.
Z kolei radny Witold Zych zasugerował, przeprowadzenie konsultacji społecznych, w których mieszkańcy wypowiedzą się za jej utrzymaniem lub likwidacją. Radny poszedł dalej i powołując się na Statut Miasta Tarnobrzega zaproponował przeprowadzenie referendum. - Mieszkańcy biorą udział w rozstrzyganiu istotnych spraw dla wspólnoty samorządowej w referendum - sugerował radny Zych.
Jednak prezydent Tarnobrzega Grzegorz Kiełb i przeważająca część radnych stała na stanowisku, że najważniejsza jest ekonomia, a ta dla spółki była bezlitosna. W ostatnich latach, w każdym roku telewizja była dotowana kwotą o 200 do 220 tysięcy złotych. Tymczasem przez ostatni rok, po tym jak prezydent wymówił spółce produkcje programów, telewizja zajmowała się wyłącznie nagrywaniem i archiwizowaniem sesji Rady Miasta. - Strata jest bardzo duża i praktycznie zbliża się do wartości kapitału spółki i wynosi 190 tysięcy złotych - podliczył Kamil Kalinka, przewodniczący Rady Miasta. - Przez ostatnie lata telewizja utrzymywała się głównie z dotacji z miasta. Ciągle słyszymy dajmy worek pieniędzy, tylko skąd go brać?
Dyskusję zakończył prezydent Grzegorz Kiełb, który odpowiedział w dużej mierze na pytania postawione przez radnego Dariusza Bożka, z naciskiem na archiwum. - Pracownicy przejdą do domu kultury, a budynek jest własnością gminy, telewizja go dzierżawiła - odpowiadał. - Sesje będą archiwizowane także przez tych pracowników.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?