Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rudnik nad Sanem. Pomniki stoją na straży pamięci ofiar Niemców i komunistów

Zdzisław Surowaniec
Zdzisław Surowaniec
Z prawej pomnik poświęcony wyzwolicielom Rudnika z AK, z lewej pomnik ofiar Niemców oraz polskich i sowieckich komunistów
Z prawej pomnik poświęcony wyzwolicielom Rudnika z AK, z lewej pomnik ofiar Niemców oraz polskich i sowieckich komunistów Danuta Kacprzyk
26 lipca 1944 roku 22 żołnierzy Armii Krajowej w tym członkowie KEDYW-u Obwodu Stalowa Wola pod dowództwem porucznika Tadeusza Sochy pseudonim „Karol” wyzwoliło Rudnik nad Sanem od Niemców.

Przygotowania do akcji trwały ponad dwa miesiące. Pod broń powołano wszystkich AK-owców z placówki Rudnik nad Sanem, którzy przeszli przeszkolenie wojskowe. Plan wyzwolenia miasta opracował porucznik Socha. W pierwszym uderzeniu żołnierze AK mieli zdobyć, przez zaskoczenie stację kolejową i dwa mosty: kolejowy i przy elektrowni wodnej. Rozkaz wydany do grup uderzeniowych polecał intensywne strzelanie – z chwilą uderzenia z broni maszynowej, ze Stenów i MP-i.

26 lipca 1944 roku o godzinie 7 porucznik „Karol” rozprowadził grupy uderzeniowe. Z budynku, przy ulicy Chopina, po słowach dowódcy: „W imię Boga i Ojczyzny do ataku” ruszono z natarciem w kierunku stacji kolejowej.

W całym Rudniku na Sanem rozpoczęła się intensywna strzelanina. Niemcy byli całkowicie zaskoczeni i zdezorientowani. Po ich stronie słychać było okrzyki „Iwan komen”. W panice rzucili się do bezładnej ucieczki już po pierwszej wymianie ognia.

Po kilku minutach walki została zdobyta stacja kolejowa, a razem z nią wielkie ilości broni maszynowej i amunicji. Niemcy broniąc się, załadowali rannych i zabitych na platformę wagonu, doczepili parowóz i wycofali się w pośpiechu w kierunku Niska. Rudnik był wolny o godzinie 11.30.

Pierwsze jednostki wojsk sowieckich wkroczyły do miasta o godzinie 14.00, przechodząc w bród San między innymi od strony Bielin. Już w połowie sierpnia 1944 roku sowieckie NKWD z pomocą polskich komunistów rozpoczęło akcję wyłapywania żołnierzy polskiego niepodległościowego podziemia. Rozprawiano się z tym, co polskie, a przede wszystkim z AK. Po tak zwanym „wyzwoleniu” rozpoczął się terror pod wieloma względami gorszy od gestapowskiego. Bohaterowie wojenni byli zabijani, więzieni.

W Rudniku nad Sanem tak jak w Turzy koło Sokołowa, Jastkowicach, Byszówce, pobliskich Kopkach i wielu innych miejscowościach wybudowano ziemianki, w których trzymano polskich patriotów. W Rudniku znajdowały się one na placu w którym znajduje się dzisiaj Szkoła Podstawowa numer 1. Wejściem do bunkra był właz w suficie przez który wrzucano więźniów przeważnie kopiąc. Temperatura wewnątrz bunkra była wysoka, a gdy było więcej więźniów brakowało w nim powietrza. W bunkrze panował smród i wszawica. Aresztowani byli w okrutny sposób torturowani w „Katorżni”, która mieściła się w mieszkaniu Skiby. Śledztwo prowadzili oficerowie NKWD, to była specjalnie wyszkolona kadra bezwzględnych morderców.

Podczas śledztwa stosowali tortury: przypalanie pośladków – przez sadzanie na rozgrzanej blasze kuchennej, przypalanie pogrzebaczem, wyciąganie języka szczypcami i podpalanie od spodu maszynką spirytusową, wbijanie szpilek za paznokcie lub ich zrywanie, gniecenie i miażdżenie palców w drzwiach, elektrowstrząsy, wywoływanie krwotoków z nosa i wiele innych wyrafinowanych tortur. Cześć więźniów zsyłano w głąb Rosji, innych do obozów zagłady gdzie byli mordowani. Ginęli od strzału w tył głowy, poderżnięcie gardła. Oo grudnia 1944 roku przez rudnickie bunkry przeszło około 600 osób.

Ku czci więźniów, których torturowało w Rudniku nad Sanem sowieckie NKWD, w miejscu gdzie mieściły się ziemianki, obok starej sosny – świadka tych okrutnych wydarzeń, pomnik wystawił Skarbimir Socha - żołnierz Armii Krajowej. Pomnik poległych żołnierzy Armii Krajowej - męczenników sprawy polskiej, ofiar NKWD, Urzędu Bezpieczeństwa, Polskiej Partii Robotniczej, wybudowany został przez ppłk II RP Skarbimira Sochę pseudonim Jaskółka z okazji 50. rocznicy wyzwolenia Rudnika nad Sanem. Złożono w nim urny z ziemią przesiąkniętą krwią nieznanych polskich żołnierzy, którym bliscy nie mogą zapalić na grobie świecy, gdyż do dzisiaj nie odnaleziono Ich miejsc pochówku. Remont Grobu Nieznanego Żołnierza AK zamordowanego w 1945 został wykonany w 2019 roku przez Instytut Pamięci Narodowej, staraniem doktor Danuty Kacprzyk – prezesa Stowarzyszenia imienia Jana Gietki.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie