Serce nie bije bez kasy

Dyrektor szpitala Edward Surmacz przed decyzją radnych był zasępiony...
(fot. Z. Surowaniec)

Stacja dializ w Stalowej Woli nie zostanie oddana w dzierżawę prywatnej firmie. To efekt budowy przez prywatną firmę "sztucznej nerki" w Tarnobrzegu. Powstanie konkurencyjnej stacji spowoduje spadek liczby dializowanych pacjentów w Stalowej Woli i mniejsze od spodziewanych profity z puszczenia w dzierżawę stalowowolskiej stacji. Zamiast 10 mln zł szpital mógłby otrzymać mniej niż 7 mln zł. - To mi się nie opłaca, stacja warta jest więcej - ocenił dyrektor szpitala Edward Surmacz.

...odetchnął po decyzji radnych, których pozwolili mu na prywa-tyzację pracowni hemodynamiki.
(fot. Z. Surowaniec)

A jednak nie obejdzie się w szpitalu bez prywatnego inwestora. Właśnie prywatna firma wydzierżawi od szpitala część budowanego pawilonu, gdzie powstanie oddział kardiologiczny i trzecia na Podkarpaciu pracownia hemodynamiki. A potrzeby są olbrzymie. Rocznie na zawały serca umiera w powiecie 250 osób.

Wczoraj radni powiatu stalowowolskiego w przyjętym stanowisku upoważnili dyrekcję szpitala do pilnego uruchomienia pracowni hemodynamiki, gdzie prowadzona byłaby kardiologia interwencyjna, czyli m.in. zabiegi koronarografii (radiologiczne badanie tętnic wieńcowych) i angioplastyki (poszerzanie cewnikiem balonowym zwężonych tętnic) oraz całodobowe dyżury ratujące ludzi z chorobami serca. Zanim do tego doszło, była burzliwa dyskusja nad tym, kto jest winien, że z powodu opóźnienia prywatyzacji stacji dializ, przedsięwzięcie stało się nieopłacalne.

Wygląda na to, że budowa nowego pawilonu szpitala była zbyt pochopna. Jest 11 mln zł na rozbudowę szpitala o skrzydło, w którym mieścić się ma blok operacyjny, pracownia hemodynamiki i drugi oddział kardiologiczny. Zabrakło 10 mln zł na wykończenie i wyposażenie. Spodziewanych pieniędzy nie dał marszałek, bo cała forsa poszła na powstanie kardiochirurgii w Rzeszowie.

- Nóż się w kieszeni otwiera! Władze powiatu, które opóźniły prywatyzację stacji dializ, naraziły zdrowie mieszkańców. Jako Klub Radnych Prawicy apelowaliśmy w maju o szybką prywatyzację, ale zostało to zaniechane. Przestrzegaliśmy także, że nie można planować budowy nowego pawilonu, jeśli się nie ma w ręku dokumentu zapewniającego fundusze - przypomniał Sylwester Piechota. Zwrócił także uwagę na zadłużenie starostwa do granicy dopuszczonej prawem (w przerwie radni zwracali uwagę, że pieniądze z powiatowej kasy wyssała decyzja budowy za 4 mln zł hali sportowej przy LO im. KEN, co odczytywano jako efekt zabiegów radnych związanych z tą szkołą).

Starosta Bronisław Tofil odpalił Piechocie, że jego krytyka to oznaka początku kampanii wyborczej. Odrzucił zarzut opieszałości. Ale staroście dołożył Andrzej Gargaś, który stwierdził, że opóźnienie było i to z tego powodu, że kandydujący na posła starosta nie chciał podejmować jasnych decyzji. Starosta tłumaczył, że musiał zbadać zarzuty o niegospodarności szpitala i rzekomo zawyżonych kosztach dializ. Po audycie zarzuty okazały się mocno przesadzone.

Propozycja radnych przekazania hemodynamiki w prywatne ręce okazała się zaskakująca dla samego dyrektora szpitala. W przerwie szybko skonsultował się w tej sprawie i stwierdził, że ma to sens. Obiecał, że straty 600 tys. zł, jakie rocznie przynosi stacja dializ, będzie starał się obniżyć, czemu sprzyjać może zapowiadana większa refundacja zabiegów przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Uśmiech dyrektora Surmacza po głosowaniu radnych świadczył, że całe zamieszanie skończyło się happy endem i że prestiżowa hemodynamika będzie specjalnością szpitala.