Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprawa makabrycznej śmierci 12-latki z Tarnobrzega już trzeci raz na wokandzie!

Beata KWIECZKO
- Oskarżona może odmówić odpowiedzi na pytania, a rodzice muszą opowiadać - płakała w sądzie mama 12-letniej Agatki z Tarnobrzega, która zginęła w tragicznym wypadku na zalewie w Chańczy. W piątek w Sądzie Rejonowym w Kielcach rozpoczął się trzeci proces w tej sprawie.

Tragedia, której tyczy proces wydarzyła się 2 lipca 2006 roku. Wówczas na zalewie w Chańczy w kajak, którym płynęli 12-letnia Agatka z Tarnobrzega i jej tata uderzyła motorówka. Dziewczynka zginęła, zmasakrowana przez śrubę łodzi. Mężczyzna został ciężko ranny. W motorówce w chwili wypadku była pochodząca z Ukrainy 28-letnia wówczas kobieta i jej 43-letni wtedy narzeczony. Ją oskarżono o to, że nie mając uprawnień kierowała łodzią i spowodowała śmiertelny wypadek. Mężczyźnie zarzucono, że udostępnił łódź osobie bez umiejętności, narażając tym samym na niebezpieczeństwo inne osoby.

Proces w tej sprawie toczył się już dwa razy. W 2007 roku Sąd Rejonowy w Kielcach skazał kobietę na trzy lata więzienia, a mężczyznę na półtora roku. Wyrok uchylił Sąd Okręgowy w Kielcach i proces toczył się od nowa. Podczas trwania drugiego procesu oskarżeni wzięli ślub. Później mężczyzna zmarł i zarzuty przeciwko niemu umorzono. W czerwcu 2010 roku Ukrainka została ponownie skazana na trzy lata więzienia. Jednak i tym razem wyrok został uchylony. Wczoraj w Sądzie Rejonowym w Kielcach rozpoczął się trzeci proces w tej sprawie.

BEZ WYJAŚNIEŃ

Oskarżona, dziś 32-letnia mieszkanka Radomia, odmówiła składania wyjaśnień, dlatego sąd odczytał jej to, co mówiła podczas śledztwa i poprzednich procesów.

- Popłynęliśmy do baru, po lody. Łódką kierował kolega, ale kiedy już tam dopłynęliśmy, wysiadł na brzeg. Przy barze stali ludzie, mówili, że łódź im przeszkadza. Coś włączyłam. Łódka popłynęła do tyłu. Zaczęłam panikować. Usłyszałam huk. Coś przełączyłam i łódź ruszyła do przodu. Słońce świeciło mi prosto w twarz, nie widziałam, co było przede mną. Po chwili usłyszałam głośny huk. Zobaczyłam pływające na wodzie kapoki. Pomyślałam, że tam mogli być ludzie - opowiadała śledczym oskarżona kobieta.

W piątek nie potwierdziła żądnych wyjaśnień. Powiedziała tylko, że nie przyznaje się do winy. Nie chciała też odpowiadać na pytania sądu, prokuratora ani obrońcy.

POSZLI POPŁYWAĆ

Na sali obecni byli rodzice 12-letniej Agatki. Oboje, mimo traumatycznych przeżyć, musieli po raz kolejny opowiadać o swojej tragedii.

- Nic nie szkodzi, że od tego zdarzenia upłynęło tyle czasu. Najgorsze jest to, że mamy takie prawo, że oskarżona może odmówić odpowiedzi na pytania, a rodzice muszą opowiadać - mówiła z płaczem mama Agatki. Kobieta płakała cały czas, kiedy szczegółowo relacjonowała wszystko, co pamiętała z tamtego dramatycznego dnia. - Zamierzaliśmy już wracać do domu, ale córka poprosiła męża, żeby z nią popływał kajakiem. Zgodziłam się, bo wiedziałam, że mąż jest bardzo ostrożny. Ostatni raz widziałam swoje dziecko żywe, kiedy oddalało się z ojcem w kierunku wypożyczalni kajaków - relacjonowała.

UDERZENIE I ŚMIERĆ

- Założyliśmy kapoki. Usiadłem z tyłu, a Agatka z przodu. Płynęliśmy wzdłuż brzegu - opowiadał wczoraj ojciec dziewczynki. - Widziałem jak motorówka płynęła ze środka jeziora w stronę brzegu. Gdy znajdowała się już blisko nas, pomyślałem że zakręci. Agatka powiedziała: "Tatuś, oni chyba w nas wjadą". Próbowaliśmy się ratować i chciałem wiosłem odbić od motorówki, ale dostałem w głowę. Pamiętam, że kiedy przyszła pomoc, próbowałem wykrztusić, żeby ratowali Agatkę. Miałem świadomość, że jej nie ma i nie wiedziałem, co się dzieje - mówił łamiącym się głosem mężczyzna.
Mama Agatki mówiła, że nie widziała tego, co się stało. - Zobaczyłam ludzi biegnących w kierunku brzegu i usłyszałam przez megafon wołanie mojego nazwiska. Pobiegłam tam ze starszą córką. W karetce zobaczyłam zakrwawionego męża. Agatki nie widziałam. Zaczęłam krzyczeć: "Gdzie jest moje dziecko?" Wiedziałam, że musiało się wydarzyć coś strasznego. Po chwili zobaczyłam na brzegu ciało córki przykryte kołderką. Wystawały jej tylko nóżki - zeznawała wczoraj zrozpaczona kobieta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie