Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprawa "policjantów i szantażystów" ponownie trafi do sądu

Marcin RADZIMOWSKI
Będzie sądowa apelacja obrońcy dwóch policjantów stalowowolskiej drogówki, skazanych przez Sąd Rejonowy w Nisku za przyjmowanie łapówek. Wpadli, bo jedną z nich - 100-złotową wręczający łapówkę nagrali, by móc… szantażować funkcjonariuszy.

Adwokat reprezentujący funkcjonariuszy wystąpił do niżańskiego sądu o pisemne uzasadnienie wyroku, który zapadł pod koniec października ubiegłego roku. To niezbicie świadczy o tym, że zamierza odwołać się od nieprawomocnego orzeczenia do Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu.

- Pisemne uzasadnienie wyroku jeszcze nie jest gotowe, najprawdopodobniej w lutym sędzia zakończy jego pisanie - usłyszeliśmy wczoraj w niżańskim sądzie.

Przypomnijmy, że policjanci (jeden z nich przeszedł na emeryturę i pracuje w firmie ochroniarskiej, drugi jest zawieszony w czynnościach) zostali uznani winnymi. Wyrok to dwa lata pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania na pięć lat.

ZACHOROWALI

Od wydarzeń minęły już prawie cztery lata, lecz z uwagi na długie przebywanie policjantów na zwolnieniu chorobowym, dopiero w ubiegłym roku zapadł nieprawomocny wyrok.

W marcu 2008 roku dwaj koledzy z zakładu karnego Michał J. i Zbigniew R. zorganizowali prowokację. Jadąc audi w Katach koło Niska zostali zatrzymani przez patrol drogówki ze Stalowej Woli, gdyż przekroczyli dopuszczalną prędkość jazdy o ponad 50 km/h.

Przekroczyli, bo taki był plan. Kierowca audi wspólnie z kolegą przygotował się wcześniej na kontrolę - w kamizelce zainstalował urządzenie nagrywające dźwięk i obraz.

Za przekroczenie prędkościkodeks drogowy przewiduje 400 złotych mandatu i 10 punktów karnych. Kolejne minuty rozmowy policjantów z kierowcą to prośby tego drugiego, by nie karać go za wykroczenie, z które naliczone będą punkty karne. Swoją prośbę kierowca popierał argumentem - zaczął ostentacyjnie machać stuzłotowym banknotem. Funkcjonariusze w tym czasie zastanawiali się, jakie wykroczenie wpisać w blankiet, by nie naliczać punktów karnych. Wszystko to widać i słychać na filmie, jaki nagrał kierowca audi siedząc w radiowozie…

Stuzłotówka trafiła do schowka obok dźwigni ręcznego hamulca, pomiędzy siedzeniami. Kierowca audi po opuszczeniu radiowozu, wrócił do samochodu. Kilkanaście minut później jego kolega podjechał pod radiowóz i ku zaskoczeniu policjantów, odtworzył im na laptopie filmie. Na nagraniu słychać i widać ich rozmowę z kierowcą audi.

30 TYSIĘCY ZA NAGRANIE

Szantażyści zażądali od policjantów 30 tysięcy złotych, grożąc wysłaniem nagrania do Biura Spraw Wewnętrznych i dziennikarzy. Policjanci zaczęli się targować. Zgadzali się zapłacić 5, potem 10 a nawet 15 tysięcy złotych okupu, w zamian za nagranie. Przestępcy byli nieugięci - chcieli 30 tysięcy w dwóch ratach. "Ja nigdy nie biorę dwa razy za to samo" - podkreślał jeden z szantażystów.

Ostatecznie funkcjonariusze powiadomili swoich przełożonych o szantażu. Szantażyści zostali zatrzymani podczas odbierania okupu. Obaj szantażyści w lipcu 2009 roku zostali skazani na kary po dwa lata więzienia. Z zakładu karnego jeszcze nie wyszli, gdyż sądy odwiesiły im wcześniejsze wyroki. W procesie szantażystów oskarżycielami posiłkowymi byli policjanci, którzy robili wiele, by… złagodzić zarzuty szantażystom. Mieli świadomość, że szantażyści będą z kolei świadkami w ich procesie o łapówkarstwo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie