Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprzeczne zeznania w procesie o napad na kantor

Marcin RADZIMOWSKI
Pierwszy od lewej Adam Z., który, według ustaleń prokuratury, strzelał do konwojenta.
Pierwszy od lewej Adam Z., który, według ustaleń prokuratury, strzelał do konwojenta. M. Radzimowski
W tarnobrzeskim sądzie zabraknie w środę istotnego świadka - Artura W., dlatego nie będzie kontynuowany proces domniemanych gangsterów z podwarszawskich Marek. Czterej mężczyźni są oskarżeni o bandycki napad na konwojentów kantoru w Stalowej Woli i zrabowanie równowartości 600 tysięcy dolarów.

Grupa markowska

Grupa markowska

Jedna z najgroźniejszych zorganizowanych grup przestępczych o charakterze zbrojnym, powstała w 1992 roku w Ząbkach i Markach (stąd nazwa "grupa markowska"). To z tego gangu wyodrębniła się grupa "mutantów", mająca na koncie zabójstwo policjanta w 2002 roku w Parolach. Podczas akcji zatrzymania sprawców tej zbrodni w podwarszawskiej Magdalence zginęło dwóch antyterrorystów, a 16 zostało rannych.

Artur W. ze Stalowej Woli to mężczyzna, który, według ustaleń prokuratury, przygotował "logistycznie" rozbój. To on udostępnił gangsterom mieszkanie, w którym zatrzymali się na czas dokonania przestępstwa. Jak ustaliliśmy, w środę mężczyzny zabraknie w sądzie - nie odebrał wezwania na rozprawę, dlatego sprawa spadnie z wokandy.

OD KOGO DOSTAŁ KLUCZE?

Zeznania tego świadka są istotne w odniesieniu do zeznań złożonych przez świadków na poprzedniej rozprawie - tydzień temu. Artur W. twierdził bowiem, że klucze od mieszkania dostał od swojego kolegi Wiesława K. (mężczyzna ten opiekował się mieszkaniem znajomej).

- Absolutnie nie dawałem kluczy Arturowi W. - zeznał na ostatniej rozprawie Wiesław K. - Nie wiem, dlaczego on tak powiedział. Ode mnie kluczy nie dostał, od mojej żony też nie. Klucze leżały w przedpokoju na szafce.

Sąd chce zapewne zweryfikować istotną sprzeczność w zeznaniach obu panów. Dodajmy, że obaj żyją na wojennej ścieżce z właścicielem kantoru, na którego pracowników dokonano napadu.
W środę, z uwagi na nieobecność Artura W., sąd odroczy rozprawę na kolejny termin. Odbędzie się natomiast posiedzenie w sprawie ewentualnego przedłużenia bądź uchylenia tymczasowego aresztu, stosowanego wobec oskarżonych. Posiedzenie to jest właściwie formalnością, trudno się bowiem spodziewać, żeby sąd uchylił areszty oskarżonym o tak poważne przestępstwo

RANNY KONWOJENT

15 czerwca 2004 roku około godziny 8 na ulicy Okulickiego w Stalowej Woli przed halę targową, gdzie mieścił się kantor, podjechał ford sierra. Wysiedli dwaj konwojenci i kasjerka, naprzeciw nim wyszedł czwarty. Z drugiego kantoru tego samego właściciela przywieźli pieniądze - różne waluty, ogólnej wartości 600 tysięcy dolarów.

- Podbiegło dwóch młodych mężczyzn. "Na ziemię, to jest k.. napad!" - krzyknął jeden z nich. W obu dłoniach trzymał pistolet, celował w moją klatkę piersiową - zeznawał w sądzie Krzysztof Ł., pracujący wtedy jako konwojent. - Byłem przekonany, że to broń gazowa, tak wyglądała. Sprawca miał czapeczkę z daszkiem na głowie i na to naciągnięty kaptur. Miał śniadą cerę.

Parę chwil konwojent poczuł ból, z uda prawej nogi leciała krew. Upadł. Sprawcy uciekli z torbą wypełnioną banknotami, którą chwilę wcześniej wyrwali konwojentowi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie