Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Terapia tlenem ratuje życie

Zdzisław Surowaniec
Ewa Jaworska i jej dzieci przygotowują się do terapii w komorze tlenowej.
Ewa Jaworska i jej dzieci przygotowują się do terapii w komorze tlenowej. Zdzisław Surowaniec
Szybkie przewiezienie zaczadzonej w pożarze rodziny z Klimontowa do komory tlenowej w Stalowej Woli uratowało im życie. W komorze niektórzy odzyskują zdrowie w sposób, który graniczy z cudem.

- Byli jak pijani, słaniali się, kiedy do nas trafili. Najbardziej bałem się o najmłodsze dwuletnie dziecko - przyznał dr Zbigniew Gola. Cała zaczadzona rodzina trafiła do komory na kilka terapii, po których odzyskali sprawność. Mieli szczęście, bo komora pracuje dopiero od lutego.

Pożar domu w Klimontowie w województwie świętokrzyskim wybuchł w nocy z soboty na niedzielę. W środku przebywały dwie rodziny. Przyczyną było zwarcie instalacji elektrycznej. Najbardziej ucierpiała Ewa Jaworska, samotnie wychowująca czwórkę dzieci.

- Nie wiedziałam gdzie uciekać. Po omacku zabierałam dzieci i wychodziliśmy na zewnątrz - opowiada kobieta.

Z objawami zatrucia tlenkiem węgla kobieta i czwórka jej dzieci - trzy dziewczynki i chłopiec - trafili do szpitala w Sandomierzu. Tu lekarze podjęli szybką decyzję o przewiezieniu zaczadzonych do komory hiperbarycznej w Stalowej Woli, gdzie od trzech miesięcy prowadzona jest terapia oddychania tlenem w warunkach podwyższonego ciśnienia. Następuje wtedy silne dotlenienie organizmu.
- Po zaczadzeniu ciągle było mi brak oddechu, nie mogłam słowa powiedzieć, miałam zawroty głowy, nie mogłam sama iść - wspomina kobieta. Wczoraj ona i jej dzieci skorzystali z ostatniej terapii tlenem. - Dzieci to dobrze znoszą, szybko zasypiają - zapewnia mama.

Komora hiperbaryczna w Stalowej Woli jest piątą komorą w Polsce. Od lutego wykonano tu 615 terapii. - Jak wszystko zawodzi, to pacjenci trafiają do nas - mówi dr Gola. Niektóre ozdrowienia wyglądają jak cud, kiedy po dwóch terapiach natlenienia mężczyzna odzyskał słuch, a kobieta nagle utracony wzrok.

Komora w Stalowej Woli zyskuje sobie coraz większą popularność. Trafiają tu pacjenci nie tylko z regionu, ale nawet z Warszawy, Lublina, Krynicy, Przemyśla, Iwonicza.

Zbigniew Gola, właściciel Poradni Leczenia Osteoporozy i Chorób Narządu Ruchu: - Dzięki seansom w komorze hiperbarycznej uratowaliśmy już kilka nóg, które nadawały się do amputacji. Właśnie z terapii korzysta chłopak ze zmiażdżoną dłonią. I bardzo ładnie się mu goi. Komora nazywana jest sprzętem "pierwszego rzutu" i ostatniej szansy, kiedy zawodzą inne metody.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie