Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tu może dojść do tragedii. Drewniany mostek w Babulach może się zawalić w każdej chwili

Klaudia TAJS [email protected]
Drewniany mostek w Babulach, łączący gminę Baranów Sandomierski z gminą Padew Narodowa, może się zawalić w każdej chwili.
Drewniany mostek w Babulach, łączący gminę Baranów Sandomierski z gminą Padew Narodowa, może się zawalić w każdej chwili. Klaudia Tajs
Spróchniałe żerdzie mogą nie wytrzymać kolejnego przejazdu samochodu wyłożonego drzewem. Prowizoryczny most łączy gminy Baranów Sandomierski i Padew Narodowa.

Od 17 lat Tadeusz Skowron puka do drzwi Nadleśnictwa Nowa Dęba, by przyłączyło się do przebudowy prowizorycznego mostu łączącego gminę Baranów z Padwią Narodową. Przeprawa służby jemu, mieszkańcom gmin i pracownikom Nadleśnictwa Nowa Dęba.

- Nie będziemy partycypować w przebudowie mostu, z którego nie korzystamy, i który do nas nie należy - tłumaczy Wacław Pietrzak Nadleśniczy Nadleśnictwa Nowa Dęba.

Tadeusz Skowron stawy rybne dzierżawi od 1996 roku. 102 hektary leżą na granicy dwóch gmin: Padwi Narodowej i Baranowa Sandomierskiego. Łącznikiem jest prowizoryczny, drewniany mostek na Trześniówce, wzdłuż drogi prowadzącej do gospodarstwa rybackiego i terenów zarządzanych przez Nadleśnictwo Nowa Dęba. Z drewnianej kładki korzystają pracownicy Tadeusza Skowrona, ale także nadleśnictwa.

- Ja w zasadzie potrzebuję tej przeprawy dwa razy w roku, kiedy wywożę rybę - tłumaczy przedsiębiorca. - Natomiast wynajęte przez Lasy Państwowe firmy wywożą tym mostkiem drzewo i to znacznie częściej niż ja. Korzystają z niego także leśnicy, grzybiarze i ci, wszyscy, którzy chcą przejść przez las z miejscowości Piechoty i Babule w stronę gminy Baranów Sandomierski i w odwrotnym kierunku.

NAPRAWILI PROWIZORKĘ

Leśna droga, na terenie której znajduje się drewniany mostek należy do Lasów Państwowych. Do właściciela gospodarstwa rybackiego należą dwa metry przed mostem. Przedsiębiorca przypomina, że problem z mostkiem był od zawsze.

- Kiedy przyjechałem na stawy kładka była w opłakanym stanie - wspomina. - Rowerem przez drogę nie można było przejechać. Dół na dole nawet do głębokości 70 centymetrów. Na kładce nie było co drugiej deski. Drzewa nośne, które były pod przeprawą przegniły.

Dlatego Tadeusz Skowron poprosił o pomoc ówczesnego nadleśniczego Nadleśnictwa Nowa Dęba Franciszka Długosiewicza. - Ustaliliśmy, że nadleśnictwo przekaże drzewo, a ja pokryję koszt jego przecięcia i przywiozę kamień - przypomina przedsiębiorca. - Było to rozwiązanie tymczasowe, ale ważne, że udało mi się wtedy porozumieć z nadleśnictwem.

SOLIDNIEJSZA PRZEPRAWA

Most służył dobrych kilkanaście lat. W tym czasie, przedsiębiorca dwukrotnie wspólnymi siłami z nadleśnictwem umacniał drewniane bele.

- Cały czas próbowałem wybudować most, taki z prawdziwego zdarzenia, betonowy, który służyłby wszystkim na dłużej - dodaje właściciel stawów. - Koszt jego budowy systemem gospodarczym, to około 20 tysięcy złotych. Taki sam most od 60 lat służby ludziom, tu niedaleko, przy ujęciu wody koło figury św. Huberta.

W 2004 roku doszło nawet do ustnego porozumienia z nadleśnictwem w Nowej Dębie.

- Nadleśniczy zasugerował abym kupił 12 betonowych, zbrojonych obręczy - wspomina przedsiębiorca. - Nadleśnictwo miało wykonać dwie płyty zbrojone. Obręcze kupiłem, a nadleśnictwo zapłaciło za ich transport i złożyło na swoim terenie.

Czas mijał a temat mostu stanął w miejscu. W międzyczasie ze stanowiskiem pożegnał się Franciszek Długosiewicz. Został powołany po. nadleśniczy.

- Inżynier z Rzeszowa wykonał mi projekt mostu, który zatwierdził starosta mielecki - pokazuje Tadeusz Skowron. - Temat utknął na poziome Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie, z oddziałem w Sandomierzu, bo zażyczyli sobie wizji lokalnej. Wtedy okazało się, że przy przeprawie nie ma przyczółków, dlatego nie może być mostu i projekt powędrował do kosza.

KONIEC ROZMÓW

W końcu przyszedł nowy nadleśniczy.

- Z tym panem nie mogę się porozumieć - tłumaczy właściciel stawów. - Moje sugestie i argumenty do niego nie trafiają. Problem jest ważny, bo przy moście nie ma żadnych znaków mówiących o zakazie korzystania z niego. Co będzie jeśli w czasie przejazdu przez przeprawę, drzewo się zapadnie. Przecież tędy przejeżdżają transporty z drzewem, które ważą nawet 20 ton. Kto za to odpowie?

Przedsiębiorca może postawić przed mostkiem szlaban, ale jak twierdzi, w życiu nie o to chodzi, żeby sobie rzucać kłody pod nogi. Wobec braku porozumienia z nowym nadleśniczym w Nowej Dębie, przedsiębiorca zaprosił do siebie dyrektora Lasów Państwowych, by przyjechał z Warszawy, obejrzał most, który stwarza zagrożenie w ruchu lądowym.

- Warszawa wystąpiła do Lublina z pytaniem, o co chodzi - wyjaśnia hodowca ryb. - Lublin zwrócił się do Nadleśnictwa w Nowej Dębie, którego pracownicy skłamali, że od kilku lat nie korzystają z tej drogi i przeprawy.

NIE NASZ MOST

Wacław Pietrzak, nadleśniczy Nadleśnictwa Nowa Dęba uważa temat przebudowy mostu w Babulach za zamknięty. Opisując sprawę ze swojego punktu widzenia wysuwa konkretne argumenty, przemawiające za tym, że nadleśnictwo przy przebudowie mostu angażować się nie powinno.

- Została powołana specjalna komisja, w tej sprawie, która uznała, że nadleśnictwo nie powinno partycypować przy przebudowie mostu - tłumaczy nadleśniczy Pietrzak. - Przede wszystkim most nie jest własnością nadleśnictwa i znajduje się na gruncie zarządzanym przez Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Krakowie.

Co z poprzednią ustną umową zawartą pomiędzy jego poprzednikiem a przedsiębiorcą oraz betonowymi kręgami, za przywiezienie, których zapłaciło nadleśnictwo? - Rozmawiamy z firmą, która sprzedała betonowe kręgi i wyjaśniamy na czyje polecenie zostały wykonane, a następnie przywiezione i złożone na terenie należącym do nadleśnictwa - tłumaczy Wacław Pietrzak.

Nadleśniczy zapewnia, że drogą w ciągu, której leży wspomniany most na Trześniówce nie jest prowadzony wywóz drewna. - Wyznaczyliśmy wyjazd z lasu w drugim kierunku - przypomina nadleśniczy. - Z mostu mogą korzystać osoby prywatne i firmy wywożące drzewo, ale robią to na własną odpowiedzialność.

Dlatego Nadleśnictwo Nowa Dęba nie planuje współuczestniczyć w kosztach remontu mostu w Babulach.

OBY SIĘ NIE ZAWALIŁ

Tadeusz Skowron zastanawia się, co dalej. Niewykluczone, że skieruje sprawę na drogę sądową. - Poradzono mi, abym zrobił zdjęcia, jak przywożą mostem z lasu drzewo - mówi przedsiębiorca - I ze dwa zdjęcia jak leśnicy przejeżdżają. Zdjęcia będą dowodem, że mostek służby pracownikom nadleśnictwa.

Przed przedsiębiorcą najgorętszy okres w roku. Za kilka dni ruszy z odłowem świątecznej ryby. Widząc na horyzoncie kolejne samochody, obawia się jednego. - Żeby most się nie zawalił, bo wtedy każdy będzie szukał winnego, obok siebie - mówi z obawą Tadeusz Skowron.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie