MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Usiłowanie zabójstwa - taką rangę ma śledztwo po upadku chłopca z czwartego piętra w Stalowej Woli

Zdzisław Surowaniec
Pani Ewelina z okna kuchni zobaczyła co się wydarzyło w drugim bloku.
Pani Ewelina z okna kuchni zobaczyła co się wydarzyło w drugim bloku. Zdzisław Surowaniec
Usiłowanie zabójstwa mogło być motywem wypchnięcia ośmioletniego chłopca z balkonu mieszkania na czwartym piętrze w bloku przy ulicy Okulickiego w Stalowej Woli. Kto jest szaleńcem, który złapał dzieciaka i wypchnął za barierkę balkonu na ziemię?
Śledczy z wydziału kryminalnego komendy policji zabezpieczają ślady na balkonie, z którego zrzucony został chłopiec.
Śledczy z wydziału kryminalnego komendy policji zabezpieczają ślady na balkonie, z którego zrzucony został chłopiec. Zdzisław Surowaniec

Śledczy z wydziału kryminalnego komendy policji zabezpieczają ślady na balkonie, z którego zrzucony został chłopiec.
(fot. Zdzisław Surowaniec)

Po zdarzeniu 42-letni ojciec chłopca nie otwierał drzwi na wezwanie policji. Spuścił z tonu dopiero po przybyciu strażaków gotowych wyważyć drzwi. Miał 2,1 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Musiał wypić co najmniej butelkę wódki. Po zdarzeniu z mieszkania wynieśli się wszyscy, z którymi pił.

MĘŻCZYZNA WYTRZEŹWIAŁ

Mężczyzna wytrzeźwiał za kratami, ale jeszcze w piątek prokuratura nie przedstawiła mu zarzutów. Tyle tylko, że ocena zdarzenia nabrała ostrości. Jeszcze w czwartek prokuratura nazywała upadek chłopca "wypadnięciem", w piątek śledztwu nadano rangę usiłowania zabójstwa.

- Przesłuchanie mężczyzny będzie możliwe dopiero po zgromadzeniu całego materiału dowodowego - powiedziała w piątek szefowa Prokuratury Rejonowej Barbara Bandyga. Do kompletu niezbędne jest przesłuchanie chłopca, a na to na razie nie godzą się lekarze w tarnobrzeskim szpitalu, gdzie chłopiec przeszedł operację.

- W zależności od tego, co ustalimy, będzie wiadomo jaki status ma ten mężczyzna. Czy będzie świadkiem, czy zostaną mu postawione zarzuty - stwierdziła prokurator.

TO CUD

Przeżycie chłopca po upadku na ziemię stalowowolscy i tarnobrzescy lekarze uznają za cud. Uderzenie zamortyzowały być może gałęzie drzew oraz to, że po deszczach trawnik był rozmiękczony. Chłopiec był cały czas przytomny, co ułatwiło lekarzom kontakt z nim.

Jednak jego stan jest poważny, choć lekarze dobrze rokują wyzdrowienie chłopca. Ma uszkodzoną śledzionę, pęknięte płuca i obrzęk mózgu. Po operacji leży na oddziale intensywnej opieki medycznej. - On był w tym roku u Pierwszej Komunii Świętej - powiedział jego kolega z bloku.

To był czwartek, piękne, słoneczne, czerwcowe południe. Na kipiącym zielenią podwórku bloku przy ulicy Okulickiego w sąsiedztwie SanBanku, kręcili się mieszkańcy. Z czwartego pietra mieszkania, gdzie otwarty był balkon, a na sznurach suszyły się ciuchy, dochodziły odgłosy głośnej imprezy.

- Nagle usłyszałam odgłos, jakby ktoś wyrzucił z mieszkania na ziemię zwinięty dywan - przyznaje jedna z kobiet. Kiedy spojrzała na trawnik, zobaczyła różany krzak, a obok leżał chłopiec. Podbiegła i wezwała karetkę.
GŁOŚNY PISK

Pani Ewelina z bloku naprzeciwko, gdzie doszło do tragedii, na samo wspomnienie zdarzenia płacze. - Mam trójkę dzieci i nie wyobrażam sobie jak można było coś takiego zrobić - ociera łzy rękami, tuląc do siebie najmłodszą córkę.

- Siedziałam w kuchni, gotowałam obiad, kiedy usłyszałam przeraźliwy pisk kobiety. Jeden, potem drugi. Wyjrzałem przez okno i zobaczyłam co się stało, zobaczyłam przez drzewa nogi dziecka na ziemi. Zadzwoniłam na komendę policji. Za pierwszym razem numer był zajęty. Kiedy dodzwoniłam się za drugim razem, na podwórko podjechała karetka pogotowia. Powiedziałam policjantowi, że już jest pomoc i zbiegłam po schodach do leżącego chłopca - opowiada.

WIDOK PRZED OCZAMI

Pani Ewelina zobaczyła skręcone ciało chłopca leżące na trawniku. Ekipa pogotowia już mu udzielała pomocy, ratownicy sprawdzali czy rusza rękami i nogami, usztywniali głowę i kark. Kobieta zauważyła, że chłopiec z trudem oddycha, krzyknęła tylko: - Oddychaj, oddychaj!

Eugeniusz Małek jest inwalidą, porusza się na wózku. Mieszka na parterze, kilka metrów od miejsca, gdzie upadł chłopiec. Upadku nie widział. - To spokojny blok, bo mieszkają tu głownie seniorzy i niepełnosprawni. Ta rodzina tez jest spokojna. Widziałem jak ten mężczyzna spacerował z chłopcem, jak go zaprowadzał do szkoły, kiedy był młodszy - zapewnia.

Sprzątaczka zatrudniona do sprzątania osiedla przyznaje, że słyszała, jak chłopiec mówił do ratowników, że to nie ojciec go wyrzucił przez balkon, tylko "ten pan, który był u nas" - jak powiedział mały. Być może chłopiec w ten sposób krył ojca. - Ciągle mam przed oczami widok tego dziecka, jak się krzywiło od bólu. To przecież jeszcze dzieciątko - mówi.

MATKI NIE BYŁO

Od mieszkańców dowiaduję się, że matki dziecka nie było wtedy w domu, była w pracy, w barze. Mężczyzna pracował dorywczo, teraz był zatrudniony w cegielni. Mają jeszcze jedno dziecko, czternastoletnią dziewczynkę. - On lubił wypić, robił libacje i wtedy dostawał małpiego rozumu - mówi o ojcu chłopca jeden z sąsiadów. Jego zdaniem mówienie o zgodnej rodzinie to gruba przesada, bo tam dochodziło do awantur.

W szkole podstawowej, gdzie chłopiec chodził do drugiej klasy, dyrektor zapewnia, że dzieciak był zadbany, przychodził na lekcje z odrobionymi zadaniami, nie było z nim problemów. - Teraz jako szkoła musimy zrobić wszystko, aby pomóc temu chłopcu. Musimy także otoczyć opieką jego klasę, bo wszyscy uczniowie bardzo mocno przeżyli to, co się stało - powiedział.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie