Pogoda była słoneczna, ciepła, wymarzona na grzybobranie. I właśnie to skusiło 63-letnią kobietę z Dzierdziówki w powiecie stalowowolskim, żeby wsiąść na rower i pognać do lasu koło Radomyśla nad Sanem. Nie dojechała. Kiedy wysypaną haszką drogą zjeżdżała z przeciwpowodziowego wału na Sanie, nie wyhamowała przed jadącym główną drogą dostawczym fiatem i z rozpędem wjechała w bok auta. Na boku auta zostały rysy, z roweru został szmelc.
- Zobaczyłem ją w ostatniej chwili, jak zjeżdżała ze wzniesienia i krzyknąłem do kierowcy, żeby odbił - wspomina pasażer fiata. Ale było już za późno. Kobieta staranowała bok fiata i padła na ziemię przy roztrzaskanym rowerze. Kierowca wezwał karetkę pogotowia.
- Chyba miała złamanie, bo kiedy ekipa pogotowia usztywniała jej nogę szyną, krzyczała, że ją boli - usłyszeliśmy od pasażera fiata. Na miejsce wypadku przyjechał rowerem mąż kobiety. Komentował, że na skrzyżowaniu rosną wysokie zarośla i że żona przez krzaki nie zauważyła auta. Jednak wyglądało to na naciągane tłumaczenie, bo wjeżdżając ze ścieżki na główną drogę kobieta powinna się zatrzymać, a krzaki nie były aż tak wysokie, żeby zasłaniać widok na drogę. Także rower nie wyglądał na szczyt techniki i mógł się przyczynić do tego, że kobieta straciła nad nim panowanie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
