Nie mam zresztą na myśli samych serwisów społecznościowych jak Twitter czy Instagram, lecz te nowe, co rusz to nowsze aplikacje i komunikatory mobilne. Nie, żebym od razu z tego powodu ubolewał. Nie ogarniam, bo nie chcę, a nie chcę, bo nie jest mi to do niczego potrzebne. Przynajmniej tak mi się wydaje. A może jednak potrzebne? Trener zwołuje drużynę na trening poprzez Facebooka, ksiądz tweetem informuje uczniów o odwołanej lekcji religii, radny wstawiając fotkę na Instagramie obwieszcza o tym, że ugotował zupę, ktoś jeszcze inny poprzez fotę na Snapchacie chwali się, że wypadł mu ząb. A na koniec ktoś na Facebooku informuje, że na Instagram od kumpla dostał info o ciekawym tweecie i zapisał to na „snapie”. Boli mnie głowa. Chyba się starzeję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?