Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zmiana warty na stanowisku zarządcy Spółdzielni Mieszkaniowej w Gorzycach

Redakcja
Mieszkańcy Gorzyc liczą na to, że dzięki zmianie warty na stanowisku prezesa spółdzielni przed ich blokami przybędzie placów zabaw i chodników.
Mieszkańcy Gorzyc liczą na to, że dzięki zmianie warty na stanowisku prezesa spółdzielni przed ich blokami przybędzie placów zabaw i chodników. fot. Klaudia Tajs
- Lokatorzy płacą czynsz, prezesi biorą pensje i jakoś ta spółdzielnia się kręci, tylko że ludzie chcą mieć place zabaw, chodniki i zielone skwery - mówi Dariusz Bukowski, przewodniczący Rady Nadzorczej Spółdzielni Mieszkaniowej w Gorzycach.

Dariusz Bukowski, przewodniczący Rady Nadzorczej Spółdzielni Mieszkaniowej w Gorzycach:

Dariusz Bukowski, przewodniczący Rady Nadzorczej Spółdzielni Mieszkaniowej w Gorzycach:

- Nie chcemy rewolucji. Chcemy, żeby nasza spółdzielnia rozwijała się tak, jak w Stalowej Woli czy Tarnobrzegu. Tam powstają place zabaw dla dzieci, boiska do gry w piłkę, a starsi ludzie mają swoje skwery na wypoczynek. Chcemy przerwać stagnację, jaką daje się u nas zauważyć od wielu lat.

Od kilku miesięcy grupa inicjatywna, jaka wytworzyła się w Radzie Nadzorczej, robi wszystko, by spółdzielnia zaczęła działać na korzyść lokatorów. Ostatnim krokiem tych działań był wniosek o odwołanie prezesa i wiceprezesa spółdzielni.

Spółdzielnia Mieszkaniowa w Gorzycach powstała w latach 70., jako wewnętrzna spółdzielnia przy Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego. Podlegając zakładowi, miała własną radę nadzorczą. Z chwilą oddzielenia się zakładu od spółdzielni, ta poszła na swoje i zaczęła działać na własny rachunek. Powołano zarząd i zgodnie ze statutem, raz do roku odbywały się walne zgromadzenia z udziałem wszystkich mieszkańców. Pracę zarządu kontrolowała siedmioosobowa rada nadzorcza.

JOKOŚ TO LECIAŁO

Spółdzielnia działała, lokatorzy płacili czynsz, co kilka lat wybudowano kolejny blok i jakoś to było. Do ubiegłego roku spółdzielnią zarządzało trzech prezesów, których roczny koszt utrzymania kosztował spółdzielnię 350 tysięcy złotych.

Pierwsze zwiastuny konieczności wprowadzenia zmian w Zarządzie spółdzielni pojawiły się rok temu, z chwilą powołania nowej Rady Nadzorczej. Po wejściu w życie ustawy o prawie spółdzielczym zabrania się udziału w radzie tym wszystkim, którzy do chwili jej wprowadzenia w niej zasiadali. - Dlatego w czerwcu powołano nowa Radę Nadzorczą, która podzieliła się na dwie frakcje. Pierwszą tworzyła część radykalna, która już na wstępie zapowiedziała, że zamierza wprowadzić zmiany na korzyść lokatorów funkcjonowaniu spółdzielni. Drugą część rady tworzyli członkowie wychodzący z założenia, że na wszystko przyjdzie czas. - Tylko że rada działa trzy lata, a 13 miesięcy, które mamy za sobą, spełzły na niczym - mówi Dariusz Bukowski, jeden z członków radykalnej części Rady Nadzorczej. - Dlatego uznaliśmy, że zmiany trzeba wprowadzać natychmiast. Niestety, nasze propozycje nie znalazły uznania w całej Radzie Nadzorczej.

Poszło o propozycję ograniczenia liczby członków Zarządu spółdzielni, co wiązało się z likwidacją stanowiska wiceprezesa spółdzielni. - Wniosek został zgłoszony na czerwcowym walnym - przypomina Bukowski. - Gorzyce to nie Tarnobrzeg, gdzie Tarnobrzeska Spółdzielnia Mieszkaniowa liczy ponad osiem tysięcy lokatorów. U nas jeden człowiek może kierować spółdzielnią i brać za to pieniądze. Przy takiej opcji zmniejsza się wydatki na utrzymanie Zarządu, a Radzie Nadzorczej łatwiej kontroluje się pracę Zarządu. Jeżeli utrzymanie trzech osób kosztuje nas 350 tysięcy złotych rocznie, a wiemy, że dziś nie wszystkich lokatorów stać na płacenie czynszu, to coś jest nie tak. Trudno szukać cudownych pieniędzy na chodnik czy plac zabaw. Oszczędności należy zacząć robić od siebie.

Projekt zmian statutu spółdzielni na walnym, na które przyszło około 200 osób, nie przeszedł. Do przegłosowania pomysłu trzeba było znaleźć dwie trzecie głosów. Tym samym nadal spółdzielnią kierowało dwóch prezesów i trzeci jako społeczny członek Zarządu. Dlaczego pomysł wprowadzenia zmian nie przeszedł? - Mieszkańcy są już tak zdegustowani i zmęczeni sytuacją w spółdzielni i albo nie przychodzą na walne, albo się nie wypowiadają - dodaje jeden z członków Rady Nadzorczej.

Po walnym okazało się, że pomysłodawca ograniczenia liczby członków Zarządu spółdzielni stał się w niektórych kręgach osobą niepopularną. Coraz częściej dochodziły do niego głosy, że pomimo propozycji zmian, działa na niekorzyść Zarządu spółdzielni. Dlatego przez trzy kolejne posiedzenia Rady Nadzorczej próbowano odwołać Dariusza Bukowskiego. Zakończyło się na tym, że zmienili się przewodniczący rady, którym, ku zaskoczeniu części jej członków, został pomysłodawca likwidacji fotela wiceprezesa, czyli Dariusz Bukowski.

ROSZADY W RADZIE

Po przewrocie w siedmioosobowej Radzie Nadzorczej grupa radykalna ma cztery głosy. Na początek chce wdrożyć plan, który przyniesie oszczędności, widoczne gołym okiem dla lokatorów. - Nie chcemy rewolucji - zapewnia Bukowski. - Chcemy, żeby nasza spółdzielnia rozwijała się tak, jak w Stalowej Woli czy Tarnobrzegu. Tam powstają place zabaw dla dzieci, boiska do gry w piłkę, a starsi ludzie mają swoje skwery na wypoczynek. Chcemy przerwać stagnację, jaką daje się u nas zauważyć od wielu lat.
Jedną z pierwszych decyzji nowego prezydium Rady Nadzorczej było skierowanie pisma do prezesa spółdzielni w sprawie przygotowania kosztów adaptacji budynku po spalonej spółdzielni. - Uważamy, że wynajmowanie pomieszczeń dla administracji spółdzielni od powiatu i płacenie co miesiąc trzy tysiące złotych w sytuacji, kiedy w centrum Gorzyc stoi niewykończony nasz budynek, jest niestosowne - wylicza Bukowski. Trzeba adoptować nasz budynek.

ZROBIĆ DEPTAK, OCIEPLIĆ BLOK

Drugą sprawą, która leży na sercu grupie radykalnej, jest adaptacja zielonego placu, znajdującego się w centrum Gorzyc. - Od 25 lat ludzie przechodzą przez plac, na którym dzieci grają w piłkę, kierowcy parkują samochody, a pobocza porastają coraz wyższe krzaki - pokazuje Bukowski. - Chcemy zrobić tam chodnik, parkingi z prawdziwego zdarzenia. To da się zrobić.

W planach grupy radykalnej jest także sięgnięcie po pieniądze unijne. - Dotychczas słyszeliśmy od Zarządu, że Unia nie wspiera działań spółdzielni mieszkaniowych - mówi Bukowski. - Zupełnie innego zdania są prezesi spółdzielni mieszkaniowych w Tarnobrzegu i sąsiednich miejscowościach, którzy bardzo chętnie wyciągają ręce po dotacje. My też chcemy pójść w ich ślady.

BRAK WSPÓŁPRACY

Jeden z najpoważniejszych zarzutów, jaki padł ze strony grupy radykalnej w kierunku prezesów, to brak współpracy Zarządu z Radą Nadzorczą. Dlatego w ostatnich dniach zapadła decyzja o zgłoszeniu na najbliższym posiedzeniu Rady Nadzorczej wniosku o odwołanie Zarządu i powołaniu nowego. - O zmianę wnioskowaliśmy ja i mój zastępca - przyznaje Dariusz Bukowski. - Kontakt z Zarządem jest utrudniony, a wręcz niemożliwy. Prezes jest nieobecny w pracy od ubiegłego roku. Zarząd miał nam przedstawić swoje propozycje na znalezienie oszczędności i pozyskanie pieniędzy z zewnątrz. Nie otrzymaliśmy żadnego pisma. A już sprawą, która przesądziła o odwołaniu, było sprzedanie mieszkania z lokatorami. Dlatego zawnioskowałem o zmianę Zarządu spółdzielni.

Posiedzenie Rady Nadzorczej odbyło się wczoraj wieczorem. Statut gorzyckiej spółdzielni przewiduje, że konkurs na prezesa nie jest obowiązkowy, a swojego kandydata może zgłosić każdy członek Rady Nadzorczej. Do wygranej potrzeba mu czterech głosów. - Jest osoba, którą widzimy na stanowisku prezesa - przyznaje Bukowski. - To człowiek z Gorzyc. Czy zostanie prezesem, nie wiem, przecież pod głos mogą iść inne kandydatury.

Prezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Gorzycach przebywa na zwolnieniu lekarskim. Zastępca Ryszard Trelski wczoraj był nieobecny w pracy. Jednak udało nam się z nim porozmawiać. Z jego wypowiedzi wynika jednoznacznie, że działania grupy radykalnej, jaka zgromadziła się wokół Dariusza
Bukowskiego, pociągną za sobą konsekwencje prawne, które wpłyną niekorzystnie na dalsze działanie spółdzielni. - Jeśli Rada Nadzorcza nas odwoła, to w Krajowym Rejestrze Sądowym zostanie wpisany tylko społeczny członek Zarządu spółdzielni - tłumaczy Ryszard Trelski. - Do podpisywania aktów notarialnych i innych dokumentów potrzebne są dwa podpisy. Nowy prezes i zastępca na wpis do KRS będą czekali kilka tygodni, a może i dłużej. W tym czasie praca w spółdzielni będzie unieruchomiona.
Jak zapewnia wiceprezes Trelski, ani on, ani jego przełożony i społeczny członek Zarządu nie utrudniali radzie współpracy i dostępu do dokumentów. - Zarząd był otwarty na współpracę, ale jeśli nie ma woli ze strony Rady Nadzorczej, to trudno mówić o nici porozumienia - dodaje wiceprezes Trelski. - Pracuję w spółdzielni od 1987 roku i do tej pory współpraca z Radą Nadzorczą układała się dobrze. Jednak do czasu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie