Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radom. Spotkanie w Łaźni z biegaczami, którzy pokonali morderczy ultramaraton

jp
Spotkanie w Łaźni (od lewej): Piotr Stachurski, Andrzej Myrta, Grzegorz Baćmaga.
Spotkanie w Łaźni (od lewej): Piotr Stachurski, Andrzej Myrta, Grzegorz Baćmaga. Tadeusz Klocek
- To co zobaczyliśmy, to nasze na zawsze. Nikt nam tego nie odbierze – powiedział Grzegorz Baćmaga, który wraz z Andrzejem Myrtą i Piotrem Stachurskim pokonali w sierpniu morderczy, liczący 300 kilometrów ultramaraton wokół masywu Mont Blanc. Radomscy biegacze uczestniczyli w środę w Klubie Środowisk Twórczych Łaźnia.

Salkę w Łaźni szczelnie wypełnili miłośnicy gór, górskiego wspinania się i biegania. Oprócz radomian Stachurskiego, Baćmagi i Myrty było też dwoje biegaczy polskich, którzy również ukończyli PTL UTMB w tym roku. Na trasie biegu nawiązują się bowiem przyjaźnie na lata.

Wszyscy mogli obejrzeć ponad godzinny film, z zapierającymi dech obrazkami alpejskimi, profesjonalnie zmontowany z komentarzem bohaterów wieczoru. Radomscy ultramaratończycy odpowiadali na pytania, dostali mnóstwo braw. W ciągu 145 godzin biegu i wspinaczki, przy zaledwie 12 godzinach snu pokonali 300 kilometrów trudnych alpejskich szlaków, gdzie przewyższenia sięgały od 400 do ponad 3000 tysięcy metrów. W górę, w dół, znów w górę i znów w dół, ciągle z widokiem po lewej stronie masywu Mont Blanc. Oprócz nocy, bo wtedy też trzeba było pokonywać trasę, ale z ograniczoną widocznością, często we mgle, w sąsiedztwie niebezpiecznych grani, albo przez lodowce, czy nawet jaskinię.

Pokonali znacznie więcej niż 300 kilometrów, bo kilka razy zabłądzili. Radomianie zajęli 45 miejsce w stawce 117 ekip, które wyruszyły w trasę. Biegacze obecni w Łaźni – najlepsi wśród Polaków – zdobyli 17 miejsce, Francuzi, triumfatorzy pokonali całą trasę w ciągu 80 godzin. Tegoroczny bieg był wyjątkowy, bo pokonało go 70 procent uczestników, średnia za ubiegłe lata to tylko 30 procent.

– Noc była dla mnie najgorsza. Mówiłem: ja mogę ciągnąć w dzień, ale pokonywanie trasy w nocy jest dla mnie straszne. Bywało, że nie wytrzymywałem i mówiłem: gdzie my jesteśmy ? To chyba nie ta trasa – wspomina Grzegorz Baćmaga. Każdy miał chwile zwątpienia, albo słabości. Na słabości nikt się nie skarżył, rozumieli się zresztą bez słów. Tylko raz doszło do spięcia. – Ale bardzo szybko wszystko sobie wyjaśniliśmy i było dobrze – wspominał Andrzej Myrta. – Było ciężko, ale już na drugi dzień byłem pewien, że dobiegniemy do mety, byle nie przyplątała się jakaś kontuzja – mówi Piotr Stachurski.

Przygotowywali się właściwie aż 5 lat. Przed pięciu laty krótszy dystans festiwalu biegów UTMB we francuskim Chamonix pokonał Grzegorz Baćmaga wraz z Grzegorzem Lasotą. – Wtedy zamarzyliśmy sobie, że pokonamy najtrudniejszy bieg – mówi Baćmaga. Do dwójki dołączył Andrzej Myrta, alpejczyk, który w swoim dorobku wspinaczki wysokogórskiej ma na swoim koncie trudne szczyty w Alpach i 7 – tysięcznik w Pamirach. Razem szykowali się na najbardziej prestiżowy bieg PTL. Grzegorz Lasota zmarł tragicznie w wypadku samochodowym podczas powrotu do Radomia z jednego z górskich maratonów. Nie zrezygnowali. Do ekipy w miejsce Lasoty włączyli najmłodszego z nich Piotra Stachurskiego.

Wszyscy musieli przejść weryfikację przeprowadzoną przez organizatorów. W sumie do biegu dopuszcza się co roku nie więcej niż 300 biegaczy. Zasada jest taka, że z trzyosobowej ekipy do mety musi dobiec co najmniej dwóch. To nie wszystkie wymagania organizatorów. Ze względów bezpieczeństwa trzeba mieć ze sobą kask, rękawice, ale też zapas picia, jedzenia, płachtę biwakową niezbędną w razie konieczności biwakowania w wysokich górach. Trzeba być przygotowanym na deszcz, nawet śnieg, nie rzadko trzeba chronić się przed burzą. Sprawdzano osiągnięcia biegowe, doświadczenie w obcowaniu z wysokimi górami.

Ćwiczyli razem i osobno. Na siłowni, indywidualnie i razem, w lesie, w Górach Świętokrzyskich, Tatrach. Trójka radomian – zdobywców biegu PTL – odpowiadała na pytania z sali. – Mieliśmy oczywiście plan, kiedy robimy przerwę na krótki sen, albo odpoczynek, ale wszystko się posypało. Teraz jesteśmy mądrzejsi o jeden raz i logistycznie zrobilibyśmy wiele rzeczy inaczej – odpowiadał Grzegorz Baćmaga. Podstawowa sprawa to takie rozłożenie odpoczynku i snu, aby najtrudniejsze odcinki pokonywać w ciągu dnia, a łatwiejsze w nocy. – Rozgrzewka i rozciąganie ? Tysiące metrów przewyższeń i kilometry w nogach to najlepsza rozgrzewka. Była skuteczna, bo żaden z nas nie miał na mecie zakwasów – mówił Andrzej Myrta.

Czy jeszcze raz pobiegną ? Trudno powiedzieć. Każdy ma teraz indywidualne plany. Piotr Stachurski chce przebiec indywidualnie inny bieg w Chamonix, potem może weźmie udział w biegu w Pirenejach. Grzegorz Baćmaga nie rezygnuje z biegania. Andrzej Myrta wraca do wysokogórskiego wspinania, a górskie ultramaratony będą dodatkiem. Chce zdobyć dwa 7 – tysięczne szczyty, tak zwane Śnieżne Pantery. Andrzej Myrta pracuje w radomskiej firmie Durr. Grzegorz Baćmaga na co dzień jest przedstawicielem handlowym. Mieszkający w Jedlni - Letnisko 33-letni Piotr Stachurski pracuje w radomskiej firmie Stalgast.

Exaited w Explosion. Zobacz zdjęcia z imprezy!

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie