Ostatnio 1,5-roczna dziewczynka była ratowana przez rodziców według instrukcji przekazywanych im telefonicznie przez Jarosława Stolarka, pełniącego obowiązki dyżurnego Komendy Miejskiej Policji w Radomiu. Dzięki niemu dziecko odzyskało przytomność.
Do dyżurnego radomskiej policji zadzwonił mężczyzna mówiąc, że jego 1,5-roczna córeczka leżąc na łóżku straciła przytomność, przestała oddychać i jest sina.
Funkcjonariusz natychmiast zaczął instruować rodziców, w jaki sposób mają przeprowadzić resuscytację. W tym czasie zostało powiadomione także pogotowie. Po paru minutach rozmowy i wykonywania resuscytacji dziewczynka zaczęła samodzielnie oddychać.
Sytuacje, w których trzeba wykazać się opanowaniem i szybką, fachową reakcją, przez telefon pamiętają też radomscy strażacy.
- Miałem dyżur gdy zadzwonił rolnik, którego podczas prac polowych przygniótł ciągnik. Dzwonił z komórki, którą miał przy sobie. Szybko wypytywałem go o stan zdrowia, utrzymując z nim kontakt. W tym czasie ustalane było miejsce jego pobytu, by służby mogły dotrzeć z pomocą - informuje Łukasz Szymański, rzecznik Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Radomiu.
Kolejna ze spraw, o której wciąż pamiętają radomscy strażacy miała miejsce dwa lata temu.
- Na dyżurze był Marek Piątek. Zadzwonił zdesperowany mężczyzna i mówił, że nie chce mu się już żyć, miał zamiar popełnić samobójstwo. Kolega przez telefon przekonywał tego człowieka by odstąpił od zamiaru. Niedoszły samobójca przyszedł później do komendy i dziękował strażakowi za uratowanie życie - opowiada Łukasz Szymański.
W takich sytuacjach konieczna jest właściwa reakcja, opanowanie i podjęcie działań. W tym celu służby są szkolone.
O tym, że lekarz z pogotowia może udzielać pomocy przez telefon przekonał się ostatnio także Stanisław Trześniewski z Radomia.
- Leczę się na ciśnienie. Gdy ostatniego dnia października gwałtownie skoczyło, zacząłem tracić równowagę i mieć problem z widzeniem zadzwoniłem po pogotowie. Spodziewałem się, że przyjedzie po mnie karetka tymczasem połączono mnie z lekarzem - informuje mężczyzna.
Pan Stanisław opowiedział o swoich dolegliwościach, lekarz poinstruował go by zażył leki, które bierze na obniżenie ciśnienia, a następnie nakazał by mężczyzna za godzinę zadzwonił znów na pogotowie.
- Zdziwiła mnie ta diagnoza przez telefon. Bałem się o swoje zdrowie i życie. Gdyby karetka przyjechała na miejsce lekarz by mnie chociaż zbadał. To dziwne, że do pijanego, leżącego na chodniku karetka przyjeżdża, a do chorego nie - mówi nasz rozmówca.
Pan Stanisław zadzwonił do lekarza z pogotowia za godzinę, a później miał to zrobić również za trzy godziny.
- Wolałem nie ryzykować dlatego udałem się do przychodni w rejonie, tam lekarka wezwała już karetkę, która zawiozła mnie na Szpitalny Oddział Ratunkowy - mówi pan Stanisław.
Radomianin pyta czy nie można było zrobić tak od razu. - Nie zawsze konsultacja przez telefon może pomóc. Co by było gdybym stracił przytomność? - Pyta.
Sytuacje kiedy to dyspozytorzy i lekarze udzielali instrukcji pacjentom w sytuacjach zagrożenia zdrowia i życia pamięta Zbigniew Gonciarz, kierownik Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szydłowcu.
-Pamiętam najbardziej zachłyśnięcia i zakrztuszenia u dzieci, wtedy przez telefon panie z dyspozytorni tłumaczyły rodzicom co zrobić. Od pierwszego lipca wszystko się zmieniło. Otrzymujemy informacje o konkretnym zdarzeniu, adres i karetka jedzie na miejsce. U nas nie pracują już dyspozytorzy wszystko znajduje się w Radomiu - mówi kierownik szydłowieckiej stacji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?