46. Dymarki Świętokrzyskie przyciągnęły tłumy turystów (zdjęcia)

[galeria_glowna]
Prezentacje odbywały się na terenie otwartego przed rokiem Centrum Kulturowo-Archeologicznego. Przybyli goście nie musieli aż za bardzo uruchamiać wyobraźni, by znaleźć się w dawnym świecie i podpatrywać, jak pracowali, mieszkali, jak byli ubrani i czym się żywili dawni hutnicy. -To tu, dwa tysiące lat temu, znajdował się największy okręg hutniczy w Europie - powiedział "Echu" dr Szymon Orzechowski ze Świętokrzyskiego Stowarzyszenia Dziedzictwa Przemysłowego, które sprawuje pieczę naukową nad imprezą. - W tym roku prezentujemy wytop w innej konwencji, przy kilku stanowiskach. Jako jedyni w kraju wyspecjalizowaliśmy się na tak dużą skalę w prezentacji metalurgii żelaza.
Tegoroczne Dymarki zaszczyciły ekipy związane z hutnictwem ze Śląska, Mazowsza, które pokazywały wytopy z innych ziem polskich dawnymi metodami. - Przybyli ludzie nauki, prof. Mirosław Karbowniczek, prorektor elekt AGH w Krakowie, dr Ireneusz Suliga, którzy kontynuują tradycje wybitnych archeologów, odkrywców, profesorów Mieczysława Radwana, a także Kazimierza Bielenina, który jest honorowym obywatelem naszej gminy - podkreślał wójt Nowej Słupi, Wiesław Gałka.
Olbrzymim przeżyciem dla wszystkich było wkroczenie legionistów rzymskich, którzy przywędrowali do Nowej Słupi 46 kilometrów, by uczcić kolejny rok imprezy. Oklaskami nagradzano pokazy Familii Gladiatoria Tavrvs, Legio XXI Rapax, targ niewolników. Sporą widownię gromadziły pokazy mody antycznej z dokładną prezentacją stroju i uzbrojenia ludności celtyckiej i germańskiej, inscenizacja ciałopalenia, próba rekonstrukcji obrządku pogrzebowego. Zainteresowani mogli obejrzeć w miejscowym Muzeum Starożytnego Hutnictwa Świętokrzyskiego mogli obejrzeć oryginał maszyny szyfrującej ENIGMA, lampę naftową Ignacego Łukasiewicza, minerały promieniotwórcze, eksponaty Muzeum Techniki Naczelnej Organizacji Technicznej w Warszawie.
- Czym są Dymarki dla naszego regionu? - zastanawiał się znany regionalista z pobliskiego Piórkowa, Kazimierz Kaczor. - To jest coś takiego jak czarownica na miotle, jak diabelskie kamienie. To symbol regionu, priorytetowa impreza.
Dyrektor Departamentu Promocji, Edukacji, Kultury, Sportu i Turystyki Urzędu Marszałkowskiego, Jacek Kowalczyk dodawał, że to najbardziej markowa impreza województwa świętokrzyskiego, co wynika z przeprowadzanych badań socjologicznych. - Trzeba tylko ją dopieścić, mówiąc kolokwialnie, a także wesprzeć finansowo, aby mniejsze Dymarki mogły się odbywać częściej niż tylko raz w roku, w sierpniu - mówił. - Trzymamy kciuki, deklarujemy pomoc, także Regionalnej Organizacji Turystycznej. Te tłumy, które tutaj widzimy, dowodzą, że o Dymarkach wiele osób wie.
W tegorocznej imprezie uczestniczyli goście specjalni, delegacje samorządów węgierskich, XX Dzielnicy Budapesztu i miasta Csengele, z którymi Nowa Słupia utrzymuje kontakty partnerskie.
Dymarki po raz kolejny okazały się też wspaniałym festynem, przeglądem zespołów folklorystycznych, młodzieżowych. Na scenie prezentowały się grupy z Nowej Słupi: Wesołe Kumoszki, Koła Gospodyń Wiejskich z Mirocic, Rudek, "Świętokrzyskie Diabliki" z Gminnego Ośrodka Kultury, zespoły " Jeszcze nie" oraz "Berkut". Gwiazdami wieczoru były grupy MASTERS i VIDEO. Goście oblegali kiermasze twórców ludowych.