Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

79 lat temu oddział „Jędrusie” dokonał brawurowej akcji rozbicia więzienia w Opatowie

Michał Zawisza Delegatura IPN w Kielcach, Tomasz Trepka
Na zdjęciu żołnierze "Jędrusia". Od lewej: Andrzej Skowroński „Andrzej” i Zdzisław de Ville „Zdzich”
Na zdjęciu żołnierze "Jędrusia". Od lewej: Andrzej Skowroński „Andrzej” i Zdzisław de Ville „Zdzich”
Była ona jedną z największych akcji w naszym regionie. 12 marca 1943 roku udało się oswobodzić 80 osób. Poznaj historię jednej z najsłynniejszych organizacji zbrojnych na Kielecczyźnie w okresie II wojny światowej.

Jesienią 1939 r. na terenie Tarnobrzega i okolic grupa osób pod dowództwem Władysława Jasińskiego powołała do życia organizację, której zasadniczym celem stał się „odwet za klęskę wrześniową”.

Początki wspomnianej grupy były skromne. Nie dysponowała ona bronią i amunicją. Jak wspominali członkowie organizacji, poszukiwania sprzętu potrzebnego do działalności konspiracyjnej oraz partyzanckiej prowadzono między innymi w rejonach bagien oraz rzek. Pomagało w tym znakomite rozeznanie w terenie.

Do najbliższych współpracowników Władysława Jasińskiego „Jędrusia” należeli Eugeniusz Dąbrowski „Rączy Jeleń”, Tadeusz Dąbrowski „Orzeł Wędrowny” oraz Zdzisław de Ville „Zdzich”. Większość konspiratorów była bardzo młoda, w momencie wybuchu II wojny światowej nie miała ukończonych 20 lat.

Organizacja została podzielona na „piątki” harcerskie: „Orły” – grupa przeznaczona do działań bojowych, „Łapiduchy” – specjalizująca się w działalności pomocowej oraz „Jelenie” – zajmująca się organizacją łączności. W pierwszych miesiącach większość działań koncentrowała się w rejonie Tarnobrzega i okolic.

Wkrótce Jasiński podjął decyzję o rozszerzeniu działalności konspiracyjnej na okoliczne powiaty, m.in. rejon Sandomierza. Konspiratorzy docierali również na tereny obecnych powiatów ostrowieckiego, staszowskiego, opatowskiego oraz buskiego. W kolejnych latach to region świętokrzyski stał się ostoją funkcjonowania organizacji oraz działającego od wiosny 1941 r. partyzanckiego oddziału.

Pomoc dla społeczeństwa

Głównym celem „Jędrusiów” stało się rekwirowanie żywności, obowiązkowo ściąganej przez niemieckie władze okupacyjne. W styczniu 1942 r. przeprowadzono akcję, której celem stała się Komunalna Kasa Oszczędności w Staszowie. Plan został przygotowany osobiście przez Jasińskiego. Dla zaabsorbowania uwagi Niemców i odciągnięcia ich z miasta, oddział przeprowadził 23 stycznia 1942 r. napad na młyn w Wiązownicy.

„Następnego dnia rano, kiedy według przypuszczeń kilkuosobowa staszowska załoga posterunku żandarmerii powinna być zajęta dochodzeniem w terenie w związku z ogołoceniem młyna ze zboża, chłopcy udają się do Staszowa. […] [Na miejscu] Jasiński kwituje z kolei rekwizycję na potrzeby podziemia „całej gotówki” z kasy z podpisem „Jędruś”, co być może wszystko dyrektorowi wyjaśnia. […] Dla zachowania na rzecz pracowników banku pozorów partyzanci przywiązują ich do krzeseł, zezwalając na wszczęcie alarmu dopiero po dziesięciu minutach” – tak opisywał akcję w Staszowie Włodzimierz Gruszczyński ps. „Jach”.

Podobnych wypadów zorganizowano jeszcze wiele. Na początku 1943 r. celem partyzantów stały się niemieckie magazyny w Klimontowie oraz Łoniowie, gdzie zarekwirowano zgromadzony w nich towar. Kolejnymi łupami „Jędrusiów” stały się pieniądze w bankach w Sandomierzu oraz Pacanowie. Zdobywane w ten sposób finanse oraz żywność rozdysponowywano pośród potrzebujących rodzin partyzantów w ramach prowadzonej akcji pomocowej. Inną jej formą było zwalczanie pospolitego bandytyzmu oraz współpracowników Gestapo.

Strach przed „Jędrusiami”

Partyzancki oddział systematycznie się rozrastał. W szczytowym okresie liczył około 250 osób. Wywoływało to poważny lęk u niemieckiego okupanta. Rozwój organizacji został chwilowo zatrzymany tragiczną śmiercią dowódcy Władysława Jasińskiego „Jędrusia” na początku 1943 roku.

Wkrótce jednak, nowe dowództwo oddziału na czele z ppor. Józefem Wiąckiem ps. „Sowa”, opierając się na raportach wywiadowczych Armii Krajowej, podjęło decyzję o wyjątkowo zuchwałym ataku na więzienie w Opatowie. Celem akcji było odbicie aresztowanych w ostatnim czasie członków konspiracji.

- Podzieleni na ustalone przez Szefa [Józefa Wiącka „Sowę”] grupy szli w milczeniu. […] Ja podchodzę pierwszy do bramy, wy za mną – wyjaśnił Szef – tylko uważajcie, by nie wchodzić w pole widzenia wizjerki. […] Wkrótce z drugiej strony bramy rozległ się głos: - Kto tam? – Policja. Otworzyć! – energicznie zawołał Szef. – Podejść do wizjerki! – domagał się strażnik. Tu już nie było co kombinować. Szef skoczył na środek i w wizjerkę wpakował lufę swojego „Visa”, wołając jednocześnie: „Ręce do góry!”. Oczywiście skutki wezwania były z góry przesądzone. Terroryzowani strażnicy byli dla Szefa w ogóle niewidoczni. Cóż mógł im zrobić? – „Bobo” [Zdzisław Kabata], granaty! – krzyknął Szef. „Bobo” wyjął kilka sztuk zza pasa, związał chusteczką i podał Szefowi. Ten natychmiast wyciągnął zawleczkę jednego z nich – opisywał wejście na teren niemieckiego więzienia w Opatowie, Eugeniusz Dąbrowski. W wyniku brawurowej akcji udało się oswobodzić około 80 osób.

Czasopismo „Odwet”

Organizacja „Odwet” - „Jędrusie” wydawała również własne czasopismo. Powód był bardzo prosty. „W warunkach braku wiarygodnej prasy i w warunkach zakazu, nawet pod groźbą najwyższej kary posiadania odbiorników radiowych, Jasiński postanowił lukę tę wypełnić. Urządzał więc potajemne nasłuchy radia londyńskiego (w języku polskim), a uzyskane tą drogą wiadomości rozpowszechniał wśród zaufanych ludzi początkowo ustnie i następnie potem i na piśmie, przepisując ręcznie komunikaty przez kalkę” – wspominał po latach jeden z „Jędrusiów”, Włodzimierz Gruszczyński ps. „Jach”. Czasopismo nie miało początkowo stałego tytułu. W kwietniu 1940 roku wydawany biuletyn otrzymał nazwę „Odwet”.

Czasopismo nie tylko informowało o polityce niemieckiego okupanta, ale również – jak zaznaczył Gruszczyński – na jego łamach podkreślano „świadomość wyjątkowości spełnionej misji, dzielność, wytrwałość i upór […] tworzyły podniosłą atmosferę w okolicznej społeczności, wywoływały powszechne poruszenie i kierowały ludzkie myśli ku zespalaniu się w obronie”.

„Odwet” cieszył się dużym zainteresowaniem mieszkańców obecnego województwa świętokrzyskiego. „Stał się ulubioną lekturą. Dzięki swojemu patriotycznemu charakterowi umacniał on więź wewnątrz okolicznego społeczeństwa. Odbierano go bowiem jako otwarty ośrodek przywództwa w walce, wszak polityczne organizacje konspiracyjne były ze swojej natury zamknięte hermetycznie i przez to ogółowi mało znane” – wspominał Włodzimierz Gruszczyński.

Według opinii członków oddziału, organizacja pod dowództwem „Jędrusia” była przygotowana do zbrojnego wystąpienia przeciwko Niemcom już na przełomie 1939 i 1940 r. Za partyzanckim oddziałem ciągnęła się niezwykła legenda, która trwa do dnia dzisiejszego. Świadczy o tym fakt, że organizacja doczekała się licznych upamiętnień na terenie województwa świętokrzyskiego, gdzie prowadziła aktywną działalność.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie